Lubi mieć, jak to nazywa „fun" z realizowanych zadań i osiąganych wyników. Najbardziej denerwuje go, gdy jego pracownicy zrzucają winę na innych i nie potrafią wziąć na siebie odpowiedzialności. Szybko podejmuje decyzje, ale nie jest u niego łatwo wynegocjować podwyżkę.
– Lubię, gdy coś jest robione, nawet jeśli szanse powodzenia projektu wynoszą 80, a nie 100 procent. To lepsze niż rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze, zbyt długie zastanawianie się nad szansami, a potem okazja przelatuje koło nosa – mówi nowy szef grupy Allianz w Polsce.
Jak najszybciej i do sedna
Przygodę z ubezpieczeniami zaczął na studiach, właśnie na ten temat pisał pracę magisterską, a później bronił pracy doktorskiej na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Szybko doszedł jednak do wniosku, że kariera naukowa to nie jego droga i został zrekrutowany do firmy consultingowej McKinsey & Company. – To świetna szkoła projektowej pracy, wyciągania wniosków i szybkiego łączenia faktów – mówi Jaworski.
W consultingu spędził z przerwą sześć lat. Mówi, że to właśnie z tamtych czasów nabrał nawyku szybkiego niecierpliwienia się w rozmowach ze współpracownikami. Irytuje go, gdy ktoś robi za długi wstęp, chce od razu słyszeć konkrety. Narzeka na to część pracujących z nim ludzi. – Zawsze wygląda na znudzonego, jakby chciał, żeby człowiek już sobie poszedł. Ostentacyjnie bawi się telefonem czy innymi gadżetami – mówi jedna z osób, która z nim pracowała.
Ale nie wszystkim to przeszkadza. – Ja jestem podobny, też lubię nowinki technologiczne gadżety, więc z Witkiem dobrze się dogadywaliśmy. Jest dowcipny, z głową pełną pomysłów i wizji, skacze z tematu na temat, za czym niektórym trudno nadążyć. Może faktycznie głównym księgowym to by nie mógł być, ale w swojej specjalizacji taki styl bycia sprawdza mu się doskonale – mówi Przemysław Dąbrowski, członek zarządu grupy PZU ds. finansowych.