Walutowe zapasy i obligacyjne niepokoje

Tydzień na rynkach › Początek roku przynosi kontynuację dobrych nastrojów na giełdach, przepychankę między euro i dolarem oraz nerwowość na rynku obligacji.

Aktualizacja: 13.01.2018 19:22 Publikacja: 13.01.2018 18:29

Uwagę inwestorów w ostatnich dniach przyciągają przede wszystkim wydarzenia na rynku walutowym i skarbowych papierów dłużnych. Czynników ryzyka można wypatrywać właśnie w tych dwóch obszarach rynku finansowego. Na zmagania wspólnej waluty z dolarem ze szczególnym niepokojem spoglądają zarówno główne giełdy europejskie, jak i emerging markets. Te pierwsze byłyby szczęśliwe z umocnienia się dolara, drugie zaś z jego osłabienia.

Choć dotychczasowa wymiana ciosów między głównymi walutami na razie nie przyniosła wyraźnego rozstrzygnięcia, wiele wskazuje na to, że euro wyjdzie z niej zwycięsko. Rozpoczęty w poniedziałek kontratak dolara został powstrzymany przez czwartkową publikację protokołu z poprzedniego posiedzenia EBC. Wynika z niego wyraźnie, że Mario Draghi wkrótce zacznie oswajać inwestorów z wizją zamykania punktu skupu obligacji, kończenia z ujemną stopą depozytową i podwyższania głównej stopy procentowej. Jeśli chciałby uczynić to w miarę bezboleśnie, powinien uważnie studiować doświadczenia Fed w zakresie forward guidance z ostatnich kilku lat.

Za przewagą wspólnej waluty przemawia też, poza doskonałymi danymi makro ze strefy euro, retoryka części przedstawicieli rezerwy federalnej, sugerująca zasadność wstrzymania się z podwyżkami stóp w USA oraz ich wątpliwości w kwestii powrotu inflacji. Nie bez znaczenia, przynajmniej krótkoterminowo, może też być niedawne ostrzeżenie agencji Fitch, dotyczące możliwość obniżenia ratingu kredytowego Stanów Zjednoczonych, w związku ze zbliżającą się koniecznością podwyższenia limitu zadłużenia amerykańskiej administracji.

O ile trwająca od połowy grudnia ubiegłego roku zwyżka rentowności niemieckich dziesięcioletnich obligacji skarbowych nie budzi zbyt wielkich emocji, to inwestorzy nerwowo spoglądają na to, co dzieje się z amerykańskim odpowiednikiem tych papierów. Ich rentowność w środę przez moment dotarła w okolice 2,6 proc. Obawy dotyczą nie tylko wzrostu kosztów finansowania w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim możliwości uruchomienia procesu przepływu kapitałów między rynkiem akcji i papierów dłużnych oraz między poszczególnymi segmentami rynku obligacji.

Zamieszanie, jakie powstało w związku z pogłoskami sugerującymi ograniczenie przez Chiny zakupów amerykańskich obligacji, tylko podsyciło niepokój, ale nie to wydaje się największym problemem, tym bardziej że taki scenariusz wydaje się bardzo mało prawdopodobny, a dodatkowo pogłoski te zostały szybko zdementowane. Guru obligacji, tacy jak choćby Bill Gross, ostrzegają przed bessą na tym rynku, ale także znani eksperci giełdowi obawiają się co najmniej głębszej korekty na rynku akcji, gdy rentowność amerykańskich papierów dłużnych pójdzie w górę. Ryzyko będzie rosło wraz ze zbliżaniem się jej do 3 proc.

Główne giełdy w dobrej formie

Na wiodących światowych parkietach wciąż przeważają dobre nastroje, choć miejscami widoczne są sygnały mogące świadczyć o zbliżającej się korekcie. Bezkonkurencyjna pozostaje Wall Street, gdzie dzień bez nowego historycznego rekordu jest wydarzeniem wyjątkowym. Dow Jones, który 4 stycznia przekroczył 25 tys. pkt, tydzień później zameldował się powyżej 25,5 tys., zwyżkując od początku roku o 3,5 proc. Po krótkiej przerwie z końca ubiegłego roku, hossa zaczyna nabierać nowej dynamiki. Niemal identycznie wygląda sytuacja w przypadku S&P500, który w miniony czwartek ze sporym naddatkiem pokonał 2750 pkt. Zadyszki nie widać też na Nasdaq Composite, który od początku roku poszedł w górę o 4,5 proc. Inwestorzy niewiele sobie robią z pojawiających się coraz częściej ostrzeżeń rynkowych guru, kupują akcje, licząc na sowite zyski i nie zwracając uwagi na ryzyko.

