W weekend powódź nawiedziła Bogatynię, Zgorzelec i okolice. W efekcie w kopalni Turów woda zalała najniższe wyrobisko. Krzysztof Król, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, powiedział, że ewakuowano 265 górników. Wycofano też większość sprzętu, a częściowo zalane zostały dwie koparki. Kopalnia, będąca jedynym dostawcą paliwa dla PGE Elektrownia Turów, obecnie węgla nie wydobywa. Rafał Jurkowalniec, wojewoda dolnośląski, poinformował wczoraj, że wydobycie w Turowie powinno zostać wznowione w ciągu czterech– sześciu dni.
Z powodu powodzi konieczne było także ograniczenie produkcji prądu w elektrowni Turów. Jak poinformowała spółka, zgromadzone zapasy węgla pozwalają na utrzymanie elektrowni w ruchu przez mniej więcej tydzień. Problemem okazało się jednak uszkodzenie niektórych instalacji.
Konkretnie chodzi zaś o kłopoty z niedziałającą instalacją odpopielającą oraz z dostawami wody służącej do chłodzenia bloków energetycznych. Cytowany przez portal cire. pl prezes elektrowni Turów Roman Walkowiak zapewnił jednak, że funkcjonowanie całej elektrowni nie jest zagrożone.
– Ubytek produkcji energii w elektrowni Turów uzupełniają dodatkowe bloki naszych zakładów Bełchatów, Dolna Odra i Opole. Działania prowadzone są w porozumieniu z PSE Operator i pozwalają na zbilansowanie ilości energii elektrycznej dostarczanej do krajowej sieci elektroenergetycznej – powiedziała Joanna Zając z PGE.
– Dostawy energii elektrycznej dla mieszkańców Dolnego Śląska nie są zagrożone – zapewnił w niedzielę szef MSWiA Jerzy Miller, który odwiedził zalane tereny. Dodał, że w najbliższych dniach elektrownia przystąpi do odbudowy sztucznego zbiornika, tak aby można było spiętrzyć wodę do wysokości 2 m. Następnie zaś po analizie sytuacji zostaną podjęte dalsze prace nad odbudową zbiornika.