Z danych URE wynika, że w ciągu najbliższych 13 lat bilans mocy w systemie energetycznym mocno się skurczy. Czy może być tak, że zabraknie nam prądu?
Zasadniczym problemem jest to, że wycofujemy z użycia moce w pełni sterowalne i zastępujemy je mocami mniej dyspozycyjnymi, zależnymi od warunków atmosferycznych. Jeśli spojrzymy na to, ile nowych megawatów powstanie w energetyce w najbliższych latach, to bilans ten wygląda optymistycznie. Natomiast problemem będzie zapewnienie odpowiedniej mocy w systemie w poszczególnych godzinach, właśnie ze względu na brak sterowalności nowych źródeł. Tę lukę trzeba czymś zapełnić i jest na to wiele sposobów. Jednym z nich jest import energii. Myślę jednak, że warto problem ten rozwiązać lokalnie. Można spróbować stabilizować odnawialne źródła energii np. przez budowę instalacji hybrydowych, które dzięki łączeniu różnych technologii są bardziej stabilne. Oczywiście nie pokryje nam to luki w pełnej skali, dlatego też potrzebne są w pełni sterowalne jednostki wytwórcze i myślę, że tutaj ważną rolę odegrają bloki gazowe.
Aktualna sytuacja na ryku energii wygląda tak, że ceny uprawnień do emisji CO2 drastycznie rosną, a w ślad za tym także ceny energii na giełdzie. Czy to pana niepokoi?
Oczywiście, bo będzie to miało odzwierciedlenie w rachunkach za prąd nas wszystkich – obywateli i przedsiębiorstw, a następnie przełoży się na ceny towarów i usług. Niewątpliwie ceny energii w Polsce są w bardzo dużym stopniu obciążone kosztami emisji CO2. Uprawnienia do emisji w czerwcu kosztowały już 55 euro/t i nawet więcej. To około 245 zł – wartość samego podatku węglowego, który wlicza się do ceny energii. A przypomnijmy, że jeszcze w 2018 r. ceny energii sięgały poniżej 200 zł. Tak duży wzrost jest niepokojący. Zaczęliśmy ciężko pracować, by zmienić tę sytuacją, i świadczy o tym zmieniająca się struktura krajowego miksu energetycznego. Instalujemy coraz więcej OZE, m.in. fotowoltaiki, która zwłaszcza w okresie letnim zaczyna już odgrywać istotną rolę w systemie. Zielona energia jest oczywiście tańsza. Pamiętajmy jednak, że większy udział OZE ze względu na problemy ze stabilnością, przewidywalnością pracy pociąga za sobą konieczność inwestycji w sieci i tworzenia rezerw, a to też są ogromne koszty.