To reakcja na dalsze zwyżki notowań miedzi – surowiec wyceniany jest na giełdzie w Londynie na blisko 10,4 tys. USD za tonę, czyli wyżej niż podczas szczytu w lutym 2011 r. Na wieloletnich maksimach, chociaż niekoniecznie na rekordowych poziomach względem hossy w 2011 r., są notowania innych globalnych koncernów wydobywczych.

Miedź od kwietnia ponownie mocno drożeje. W zeszłym miesiącu analitycy Goldman Sachs stwierdzili, że mocny popyt w zderzeniu z nienadążającą podażą wyniosą notowania metalu do 15 tys. USD w ciągu czterech lat. Analitycy nazwali miedź nową ropą ze względu na mnogość zastosowań, m.in. w branży zielonej energii i elektrycznych aut.

Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ, zgadza się, że cena metalu rośnie na fali optymizmu co do globalnego popytu w związku z poprawiającą się po pandemii sytuacją w przemyśle. Zwyżki to także efekt słabości amerykańskiej waluty. Zwraca jednak uwagę, że w ostatnim czasie zakupy surowca osłabły, szczególnie w Chinach – metal stał się po prostu za drogi. Zdaniem Sierakowskiej najnowsza fala dynamicznego wzrostu notowań to efekt napływu kapitału o charakterze spekulacyjnym. „O zwyżkach cen miedzi do najwyższych poziomów od lat było głośno już od dłuższego czasu, rynek ten stał się mekką dla inwestorów poszukujących dużej zmienności i solidnego trendu wzrostowego. To stwarza coraz większe zagrożenie równie dynamiczną korektą" – ostrzega analityk.

W poniedziałek zarząd zarekomendował wypłatę dywidendy w wysokości 1,5 zł na akcję. Ostatni raz spółka dzieliła się zyskiem za 2016 r. – było to po 1 zł na walor. ar