Gdańska grupa miała w II kwartale 528,8 mln zł straty netto wobec 270 mln zł zysku rok wcześniej. Bez uwzględniania odpisu na projekt Yme, który wyniósł 934,6 mln zł, strata wyniosła 243,7 mln zł, ale i tak była wyższa od średniej zakładającej 128,7 mln zł na minusie.
Jerzy Nikorowsk, analityk z BM BNP Paribas, mówi, że wyniki II kwartału nie są rewelacyjne. Spółka w ujęciu kwartalnym miała niższy wolumen wydobycia ropy oraz niższą sprzedaż. – W segmencie produktów przetworzonych wynik jest zadowalający. Niemniej jednak, uwzględniając korzystne otoczenie makro (marże i dyferencjał), rynek oczekiwał wyższego zysku operacyjnego Lotosu po oczyszczeniu z efektów jednorazowych – zaznacza.
Rynek spodziewał się mniejszych przeszacowań na norweskim złożu Yme, gdzie uruchomienie wydobycia przekładano już kilkakrotnie. Analitycy spodziewali się odpisów rzędu 440–450 mln zł. Zdaniem Tomasza Kasowicza z Erste Securities większe przeszacowania świadczą o bardzo konserwatywnym podejściu do projektu Yme.
Wojciech Kozłowski, specjalista z Espirito Santo, podkreśla, że choć rząd wielkości odpisu jest dużym zaskoczeniem, to bardziej istotne jest przesunięcie terminu rozpoczęcia wydobycia z początku 2013 na drugą połowę 2015 oraz fakt, że projekt będzie wymagał kolejnych nakładów inwestycyjnych. By odzyskać środki ulokowane w tarczy podatkowej na projekt Yme, Lotos planuje zakup udziałów w już działającym złożu w Norwegii. Rozpatruje złoże o produkcji około 5 tys. baryłek na dobę, na co chce wydać 200 mln dolarów. Dzięki wykorzystaniu rozliczeń podatkowych realna kwota inwestycji może być niższa i wynieść około 120 mln dolarów.
Akcje Lotosu staniały wczoraj o 2,29 proc., do 26,04 zł.