Acard przed debiutem działał

Trzy lata temu pytany, czy denerwuje się, wprowadzając na GPW pierwszą polską kopalnię, odpowiadał, że nie, bo bierze przeciwzawałowy Acard. Dziś Mirosław Taras, szef Bogdanki, kieruje największą kopalnią w kraju.

Aktualizacja: 19.02.2017 05:07 Publikacja: 26.06.2012 06:30

Pytania do Mirosława Tarasa, prezesa Lubelskiego Węgla Bogdanka fot. Bartłomiej Zurawski

Pytania do Mirosława Tarasa, prezesa Lubelskiego Węgla Bogdanka fot. Bartłomiej Zurawski

Foto: Archiwum

Ze związkowcami ma względny spokój, zważywszy na wieczne swary na Śląsku. Z resztą zarządu współpracuje od lat, więc i tu kłopotów brak. Prezes JSW Jarosław Zagórowski nazwał kiedyś kierowaną przez Mirosława Tarasa Bogdankę „kurą znoszącą złote jajka". Niby nic dodać, nic ująć, ale inwestorzy śledzący sytuację kopalni doskonale wiedzą, że teraz prezes Bogdanki stara się za wszelką cenę doprowadzić do zapowiadanego wzrostu wydobycia węgla (w tym roku ma wynieść ponad 8 mln ton wobec nieco ponad 5,8 mln ton w roku ubiegłym, od 2014 r. ma to być 11,5 mln ton rocznie), ale nie tylko. Ostatnie walne ograniczyło kompetencje zarządu na rzecz rady nadzorczej. Będą zgrzyty? Pokaże to czas. Jednak na razie Bogdanka w opinii ekspertów jest jedną z najlepiej zarządzanych firm.

Kibice futbolu go nie lubią

Urodzony w 1955 r. Mirosław Taras jest prezesem Bogdanki od lutego 2008 r. Do rekordu kadencji np. szefującego Lotosowi od dekady Pawła Olechnowicza jest mu więc daleko, ale rynek ocenia go bardzo pozytywnie.

Z Bogdanką na różnych stanowiskach (był przez jakiś czas nawet rzecznikiem prasowym) związany jest od 1980 r. Wtedy bowiem ukończył projektowanie i budowę kopalń na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej (w 1996 r. w warszawskiej SGH ukończył podyplomowo zarządzanie finansami przedsiębiorstw).

Nie znaczy to jednak, że specyfiki Śląska nie poznał – a i owszem. Z najprzeróżniejszymi detalami obyczajowymi karczm włącznie (dziś brak śląskiego akcentu nie jest w nich już aż tak rażący jak kiedyś). Ale jednak wrócił na rodzinną Lubelszczyznę, gdy tylko jasne okazało się, że w nowym zagłębiu mają budować kopalnie (miało być ich w sumie siedem, ale w efekcie na razie powstała jedna, ale za to największa w Polsce).

Największe kłopoty Taras miał chyba jednak nie z górnikami, ale z... kibicami piłki nożnej (i to nie tylko dlatego, że uważa, że nasza reprezentacja gra fatalnie, co powtarzał od początku UEFA Euro 2012). Najpierw, gdy kopalnia, która dołożyła do modernizacji stadionu w Łęcznej 3,5 mln zł, zmniejszyła finansowanie ówczesnego Górnika Łęczna (zdaniem kibiców to dlatego, że prezes woli motory niż piłkę), gdy z ekstraklasy wyleciał, a potem, gdy Bogdanka została tytularnym sponsorem klubu, który dziś nazywa się GKS Bogdanka (de facto była to jedyna możliwość zwiększenia finansowania klubu).

Sam Taras miłości do jednośladów wcale się nie wypiera. Bogdanka zresztą jest tytularnym sponsorem motocyklowej ekipy Bogdanka Racing (w 2010 r. team ten był pierwszym polskim zespołem startującym w pełnym cyklu Mistrzostw Świata WSBK).

Ale motory to niejedyna pasja szefa Bogdanki. Gdy chce zniknąć – wyjeżdża w polską głuszę na polowanie.

Spokój najważniejszy

– Wyniki Bogdanki i postęp w realizacji jej planów strategicznych przemawiają jednoznacznie za prezesem Tarasem. Bogdanka jest swego rodzaju „samograjem" – najważniejsze więc to nie przeszkadzać w realizacji wizji nakreślonej na samym początku – mówi „Parkietowi" Paweł Puchalski, szef analityków DM BZ WBK. – Widząc, jak wysoka wydajność jest uzyskiwana na polu Stefanów, spółka słusznie podjęła decyzję o inwestycji w dodatkowy kompleks strugowy (maszyna do eksploatacji cienkich pokładów warta ok. 150 mln zł – red.) zapewniający ciągłość wydobycia na poziomie ponad 11 mln ton od 2014 r. – dodaje.

– Wiadomo, że spółka ma nową strategię przygotowaną na lata 2014 – 2020 i po jej prezentacji będzie można więcej powiedzieć o samym prezesie, aczkolwiek z dotychczasowych jego sugestii można wyczytać, iż dla niego optymalnym rozwiązaniem byłoby dalsze zwiększanie wydobycia poprzez budowę kopalni na nowych zasobach. W świetle kurczącego się wydobycia z Górnego Śląska można sobie wyobrazić, że za kilkanaście lat Bogdanka może się stać głównym dostawcą węgla we Polsce – podsumowuje Paweł Puchalski.

– Mirosław Taras dał się poznać jako osoba bardzo zaangażowana w budowanie wartości spółki oraz człowiek, który konsekwentnie realizuje założony?plan inwestycyjny. Jego prace oceniam pozytywnie, a Bogdankę jako jedną z lepiej zarządzanych spółek na GPW – powiedział „Parkietowi" Krzysztof Zarychta, analityk DM BDM.

