Jednak w opinii analityków wysoki zysk to efekt sprzyjającej sytuacji makroekonomicznej i kilku jednorazowych czynników. Kamil Kliszcz z DI BRE Banku wymienia: pozytywne różnice kursów walutowych, przeszacowanie wartości zapasów ropy oraz udziałów Lotosu w litewskiej firmie Geonafta. – Te korzystne w I kwartale czynniki mogą się nie powtórzyć w drugim półroczu – mówi. – Dlatego dla oceny sytuacji firmy kluczowe są przepływy pieniężne, jakie spółka może wygenerować, a w I kwartale była to kwota ok. 130 mln zł – dodaje.
Wynik operacyjny grupy w I kwartale wyniósł 412,55 mln zł, co oznacza wzrost o 280,55 mln zł. Lotos osiągnął ponad 6,5 mld zł skonsolidowanych przychodów (3,9 mld zł rok wcześniej). Dane opublikowane w raporcie są lepsze od przewidywań analityków, którzy prognozowali zysk w wysokości od 454 mln zł do 639 mln zł.
W zeszłym kwartale znów spadły marże rafineryjne – do 1,66 dolara na baryłce, czyli pogorszyła się opłacalność przerobu ropy. Zjawisko to częściowo zrekompensowała poprawa dyferencjału (do 2,88 dolara na baryłce), czyli wzrosła różnica między ceną ropy Brent (z Morza Północnego) a rosyjską URAL. Lotos przerabia tańszy surowiec importowany z Rosji.
Wiceprezes Mariusz Machajewski uważa, że w drugim kwartale wysokość dyferencjału i marż rafineryjnych znacząco nie zmieni się w porównaniu z I kwartałem. – Jeśli notowania ropy utrzymają się na dotychczasowym poziomie, to przeszacowanie zapasów nie będzie już mieć tak dużego znaczenia dla wyników jak w I kwartale – mówi wiceprezes. Jego zdaniem Lotos może w tym roku osiągnąć miliard złotych zysku netto. – To zadanie ambitne, ale realne. Skala firmy uzasadnia tego typu wyniki – dodaje. Analitycy bardziej ostrożnie oceniają możliwości Lotosu. – Wszystko zależeć będzie do warunków rynkowych – mówi Kamil Kliszcz.
Znacznie słabsze wyniki grupa osiągnęła na wydobyciu ropy i sprzedaży detalicznej. Sprzedaż paliw na stacjach Lotosu przyniosła 12,8 mln zł straty, czyli o 10,2 mln zł wyższą niż rok wcześniej. Mariusz Machajewski uważa, że problemem były zbyt wysokie ceny paliwa. – Nie mogliśmy na nasze stacje i klientów całkowicie ich przerzucić – dodaje. Odpowiedzialny za handel wiceprezes Maciej Szozda stwierdził nawet, że marże na stacjach „spadły dramatycznie” i były nawet ujemne. – Długo zwlekaliśmy z wprowadzeniem ceny 5 zł za litr paliwa –mówi.