O sprawie poinformował nadzór resort skarbu, który zaniepokojony niestabilnymi notowaniami chemicznej firmy, poprosił o przeanalizowanie tej sytuacji pod kątem możliwej manipulacji kursem.

Wygląda na to, że wyniki tych analiz poznamy w najbliższym czasie. – Nasze ustalenia są już na etapie końcowym – przyznał w rozmowie z „Parkietem" Maciej Krzysztoszek z biura prasowego KNF.

Szaleństwo na akcjach Grupy Azoty rozpoczęło się, gdy jeden z akcjonariuszy spółki, rosyjski Acron, poinformował, że nie wyklucza przejmowania kolejnych pakietów jej akcji. W maju kurs Azotów potrafił wzrosnąć jednego dnia o 7 proc., następnego spaść o 12 proc., a kolejnego – znów zyskać 6 proc. Tylko od kwietnia do maja cena akcji wahała się od 52,8 zł do 88,5 zł. Według analityków taki wzrost notowań to była czysta spekulacja, bo nie było ku temu wystarczających fundamentalnych argumentów. Część z nich twierdzi, że kurs mógł podbijać Acron, skupując papiery z rynku. Według ostatnich deklaracji, rosyjski inwestor ma 15,34 proc. kapitału polskiej firmy i w ostatnim czasie nie informował o zwiększeniu tego udziału. Taki obowiązek ma jednak dopiero, gdy zwiększy swoje zaangażowanie o kolejne 2 pkt proc. Tymczasem w czerwcu Acron oświadczył, że wycena rynkowa Azotów jest spekulacyjnie zawyżona i nie odzwierciedla realnej wartości spółki.