Spekulacje dotyczące tego wydarzenia nie ustawały od wielu tygodni, a dotyczyły one nie tylko zakresu czasowego nowego porozumienia, ale także wielkości limitów produkcji.
Ostatecznie OPEC nie zaskoczył i zadecydował dokładnie tak, jak przewidywano w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu - a dokładniej, przedłużył obowiązujące porozumienie do końca 2018 roku. To sprawiło, że ceny ropy naftowej na globalnym rynku praktycznie nie zareagowały na tę decyzję, zamykając neutralnie czwartkową sesję. Kartel otworzył sobie jednak drogę do ewentualnych zmian w swoim nastawieniu i zapowiedział, że w czerwcu na oficjalnym spotkaniu OPEC porozumienie zostanie zrewidowane i nie można wykluczyć, że będzie ono w jakimś stopniu zmodyfikowane.
Na czwartkowym spotkaniu OPEC nie zmienił limitów produkcji ropy naftowej w poszczególnych krajach, czemu również trudno się dziwić. Kraje kartelu oraz Rosja zdają sobie sprawę z tego, że im mniejsze są poziomy ich wydobycia, tym więcej wolnej przestrzeni na uzupełnianie luk pozostawiają USA. Stany Zjednoczone już obecnie coraz odważniej dokonują ekspansji na nowe rynki, decydując się na eksport ropy naftowej do Europy oraz Azji, czyli dotychczasowych kluczowych obszarów importu ropy z krajów Bliskiego Wschodu i z Rosji.