Neutralne zachowanie inwestorów wynika z faktu, że prezes UKE Marcin Cichy tak ustalił warunki aukcji, że mogą w niej brać udział tylko czterej infrastrukturalni operatorzy mobilni działający w kraju. Aby móc licytować, trzeba bowiem posiadać ogólnopolską rezerwację częstotliwości oraz udokumentowane inwestycje w wysokości 1 mld zł. Szef UKE ograniczył też możliwości koncentracji częstotliwości i proponuje, aby jedna grupa kapitałowa mogła wygrać w aukcji tylko jeden z czterech bloków. Proponowana cena wywoławcza każdego z bloków miałaby wynieść 450 mln zł.

– To bardzo ciekawa propozycja. Gdyby operatorzy poprzestali na cenie wywoławczej, mogłoby się okazać, że zapłacą 30 proc. kwoty, której z aukcji 5G spodziewa się Francja. Nie można wykluczyć, że tak się stanie, ale nie można też wykluczyć, że ostateczne warunki aukcji będą odzwierciedlać w większym stopniu napięte potrzeby budżetowe państwa – komentuje Paweł Puchalski, analityk Santander BM. Według jego założeń cena za jeden blok pasma 3,6 GHz mogłaby wynieść nawet 1,5 mld zł.

Z kolei zdaniem operatorów komórkowych cena wywoławcza jest zaskakująco wysoka. Witold Drożdż, członek zarządu Orange Polska, przypomina, że zgodnie z założeniami do ustawy budżetowej wpływy z aukcji 5G miały wynieść minimum 1 mld zł, czyli 250 mln zł za blok. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Play Communications.

UKE wymaga od zwycięzców konkretnego tempa rozbudowy sieci 5G. W ciągu sześciu miesięcy od otrzymania rezerwacji każdy ma uruchomić dziesięć stacji bazowych w jednym wojewódzkim mieście, a do końca 2025 r. po co najmniej 500, na terenie całego kraju, w minimum 16 miastach wojewódzkich. ziu