Wyniesie po 1,5 zł na papier. Dzień ustalenia prawa do dywidendy przypada 31 lipca, a wypłaty 16 sierpnia. Na GPW za akcje Comarchu w poniedziałek płacono 59,5 zł. To oznacza, że stopa dywidendy wyniesie 2,5 proc.
Decyzja udziałowców była sporym zaskoczeniem. Comarch do tej pory wyjątkowo?niechętnie dzielił się zyskami. Od debiutu giełdowego w 1999?r. krakowska spółka trzykrotnie płaciła dywidendę. Po raz ostatni miało to miejsce latem 2003 r. (z zysku za 2002?r.). Taka strategia od zawsze była krytykowana przez inwestorów finansowych.
Również w bieżącym roku nic nie wskazywało, żeby Comarch miał wypłacić dywidendę. Zarząd spółki rekomendował, żeby zostawić zysk w firmie z przeznaczeniem na kapitał zapasowy. Taki projekt uchwały został również zaakceptowany przez radę nadzorczą. Tymczasem na zgromadzeniu Elżbieta Filipiak, szefowa RN, niespodziewanie zarekomendowała inny podział zysku za 2011 r. Został zaakceptowany przez pozostałych udziałowców. Nie było to trudne, bo Elżbieta Filipiak wspólnie z mężem Januszem Filipiakiem (prezes Comarchu) kontrolują 43,05 proc. akcji dających jednak dzięki uprzywilejowaniu 69,28 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Łącznie małżeństwo z tytułu dywidendy, otrzyma 5,2 mln zł (papiery, które posiada, są uprzywilejowane w głosach, ale nie dają preferencji przy podziale zysku).
– Nie byłem, w przeciwieństwie do żony, do końca przekonany, czy Comarch powinien płacić dywidendę – przyznaje prezes spółki. Twierdzi jednak, że Comarch stać na podzielenie się zyskami z właścicielami. Nie wyklucza, że firma będzie płaciła dywidendę również w kolejnych latach. – Decyzja będzie zależała od koniunktury na rynkach kapitałowych – podsumowuje Filipiak.