Od połowy czerwca miedź na giełdzie w Londynie podrożała o 17 proc., do ponad 6,6 tys. USD za tonę – ostatni raz taki kurs zanotowano w listopadzie 2014 r. Przełożyło się to na wzrost notowań akcji KGHM o kilkanaście procent. Obecny kurs to prawie 125 zł – ten poziom był kilka razy bez skutku testowany na przełomie lipca i sierpnia.
Ostatni mocny zryw notowań czerwonego metalu miał miejsce jesienią 2016 r., po wygranej Donalda Trumpa, który zapowiadał wielkie inwestycje infrastrukturalne w USA. Miedź podrożała w niecałe dwa miesiące o blisko 30 proc., do 5,95 tys. USD za tonę. To pociągnęło kurs KGHM – akcje podrożały o ponad 40 proc., do 98 zł.
Obecnie obserwowany wzrost notowań miedzi w dolarach robi wrażenie – cena jest o ponad 40 proc. wyższa niż przed poprzednią falą zwyżek po triumfie Trumpa. Przeliczając na naszą walutę, nie jest już tak różowo. Jesienią ub.r. kurs miedzi skoczył o 35 proc., do 24,9 tys. zł za tonę. Dzisiejsza wycena to jednak 24,1 tys. zł – po 15-proc. wzroście od czerwcowego dołka.
Popyt i strajki
– W ostatnich dniach na wykresie miedzi widać wyraźną siłę strony popytowej – komentuje Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ. – W zwyżkach cen tego surowca nie przeszkodziły nawet rozczarowujące dane z chińskiej gospodarki, które pojawiły się w minionym tygodniu (dynamiki produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej oraz inwestycji w aglomeracjach za lipiec były niższe od oczekiwań). Pomagał za to słaby amerykański dolar, a także nieustające problemy w indonezyjskiej kopalni miedzi Grasberg, drugiej największej kopalni miedzi na świecie. Po konflikcie Freeport-McMoRan, właściciela kopalni, z indonezyjskim rządem w sprawie eksportu miedzi i związanym z nim wstrzymaniem wydobycia koncern musiał zwolnić pracowników, którzy wywołali protesty uniemożliwiające kopalni funkcjonowanie w pełni możliwości – dodaje.