Niewielką realizację zysków widać w przypadku Nikkei, który w miniony wtorek osiągnął poziom najwyższy od 1991 r. Trochę bardziej nerwowo zrobiło się od środy we Frankfurcie, gdzie DAX w ciągu dwóch dni stracił niecały 1 proc., ale zdołał się utrzymać powyżej 13 200 pkt. To połowa dystansu między niedawnym szczytem w okolicach 13 400 pkt a „krytycznym" z punktu widzenia bezpieczeństwa byków poziomem 13 000 pkt. Niemieccy inwestorzy mają dylemat, czy cieszyć się z bardzo dobrej koniunktury gospodarczej, czy obawiać silnego euro. Ten drugi czynnik wyraźnie ich deprymuje już od dłuższego czasu. Pewną barierą dla kontynuacji hossy pozostaje wciąż niepewność w sferze polityki, związana z przedłużającym się konstruowaniem koalicji mogącej stworzyć rząd w Niemczech, jak i ze zbliżającymi się wyborami we Włoszech.

Ropa coraz droższa

W miniony czwartek cena ropy typu Brent osiągnęła przez moment okrągłe 70 USD dolarów za baryłkę, a notowania WTI zbliżyły się do 65 dolarów, osiągając poziomy najwyższe od grudnia 2014 r. W przypadku surowca amerykańskiego trwający od czerwca ubiegłego roku rajd przyniósł zwyżkę o 21 dolarów, czyli o prawie 50 proc., brent zaś podrożał o 24 dolary, czyli o 54 proc. Zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak i w dłuższym horyzoncie sytuacja na rynku nie zmieniła się w ostatnim czasie. Średnioterminowo należy liczyć się z wyraźnie niższymi poziomami notowań.

Prognozy analityków na 2018 r. nie są raczej wygórowane i mieszczą się w przedziale od 40 do 60 dolarów, przy średniorocznym poziomie w okolicach 55–56 USD za baryłkę. Wiele wskazuje na to, że obecnie inwestorami kierują motywy spekulacyjne. Surowce wskazywane są jako ta klasa aktywów, która może przynieść w tym roku spore zyski i wiele wskazuje na to, że tu właśnie płynie mniej i bardziej gorący kapitał. Jednak w niektórych przypadkach, tam gdzie brak silnych podstaw fundamentalnych, taka strategia może się okazać ryzykowna. A ropa do takiej kategorii należy.

Dynamiczny wzrost ma miejsce także na charakteryzującym się dużą zmiennością rynku gazu ziemnego. Jego notowania w ostatnich dniach poszły w górę o prawie 12 proc., ale nie ma tu mowy o żadnych rekordach, a wręcz o kontynuacji spadkowej tendencji, trwającej od grudnia 2016 r. Obserwując działania i deklaracje chińskich władz, zdecydowanie zmierzających w kierunku preferowania mniej szkodzących środowisku źródeł energii, można się spodziewać zmiany trendu. W grudniu został przyjęty plan zakładający dla północnych Chin 50-proc. udział czystych paliw do celów grzewczych do 2019 r. i osiągnięcie 70 proc. do 2021 r. Węgiel ma być zastępowany właśnie między innymi gazem, a egzekwowanie zmian struktury przebiega dość rygorystycznie.

Spadkowa korekta trwa na rynku większości metali przemysłowych. W przypadku miedzi jej niewielki impet w ostatnich dniach jeszcze bardziej wyhamował, ale notowania kontraktów zbliżyły się do 320 centów za funt. Bardziej dynamiczne spadki widoczne są na rynku aluminium, którego ceny w minionym tygodniu poszły w dół o ponad 2 proc., a od początku roku zniżkują o 3,5 proc. Wciąż drożeje natomiast nikiel, którego notowania osiągnęły poziom najwyższy od połowy 2015 r., jednak w tym przypadku w ostatnich miesiącach miały miejsce dwie dynamiczne fale spadków. Zniżki przeważają na rynku surowców rolnych, a najmocniej tanieją cukier, kawa i mleko.

Po przekroczeniu w pierwszych dniach obecnego roku 1320 dolarów za uncję, rajd złota wyraźnie wytracił dynamikę, jednak notowania wciąż trzymają się w okolicy tego poziomu, reagując dość nerwowo na zmiany sytuacji na rynku walutowym. Kierunek ruchu będzie zależeć od kondycji dolara oraz nastawienia inwestorów do ryzyka. Indeks CRB po krótkiej korekcie, pod koniec tygodnia powrócił do poziomu najwyższego od stycznia 2017 r.

