Oddala się wizja rychłej budowy fabryki petrochemicznej, którą planują na terenie gdańskiej rafinerii Grupa Azoty i Lotos. Wartość projektu szacuje się na 5–6 mld zł.
Badane są dwa warianty: budowa instalacji do produkcji podstawowych surowców używanych przy wyrobie tworzyw sztucznych oraz budowa kompleksu instalacji aromatów. W każdym przypadku wykorzystana byłaby istniejąca już infrastruktura Lotosu, który ponadto lokowałby tutaj swoje produkty. Natomiast Azoty byłyby głównym odbiorcą wyrobów z nowych instalacji. Jeśli projekt dojdzie do skutku, będzie to pierwsza taka współpraca spółki chemicznej z petrochemiczną w naszym kraju i przyniesie korzyści każdej ze stron.
Duże wyzwanie
Według pierwotnych deklaracji, jeszcze w tym roku miały zakończyć się analizy opłacalności inwestycji, a w 2014 r. miała ruszyć budowa instalacji. Tymczasem badania przeciągają się i według naszych informacji wątpliwe jest, by jeszcze w tym roku zapadły ostateczne decyzje co do przyszłości projektu. Co więcej, ze źródeł zbliżonych do Grupy Azoty wiemy, że nawet jeśli analizy wypadną pozytywnie, karkołomnym zadaniem dla chemicznej spółki będzie pozyskanie finansowania dla tego projektu. Co prawda jest szansa na to, że projekt wesprą finansowo Polskie Inwestycje Rozwojowe, działające w ramach rządowego programu Inwestycje Polskie, jednak całkowita wielkość zaangażowania PIR w jedno przedsięwzięcie wynosi od 50 mln do 750 mln zł. Tymczasem, według nieoficjalnych informacji, Azoty miałyby sfinansować większą część planowanej inwestycji. Przedstawiciele Lotosu są jednak optymistami. – Analizy trwają i na tym etapie prac nie widzimy zagrożenia dla tej inwestycji – przekonuje Marcin Zachowicz, rzecznik Lotosu.
6 mld zł może kosztować budowa instalacji petrochemicznej przez Grupę Azoty i Lotos
Ambitne plany
– Jeśli na ten projekt Azoty będą musiały wyłożyć kilka miliardów złotych, to faktycznie mogą mieć problem z pozyskaniem finansowania. Nie przypuszczam, aby spółka sięgnęła po kredyt bankowy, raczej stawiałbym na emisję obligacji – twierdzi Łukasz Siwek, doradca inwestycyjny Millennium DM.