Kontrakty energetyczne, w tym np. budowa sieci wysokich napięć, to na razie niecałe 10 proc. obrotów całej grupy. – W kolejnych latach udział ten będzie znacząco większy. Naszym celem jest, by grupa osiągała z tej branży 20–30 proc. rocznych przychodów – zapowiada Andrzej Diakun, prezes Elektrotimu.
Duże nadzieje zarząd pokłada m.in. w rozwoju tzw. inteligentnych sieci energetycznych. Oprócz tego alternatywą dla głównej działalności spółki ma być rozwój nowych usług, związanych z gromadzeniem i przetwarzaniem danych oraz z multimediami. Wejście w nowe branże może nastąpić poprzez przejmowanie specjalistycznych firm. – Cały czas prowadzimy rozmowy w tej sprawie. Nie wykluczam, że w najbliższym czasie poinformujemy o jakiejś akwizycji – twierdzi Diakun.
W I półroczu grupa wypracowała niecałe 85,2 mln zł przychodów, czyli o 14 proc. więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. W tym samym czasie jej zysk netto stopniał o 91 proc. i sięgnął zaledwie 93 tys. zł. To w dużej mierze efekt odpisania 1,7 mln zł wartości zależnej firmy Elektromont–Beta, która jest zresztą wystawiona na sprzedaż. – Spółka ta nie prowadzi już działalności, bo została ona przeniesiona do Elektrotimu. Być może uda nam się ją sprzedać jeszcze w tym roku – zaznacza Diakun. Nie wyklucza przy tym, że w kolejnych okresach może dojść do kolejnych odpisów wartości spółek zależnych.
W całym roku prezes spodziewa się wyników finansowych zbliżonych do tych z 2012 r. Elektrotim wypracował wówczas 211,4 mln zł przychodów i 6,6 mln zł zysku netto. Wartość portfela zamówień grupy po I półroczu tego roku sięgała 183 mln zł, ale już na dzień 1 sierpnia wynosiła tylko 171,2 mln zł, podczas gdy w sierpniu 2012 r. przekraczała 200 mln zł. – To efekt bardzo dobrej sprzedaży w lipcu. Niestety nie udało nam się zastąpić wszystkich zrealizowanych kontraktów nowymi zleceniami – wyjaśnia Diakun.
W ocenie zarządu sytuacja na rynku w kolejnych latach może się poprawić, m.in. ze względu na uruchomienie kolejnych środków unijnych.