Byłoby to nasze drugie weto w sprawie redukcji emisji CO2. W 2011 r. ówczesny szef resortu Andrzej Kraszewski powiedział „nie" Radzie UE ws. Mapy Drogowej 2050. Zakłada ona redukcję emisji CO2 o 80 proc. do 2050 r., a o 25 proc. do 2020 r. W pakiecie klimatycznym zapisano zaś 20 proc.
Polska walczy o swoje
– Nie możemy się zgodzić, aby np. Komisja Europejska mogła „zdjąć z rynku" część uprawnień do emisji CO2, bo mniejsza ich podaż spowoduje podniesienie cen, a w efekcie przełoży się m.in. na wyższe ceny energii – powiedział „Parkietowi" minister środowiska Marcin Korolec. Wstępną decyzję otwierającą drogę do zmniejszenia puli handlu uprawnieniami CO2 podjęła pod koniec lutego komisja przemysłu (konieczna jest ratyfikacja Parlamentu Europejskiego).
Polska do piątkowego spotkania w Brukseli przygotowuje się od dwóch miesięcy. Chodzi m.in. o zapis z Mapy Drogowej 2050 mówiący, że rada środowiska akceptuje zmiany zaproponowane przez KE. Zdaniem Polski rada musi wypracować własne stanowisko, by nie pozwolić KE osiągnąć większych celów redukcyjnych. Polskie władze proponują, by kraje UE wyliczyły swoje zobowiązania redukcyjne i na tej?podstawie wypracowały wspólne stanowisko. Zwłaszcza że na konferencji klimatycznej w Durbanie dano czas na globalne negocjacje klimatyczne do 2015 r. (UE emituje 11?proc. światowego dwutlenku węgla).
Z danych KE wynika, że zwiększenie redukcji emisji dwutlenku węgla w 2020 r. z 20 do 25 proc. może kosztować polską gospodarkę 1,1 mld euro, pomijając energetykę. Przy większej redukcji cała Unia za energię zapłaciłaby o 70 mld euro więcej do 2020 r. Ale organizacje ekologiczne i tak apelują do rządu, by nie wetował planów UE.
To słuszna decyzja?
– Decyzja rządu będzie zgodna z interesem polskiej gospodarki. Jeszcze długo nasza energetyka będzie oparta na węglu. Restrykcyjna polityka UE oznacza wzrost cen energii, co nie będzie korzystne dla gospodarki – mówi „Parkietowi" Dariusz Lubera, prezes Tauronu.