Do zamknięcia tego wydania „Parkietu" inwestorzy nie zawarli jednak żadnej transakcji i nie ustalono rynkowej wartości grupy. Przy kursie 5,07 zł (cena w ostatniej emisji o wartości około 1,3 mln zł) i uwzględniając przyjęty w ub.r. akcyjny program motywacyjny, kapitalizacja Passusa to około 10,5 mln zł.
Grupa działa w modnym sektorze. Zajmuje się optymalizacją wydajności i bezpieczeństwem sieci teleinformatycznych. Składa się ze spółki matki oraz firm na wczesnym etapie rozwoju: AISecurity oraz Chaos Gears. Ta ostatnia specjalizuje się w projektach z wykorzystaniem chmury publicznej.
Passus powstał poprzez wydzielenie części przedsiębiorstwa spółki z ograniczoną odpowiedzialnością o tej samej nazwie, istniejącej od lat 90., dziś pracującej głównie na zlecenie operatorów komórkowych. Jej głównym udziałowcem jest Paweł Misiurewicz. Ma on największy (37,3 proc.) pakiet akcji debiutanta. Biznesmen zapewnił, że jego horyzont inwestycyjny jest bardzo długi. Liczy, że Passus wejdzie na główny rynek GPW.
Według prezesa Passusa Tadeusza Dudka wyniki za 2018 r. mogą być podobne do tych z 2017 r., gdy Passus zanotował około 27 mln zł przychodów (ponad 40 proc. za sprawą klienta z sektora publicznego, być może MON), 3,2 mln zł EBITDA oraz 2 mln zł zysku netto. Na razie w I kw. br. przychody grupy Passusa wyniosły 4,6 mln zł, a zysk netto 0,2 mln zł. Przedstawiciele firmy mówili, że nie jest to kwartał reprezentatywny w branży.
Grupa chce rozwijać się za granicą. – Chcielibyśmy, aby w ciągu trzech–czterech lat większość przychodów z naszych produktów pochodziła z zagranicy – powiedział nam Dudek.