Zdaniem Dominika Niszcza, analityka Raiffeisen Brokers, wzmożony popyt na papiery Synthosu ma związek z rosnącymi notowaniami butadienu w Azji, które podskoczyły o około 50 proc. w ostatnich tygodniach. – Droższy butadien już przekłada się na rosnące ceny kauczuku, a to dla Synthosu okazja do sprzedaży większych wolumenów z lepszą marżą na azjatyckim rynku. Trudno powiedzieć, czy rajd na cenach butadienu i kauczuków będzie kontynuowany. W krótkim okresie perspektywy są optymistyczne, ale wraz z uruchamianiem mocy konkurencyjnych zakładów, tymczasowo wyłączonych na przeglądy lub w związku z awariami, pod koniec roku ta tendencja powinna się odwrócić – uważa specjalista.

Dodaje, że notowania spółki w znacznym stopniu już zdyskontowały wyższe ceny, a kurs akcji Synthosu w najbliższych tygodniach będzie pod wpływem trendów cenowych w Azji. – Pamiętajmy, że Unipetrol wznowił w tym tygodniu produkcję w zakładach dostarczających surowiec dla Synthosu. Dzięki temu spółka będzie mogła w większym stopniu niż w poprzednich kwartałach wykorzystać pozytywne tendencje rynkowe – zauważa Niszcz.

Nastawienie do Synthosu zmienili niedawno eksperci DM BOŚ. W ujawnionej przed paroma dniami rekomendacji wycenili akcje firmy na 5,10 zł wobec około 4,70 zł płaconych obecnie na giełdzie. Analitycy tego biura poprawę w segmencie butadienu postrzegają bardziej jako efekt nieplanowych przerw produkcyjnych zakładów petrochemicznych w Azji niż jako skutek poprawy fundamentalnej rynku. – Podchodzimy do dobrych wyników segmentu butadienu z pewnym sceptycyzmem i traktujemy jako tymczasowe zjawisko, oczekując w najbliższych miesiącach powrotu cen surowca na niższy poziom – wyjaśnia Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ. Niemniej zakłada ok. 70 mln zł dodatkowej EBITDA w długim okresie dla segmentu kauczuku. Jednocześnie spodziewa się w nadchodzących kwartałach pozytywnego wpływu na skonsolidowaną EBITDA powrotu dostaw surowców petrochemicznych z zakładu w Litvinovie. – Ze względu na tańsze dostawy surowców pozytywny efekt w skali roku może wynieść 50–100 mln zł. W naszej ocenie baza historycznych wyników dla nadchodzących kwartałów nie będzie szczególnie wymagająca – ocenia Prokopiuk.