– Projekt przyspieszył jeszcze w końcówce prezesury Wojciecha Jasińskiego w PKN Orlen, o czym świadczy wyznaczenie cztery–pięć miesięcy temu w obu rafineriach pełnomocników w randze dyrektorów do koordynowania i przeprowadzenia procesu – argumentuje mec. dr hab. Filip Elżanowski, wspólnik zarządzający w kancelarii ECh&W. Informacje o wzmożeniu prac wokół fuzji i ludziach zaangażowanych do analiz potwierdziły jeszcze dwa niezależne od siebie źródła związane z sektorem energetycznym i zbliżone do rządu.
Z kolei doradcy zbliżeni do sektora paliwowego wskazują oprócz tego na większą niż wcześniej częstotliwość zapytań rafinerii dotyczącą procesów optymalizacji i restrukturyzacji charakterystycznych przy takich połączeniach.
Większa siła na świecie
Żadna ze spółek nie odpowiedziała na pytania o harmonogram czy stopień zaawansowania analiz. Ze źródeł zbliżonych do rządu wynika jednak, że wstępny plan jest nakreślony od kilku miesięcy, a jego rozpisanie na poszczególne etapy zaplanowano na ten rok. Projekt wydaje się mieć zielone światło zarówno od premiera Morawieckiego, który jest zwolennikiem umacniania pozycji naszych firm za granicą, jak i u ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, szukającego chętnych do podziału ryzyka przy atomie.
– Dla Orlenu połączenie z Lotosem byłoby krokiem w kierunku dalszego budowania pozycji wśród największych spółek paliwowych na świecie. Nie dałoby to PKN Orlen pozycji porównywalnej z konkurencyjnym BP, Shell czy Saudi Aramco. Ale zwiększenie skali biznesu o około 25 proc. (liczonej przychodami), pozwoliłoby Orlenowi zostawić w tyle OMV – innego znaczącego gracza w Europie Środkowej – oraz skrócić dystans pod względem skali np. do hiszpańskiego Repsolu – argumentuje Krystian Kamyk z A.T. Kearney. W jego ocenie fuzja dałaby też siłę negocjacyjną przy staraniu się o nowe złoża czy zwiększenie możliwości generowania gotówki na strategiczne projekty państwa np. atom.
Korzyści i rafy
Analitycy giełdowi dużo większe korzyści dla obu rafinerii wynikające z ich połączenia widzą w Polsce. Tu wskazują zarówno na możliwość efektywniejszego wykorzystania instalacji przetwórczych i sensowniejsze rozplanowanie logistyki na terenie kraju. W zasięgu ręki byłyby też znaczące synergie kosztowe, zwłaszcza jeśli na giełdzie byłaby tylko jedna spółka i doszłoby do likwidacji dublujących się stanowisk. – Dobra pozycja Orlenu umożliwiałaby również zbudowanie części petrochemicznej w gdańskiej rafinerii – dodaje Krzysztof Pado z DM BDM.