PGE chce kontraktów, które odsuną ryzyko

Tylko zagwarantowanie minimalnych cen sprzedaży prądu pozwoli budować nowe elektrownie bez szkody dla firm z branży – uważa prezes PGE.

Aktualizacja: 11.02.2017 11:07 Publikacja: 11.10.2013 06:00

Polska Grupa Energetyczna, przed którą rząd postawił zadanie realizacji największych w kraju inwesty

Polska Grupa Energetyczna, przed którą rząd postawił zadanie realizacji największych w kraju inwestycji w nowe bloki energetyczne, postuluje wprowadzenie narzędzi, które ograniczą jej ryzyko wynikające z tych projektów.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

Polska Grupa Energetyczna, przed którą rząd postawił zadanie realizacji największych w kraju inwestycji w nowe bloki energetyczne, postuluje wprowadzenie narzędzi, które ograniczą jej ryzyko wynikające z tych projektów.

– Obecna konstrukcja rynku energii nie generuje impulsu inwestycyjnego dla nowych mocy wytwórczych o długim okresie zwrotu – zaznacza w rozmowie z „Parkietem" prezes PGE Krzysztof Kilian.

Jak funkcjonuje rynek

Kilian zwraca uwagę, że tzw. rynek mocy – czyli płacenie za utrzymywanie mocy wytwórczych w gotowości do pracy – o którego wprowadzeniu mówi się ostatnio w Polsce, także nie rozwiąże problemu.

– Rynek mocy również nie generuje impulsu inwestycyjnego. W przypadku przeinwestowania i wystąpienia nadwyżki mocy, ta moc będzie tania, a więc wynagrodzenie za nią nie pokryje całkowitego kosztu inwestycji. Prawdziwym rozwiązaniem wydaje się jakiś rodzaj kontraktu długoterminowego z gwarantowaną ceną, który jest de facto polisą ubezpieczeniową dla inwestora, umożliwiającą podjęcie decyzji o nowej inwestycji, a dla państwa gwarancją tego, że potrzebne moce zostaną zbudowane – wyjaśnia Krzysztof Kilian.

Henryk Majchrzak, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, w wypowiedzi opublikowanej przez Centrum Strategii Energetycznych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową ocenił, że cały obecny system obrotu energią jest dobrze zorganizowany. Jego zdaniem, uwalniając rynek energii elektrycznej, powinniśmy zaakceptować wszystkie konsekwencje, czyli przede wszystkim konkurencję i ryzyko inwestycyjne, i żaden wytwórca nie może oczekiwać uprzywilejowanej pozycji w stosunku do innych ani żadnych gwarancji.

Jednak zdaniem prezesa PGE rynek nie funkcjonuje właściwie. – Został zorganizowany wyłącznie w oparciu o krańcowe koszty wytwarzania – funkcjonuje jak tzw. rynek jednotowarowy. Jest dobrym pomysłem na efektywne zarządzanie sektorem energetycznym, ale tylko w przypadku, gdy nie występują zakłócenia ograniczające efektywność tego rynku, tylko w perspektywie krótkoterminowej i tylko w przypadku występowania nadpodaży mocy – uważa tymczasem Kilian.

Jako zakłócenia wskazuje m.in. regulację cen i wprowadzanie na rynek dużych ilości dotowanych odnawialnych źródeł energii, przede wszystkim wiatrowych i słonecznych, których charakterystyczną cechą są niskie koszty zmienne.

Chętni do wsparcia

Postulowane przez PGE wprowadzenie kontraktów gwarantujących, że inwestycja nie przyniesie strat, popierali prezesi kilku innych spółek. Taki pomysł pojawił się wcześniej np. w kontekście planu budowy bloków jądrowych, w której PGE mają wspierać Tauron, KGHM i Enea.

Również analitycy są za tym, żeby zapewnić takie warunki realizacji potrzebnych państwu projektów, by grupy energetyczne na tym nie traciły.

– Jeśli nowe inwestycje mają zostać zrealizowane bez szkody dla wycen spółek, to będą wymagały zapewnienia przez rząd stabilnych przepływów finansowych. Idealnym rozwiązaniem dla nowych inwestycji wydaje się wprowadzenie przez państwo jakiejś formy kontraktów na odbiór energii po cenie zapewniającej opłacalność projektów. Z punktu widzenia inwestorów jest to rozwiązanie jak najbardziej oczekiwane, ciekaw byłbym jedynie reakcji Unii Europejskiej na taki charakter wsparcia – komentuje Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK.

I w tym tkwi problem. Dotychczasowe dyskusje dotyczą kontraktów, które oznaczałyby płatności dla energetyki tylko przy cenach energii poniżej progu opłacalności inwestycji (minimum, przy którym nowe bloki opłacałoby się budować, to teraz ok. 230 zł za 1 MWh energii, czyli 50 zł więcej od bieżącej ceny rynkowej). Pieniądze na te płatności byłyby zbierane od nabywców energii jako jeden ze składników faktur za prąd. Tym samym pieniądze nie pochodziłyby od rządu, a od konsumentów. Czy to wystarczy, by nie narazić kraju na zarzut o udzielanie energetykom pomocy publicznej?

Urząd Regulacji Energetyki oczekuje, że na to pytanie odpowie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ten ostatni brał już udział w rozwiązywaniu problemu kontraktów długoterminowych w energetyce, tzw. KDT-ów. Były one zawierane w latach 90. między elektrowniami a Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi. Przy okazji naszej akcesji do UE, Bruksela wymusiła rozwiązanie tych umów.

Rząd musi zatem się zmierzyć z trudnym problemem. Na szali jest nie tylko bezpieczeństwo energetyczne, ale też los firm budowlanych, które potrzebują dużych kontraktów, by wyjść z kryzysu.

[email protected]

Surowce i paliwa
Orlen chce Nowej Chemii zamiast Olefin III
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
MOL stawia na dalszy rozwój sieci stacji paliw
Surowce i paliwa
Orlen bez sukcesów w Chinach
Surowce i paliwa
Mniej gazu po fuzji Orlenu z Lotosem i PGNiG
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Surowce i paliwa
Obecny i były zarząd Orlenu oskarżają się nawzajem
Surowce i paliwa
JSW szuka optymalizacji kosztów. Bogdanka może pomóc