EBC pomógł GPW

Główne indeksy warszawskiego parkietu zaczęły miniony tydzień od ataku na szczyt z października ubiegłego roku, a już w czwartek broniły najbliższych poziomów wsparcia. Sformułowanie użyte w komentarzu po pierwszym tygodniu 2018 r. wciąż więc pozostaje aktualne, a nawet zyskało jeszcze mocniejsze potwierdzenie. WIG20 zdołał utrzymać się powyżej 2500 pkt w dużej mierze dzięki zdecydowanie jastrzębiej wymowie protokołu z poprzedniego posiedzenia EBC. Jego publikacja doprowadziła w czwartkowe popołudnie do dynamicznego osłabienia dolara, poprawiając jednocześnie sytuację emerging markets i umożliwiając naszemu indeksowi największych spółek zwyżkę o prawie 1 proc., mimo początkowej słabej formy. Warszawskie byki powinny więc trzymać kciuki za przecenę amerykańskiej waluty, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki radykalnie zmieniła nastawienie do wszystkich blue chips, poza akcjami CCC, które jako jedyne kończyły czwartkową sesję na minusie.

Perspektywa ponownego rychłego szturmu na wspomniany szczyt jest więc jak najbardziej prawdopodobna, jeśli dolar pozwoli. Większe szanse wydaje się w tych zmaganiach mieć indeks szerokiego rynku, a gdyby zakończyły się sukcesem, mielibyśmy mocny byczy sygnał, otwierający drogę do przypomnienia sobie o poziomie historycznego szczytu z 2007 r., do którego brakuje zaledwie około 3,5 proc.

Choć największą nerwowość można było w ostatnich dniach obserwować w segmencie średnich spółek, nie należy z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Do środowego, sięgającego prawie 1,5 proc. spadku mWIG40, w dużej mierze przyczyniała się przekraczająca 8 proc. przecena walorów Kruka. Dzień później indeks zyskał nieoczekiwanie obrońcę, którym okazały się papiery CD Projektu. Ich mocna, ponad 6-proc. zwyżka pozwoliła zamortyzować negatywny wpływ akcji windykacyjnego potentata, widoczny również w czwartek. Kruk rozczarowuje inwestorów już od dobrych paru miesięcy i nie będzie mu łatwo wrócić do łask bez utrzymania dynamiki wyników finansowych, do jakiej zdążył ich wcześniej przyzwyczaić.

Znacznie lepsze perspektywy w tym względzie ma CD Projekt, ale kłopot dla indeksu średniaków w tym, że ta spółka prawdopodobnie wkrótce przejdzie do wyższej ligi, czyli do WIG20, więc mWIG40 straci atutowego „asa", zyskując prawdopodobnie Asseco, czyli zawodnika o mniejszym potencjale (choć akurat od początku roku jego akcje rosną o 7 proc., czyli prawie tyle samo, co papiery CD Projektu). Przeglądając skład indeksu, warto zwrócić uwagę na słabsze ostatnio zachowanie akcje Dino, które po imponującym rajdzie weszły ostatnio w fazę nieco poważniejszej korekty, tracąc w ciągu czterech sesji ponad 6 proc., czyli zaliczając najsłabszy tydzień w krótkiej giełdowej historii.

W wysokiej formie w minionym tygodniu utrzymywał się sWIG80, rosnąc w ciągu pierwszych czterech sesji o prawie 1 proc., a więc najmocniej spośród głównych indeksów. Kontynuuje więc trwającą od dziewięciu tygodni (z jednym potknięciem) zwyżkę, a co więcej, w czwartek udało mu się sforsować 15 tys. punktów, poziom który ma znaczenie nie tylko psychologiczne. Co ciekawe, od początku roku wskaźnik najmniejszych spółek zyskuje 2,8 proc., tylko minimalnie ustępując indeksowi blue chips. Warto obserwować dalszy przebieg ich rywalizacji, pamiętając, że wśród analityków przeważa pogląd, że większe szanse w tym roku ma sWIG80.

Recenzje
Dlaczego należy walczyć z pseudoproduktywnością
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Recenzje
Poborowa armia nie musi być ciężarem dla gospodarki
Recenzje
Czy prace nad AI poszły już zbyt daleko?
Recenzje
Prywatna wojna z Kimami
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Recenzje
Historia od podszewki
Recenzje
Krwawy kobalt, który napędza społeczeństwo cyfrowe