Zrobiliście nadspodziewanie duży odpis z tytuły utraty wartości na złożu Yme. Czy jeszcze wiążecie z tą nieudaną inwestycja jakieś nadzieje?
Dokonaliśmy odpisu na Yme żeby jasno zdefiniować naszą pozycję w tej sprawie. Chcieliśmy raz na zawsze zakończyć ten temat. Odpis jest na koszty przedłużającej się operacji technicznej prowadzącej do wydobycia. Cały czas wielką wartością tego złoża pozostaje natomiast ropa tam się znajdująca oraz infrastruktura. W tej chwili mamy czystą sytuację wobec akcjonariuszy i partnerów. Takie są nasze zasady prowadzenia interesów.
Chcemy odkładając trochę na bok problem Yme, ale jednocześnie nie zapominając o zainwestowanych pieniądzach zająć się systematycznym rozwojem grupy i realizacją jej strategii. Dlatego zamierzamy szukać możliwości rozwoju w innych projektach.
Nasza decyzja ma związek z faktem, że od pewnego momentu Talisman, który jest operatorem złoża, wycofał się z podawania kolejnych terminów uruchomienia stamtąd wydobycia. Być może do końca roku po zrobieniu analiz przedstawi nowy harmonogram.
Na dzisiaj wiadomo jedynie, że operator ma ogromny problem ze znajdującą się na złożu platformą i że nie wiadomo, jakie będzie jego dalsze postępowanie w związku z tym projektem. Z tych właśnie powodów dla Lotosu najlepszym rozwiązaniem byłoby dziś całkowite wycofanie się z projektu Yme, co wiąże się ze sprzedażą naszych udziałów w tym złożu, a następnie zainwestowanie odzyskanych pieniędzy w lepiej zarządzany projekt. Na razie nie ma podstaw do tego, by na tym złożu dalej trwać. Raczej chcemy zrobić wszystko, by zwróciły się włożone pieniądze, które zainwestujemy gdzieindziej. Są takie możliwości.