Uwagę inwestorów w ostatnich dniach przyciągają przede wszystkim wydarzenia na rynku walutowym i skarbowych papierów dłużnych. Czynników ryzyka można wypatrywać właśnie w tych dwóch obszarach rynku finansowego. Na zmagania wspólnej waluty z dolarem ze szczególnym niepokojem spoglądają zarówno główne giełdy europejskie, jak i emerging markets. Te pierwsze byłyby szczęśliwe z umocnienia się dolara, drugie zaś z jego osłabienia.
Choć dotychczasowa wymiana ciosów między głównymi walutami na razie nie przyniosła wyraźnego rozstrzygnięcia, wiele wskazuje na to, że euro wyjdzie z niej zwycięsko. Rozpoczęty w poniedziałek kontratak dolara został powstrzymany przez czwartkową publikację protokołu z poprzedniego posiedzenia EBC. Wynika z niego wyraźnie, że Mario Draghi wkrótce zacznie oswajać inwestorów z wizją zamykania punktu skupu obligacji, kończenia z ujemną stopą depozytową i podwyższania głównej stopy procentowej. Jeśli chciałby uczynić to w miarę bezboleśnie, powinien uważnie studiować doświadczenia Fed w zakresie forward guidance z ostatnich kilku lat.
Za przewagą wspólnej waluty przemawia też, poza doskonałymi danymi makro ze strefy euro, retoryka części przedstawicieli rezerwy federalnej, sugerująca zasadność wstrzymania się z podwyżkami stóp w USA oraz ich wątpliwości w kwestii powrotu inflacji. Nie bez znaczenia, przynajmniej krótkoterminowo, może też być niedawne ostrzeżenie agencji Fitch, dotyczące możliwość obniżenia ratingu kredytowego Stanów Zjednoczonych, w związku ze zbliżającą się koniecznością podwyższenia limitu zadłużenia amerykańskiej administracji.
O ile trwająca od połowy grudnia ubiegłego roku zwyżka rentowności niemieckich dziesięcioletnich obligacji skarbowych nie budzi zbyt wielkich emocji, to inwestorzy nerwowo spoglądają na to, co dzieje się z amerykańskim odpowiednikiem tych papierów. Ich rentowność w środę przez moment dotarła w okolice 2,6 proc. Obawy dotyczą nie tylko wzrostu kosztów finansowania w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim możliwości uruchomienia procesu przepływu kapitałów między rynkiem akcji i papierów dłużnych oraz między poszczególnymi segmentami rynku obligacji.
Zamieszanie, jakie powstało w związku z pogłoskami sugerującymi ograniczenie przez Chiny zakupów amerykańskich obligacji, tylko podsyciło niepokój, ale nie to wydaje się największym problemem, tym bardziej że taki scenariusz wydaje się bardzo mało prawdopodobny, a dodatkowo pogłoski te zostały szybko zdementowane. Guru obligacji, tacy jak choćby Bill Gross, ostrzegają przed bessą na tym rynku, ale także znani eksperci giełdowi obawiają się co najmniej głębszej korekty na rynku akcji, gdy rentowność amerykańskich papierów dłużnych pójdzie w górę. Ryzyko będzie rosło wraz ze zbliżaniem się jej do 3 proc.