Jeżeli notowania ropy i kurs złotego wobec dolara i euro utrzymają się do końca roku na zbliżonym do obecnego poziomie, nie będzie problemów z bankami – stwierdził wiceprezes PKN Orlen Sławomir Jędrzejczyk podczas kongresu Petrobiznes. Spółka musi przestrzegać tzw. kowenantów, czyli warunków określonych w umowach kredytowych. Dotyczą one np. relacji jego długu do EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja).

Koncern jest w trudnej sytuacji ze względu na duże zadłużenie i dekoniunkturę w przemyśle rafineryjnym. Według wiceprezesa Jędrzejczyka sektor przeżywa największy od 20 lat kryzys. Najwięcej Orlen traci w związku ze spadkiem marży rafineryjnej i dyferencjału, czyli różnicy między ceną ropy Brent z Morza Północnego i Ural, którą przerabia w swoich zakładach w Polsce, Czechach i na Litwie.

– Będziemy mieć w tym roku ok. 2 mld zł pozytywnych przepływów, ale marża i dyferencjał wynoszą poniżej 4 dolarów na baryłce, podczas gdy jeszcze dwa lata temu było to 10 dolarów – tłumaczył Jędrzejczyk. – Zatem przerabiając 200 mln baryłek ropy rocznie, straciliśmy ok. 1,2 mld dolarów, czyli ok. 4 mld zł tylko w związku z sytuacją makroekonomiczną. To musi wpłynąć na nasze decyzje inwestycyjne – dodał. Jędrzejczyk ocenia jednak, że ten rok będzie najgorszy. – Liczymy na odbicie w 2010 r. – mówił wiceprezes w odniesieniu do wysokości marż rafineryjnych i dyferencjału.

By poprawić sytuację i pozyskać dodatkową gotówkę, Orlen zdecydował się na sprzedaż akcji włocławskiego Anwilu i Polkomtelu, ale już wiadomo, że nie zamknie transakcji przed końcem roku. Jak przyznał wczoraj wiceprezes Jędrzejczyk – Orlen liczy jeszcze na wybór w tym roku inwestora dla Anwilu. Spółka zdecydowała się także na sprzedaż kilku spółek o znacznie mniejszej wartości – około kilkuset milionów złotych. PKN w ostatnich latach zainwestował 25 mld zł. – Nadszedł czas, by zweryfikować plany. W tym roku na różne projekty wydamy ok. 3,5 – 4 mld zł, w ubiegłym było to ok. 4 mld zł – dodał.

– W Europie jest pięć firm, które – jak my – działają w sektorze tylko rafineryjnym, reszta to koncerny typu multi-utility (o szerszym zakresie działalności, często działające w różnych branżach, np. paliwowej i energetycznej – red.) – mówił Jędrzejczyk. – Sektor rafineryjny nie gwarantuje stałych przepływów finansowych, dlatego musimy spojrzeć szerzej – myślimy o wydobyciu i energetyce. Pytanie, czy nas na to stać.