Jak wynika z informacji przekazanych „Parkietowi" przez Urząd Regulacji Energetyki, w 2017 r. łącznie 16 przedsiębiorców powiadomiło regulatora o niedoborach. Zgłoszone obniżenia dotyczyły 30 źródeł wytwarzania prądu lub ciepła. Zdarzali się także „recydywiści". W pięciu przypadkach stan zapasów spadł ponownie po wcześniejszym uzupełnieniu. Chodzi o zakłady PGNiG Termiki, Grupy Azoty, PGE GiEK, Energetyki Cieplnej Opolszczyzny i Zakładu Energetyki Cieplnej Katowice. Z kolei jedno źródło (lubelski Megatem) miało taki problem aż trzykrotnie w ub.r.

– Wobec przedsiębiorstw podjęto działania kontrolno-wyjaśniające. W ich trakcie stwierdzono, że w większości przypadków niższe zapasy paliw zaistniały z przyczyn niezależnych, a uzupełnianie do wymaganego poziomu nastąpiło w przewidzianych ustawowo terminach – wyjaśnia URE. Regulator wskazuje na to, że w 17 przypadkach wytwórcy uzupełnili niedobory już w 2017 r. Jednak nawet w kwietniu tego roku dwie firmy zgłosiły stan paliwa poniżej wymagań.

Eksperci są zgodni, że takiej kumulacji problemu wcześniej nie było. Z kolei przedsiębiorcy już informują nas, że takich sytuacji nie uda się uniknąć jesienią i zimą tego roku. To efekt zaniechań inwestycyjnych na Śląsku. Tamtejsze kopalnie PGG sprzedają surowiec tylko w ramach długoletnich kontraktów, a i w ich przypadku konstrukcja umów pozwala na niedostarczenie do 20 proc. zamówionej ilości węgla.

– Ten problem będzie się pogłębiał – wtóruje Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. – Wydobywamy coraz mniej węgla i w coraz trudniejszych warunkach geologicznych. Z kolei przychylność wobec importowanego surowca jest umiarkowana – tłumaczy Steinhoff. Zwraca też uwagę na minimalny stan zapasów na zwałach.