Nie ma co się oszukiwać – akcje małych i średnich spółek, w których akcjonariacie są TFI, to dziś bardzo ryzykowny temat i zdecydowanie lepiej pozostać z boku oraz poczekać na rozwój sytuacji.
Czytaj także: Rynki wschodzące budzą wiele niepokojów, a sytuację ratują Stany Zjednoczone
Krew na „misiach"
Jak dotąd inwestycję w akcje „misiów" można było podsumować krótko: w końcu muszą kiedyś odbić. Okazuje się jednak, że dno na mWIG40, a szczególnie na sWIG80, jest jeszcze dużo niżej. Dziś mało kto wspomina już o szansach poprawy wyników „misiów" – dużo ważniejszy jest skład akcjonariatu. Z niektórych TFI bowiem kapitał najwyraźniej wycieka dużym strumieniem i aby obsłużyć umorzenia są zmuszone wyprzedawać akcje, co jeszcze mocniej rozpędza przecenę. Jak długo jeszcze będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją dziś mało kto jest w stanie powiedzieć. Atmosferę dodatkowo podgrzewają pogłoski o karach KNF dla TFI.
USA zaskakują pozytywnie
Na wrzesień zdecydowanie lepiej pozostać przy akcjach polskich dużych spółek, a także na rynkach rozwiniętych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Warszawskim blue chips pomaga choćby przekwalifikowanie do grona rynków rozwiniętych w indeksach FTSE oraz STOXX. – Dobre zachowanie WIG20 odpowiadającego za około dwie trzecie całego rynku jest wystarczającym powodem, aby zacząć akumulować fundusze inwestycyjne akcji, mając dłuższy horyzont inwestycyjny – przyznaje Izabela Sajdak, zarządzająca w BPS TFI.
Jak przyznaje Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbca TFI, sytuacja na rynkach rozwiniętych jest wciąż dobra. – Jak się okazuje, moja niewiara w amerykańską gospodarkę i spółki technologiczne okazała się przedwczesna – podkreśla. – Dane makro ze strefy euro ulegają zgodnie z oczekiwaniami poprawie, gospodarka amerykańska zaś wbrew obawom nie wykazuje objawów zadyszki – podsumowuje Zatryb. Więcej wątpliwości ma prezes Altusa Krzysztof Mazurek, który zwraca uwagę, że zagraniczne indeksy są już po niemalże 10-letnich nieprzerwanych zwyżkach.