Zdaniem osób z branży górniczej znających Mirosława Tarasa, w tej branży jest to tak naprawdę człowiek jakich mało.

– Łączy on bowiem racjonalność ekonomiczną i doskonałą wiedzę inwestorską z doświadczeniem górniczym i świetną wiedzą o wydobyciu. To rzadka umiejętność w górnictwie węglowym. A tym samym to jego megasiła, ponieważ potrafi rozmawiać i ze związkowcami, i z bankierami. Ciągłość zarządzania Bogdanką pokazuje, że dobry menedżer to stabilizacja spółki i przy okazji gwarancja spokoju społecznego – mówi nam osoba z branży węglowej.

Mirosław Taras zyskał wiele w oczach inwestorów zwłaszcza po wezwaniu New World Resources na Bogdankę, zakończonym niepowodzeniem pod koniec 2010 r. Nie był na nie przygotowany (ruch NWR, a raczej jego termin, był bowiem ogromnym zaskoczeniem dla całego rynku), jednak zareagował błyskawicznie.

Cenę proponowaną w wezwaniu prawie natychmiast nazwał niegodziwą, a cały proceder ocenił jako wrogie przejęcie (wezwanie nie było ustalone z zarządem Bogdanki). Nie wahał się również, by postraszyć NWR zgłoszeniem działań związanych z wezwaniem do Komisji Nadzoru Finansowego. Stał też na stanowisku, że wezwanie zakończy się porażką i nazywał je jedynie epizodem w długiej historii kopalni, której jeszcze w latach 90. groziła likwidacja.

[email protected]

Pytania do Mirosława Tarasa, prezesa Lubelskiego Węgla Bogdanka

Czy po trzech latach od debiutu giełdowego pierwszej polskiej kopalni zmienił się sposób zarządzania Bogdanką?

Uczymy się przecież całe życie. Staramy się zawsze robić wszystko jak najlepiej. Ale na pewno efektywność i zarządzanie są coraz lepsze, bo wprowadziliśmy przecież standardy spółki publicznej. Jestem w fajnej firmie.

A spodziewał się pan 25 czerwca 2009 r., że trzy lata później akcje sprzedawane wówczas za ponad 40 zł w roku 2012 będą prawie trzy razy droższe?

Szczerze? W odniesieniu do kursu akcji Bogdanki mieliśmy naprawdę bardzo, bardzo duże oczekiwania. I dziś ich cena, która odzwierciedla rzeczywistą wartość firmy, nie jest dla mnie jakimś szczególnym zaskoczeniem. Oczywiście wiadomo, że giełda to także miejsce różnego rodzaju spekulacji i wiele się mogło w tym czasie wydarzyć, ale jednak przez te trzy lata, gdy Bogdanka jest na niej notowana, to poza jednym mocnym tąpnięciem związanym z kryzysem w Europie nie było żadnych większych trzęsień ziemi, dlatego kurs akcji naszej kopalni jest stabilny.

A gdyby miał pan pokierować inną kopalnią niż Bogdanka?

Nie zastanawiałem się nad tym, bo Bogdanka to moja pierwsza i ostatnia miłość i jestem jej wierny. Bardzo trudno byłoby mi ją zdradzić, bo tu zaczynałem, tu się uczyłem i rozwijałem, pracując na różnych stanowiskach. Naprawdę miałbym dylemat. Ale hipotetycznie zakładając, gdybym miał pokierować innym zakładem wydobywczym, to starałbym się po prostu, żeby prosperował on nie gorzej od Bogdanki, a może nawet i jeszcze lepiej.

W takim razie co by pan robił, gdyby nie wybrał jednak górnictwa?

To wybrałbym górnictwo (śmiech). Wbrew pozorom odpowiedź wcale nie jest łatwa, jeszcze nikt nie zadał mi takiego pytania... Wydaje mi się, że tak czy owak wybrałbym jednak jakiś rodzaj przemysłu, przecież taką decyzję podejmuje się mniej więcej po szkole, decydując choćby o kierunku studiów. Ja jestem umysłem ścisłym i w związku z tym mam typowo inżynierskie podejście do życia. Według mnie inżynierowie są solą tej ziemi. Inżynier bowiem może być na przykład dobrym finansistą, zarządzającym, ale i przy okazji świetnym humanistą. Ale w drugą stronę to nie działa – niestety humanista nie będzie już dobrym inżynierem...

Prywatnie, co nie jest chyba tajemnicą, jest pan miłośnikiem motocykli. Nie poszedłby pan więc w tym kierunku?

No dobrze, może rzeczywiście gdybym urodził się w nieco innych czasach i żył w innych realiach, to zdecydowałbym się na to, by zostać kierowcą. Ja po prostu uwielbiam się ścigać...

Znaczny wzrost po trzech latach

Bogdanka debiutowała w niełatwym okresie. Jej akcje wyceniano bardzo ostrożnie. Widełki ustalono na 42–48 zł. Gdy zadecydowano, że cena emisyjna wyniesie właśnie 48 zł, a wartość oferty ponad 0,5 mld zł, wielu ekspertów wątpiło w jej powodzenie. Dopiero potem okazało się, że redukcja zapisów w transzy dla inwestorów indywidualnych przekroczyła 80 proc. (nieoficjalnie w transzy instytucjonalnej nadsubskrybcja wyniosła kilkaset proc.). Jednak już w dniu debiutu akcje szybko poszły w górę i na zamknięciu pierwszego notowania kosztowały 61,1 zł. Z dnia na dzień były coraz droższe. Niespełna pół roku po debiucie Skarb Państwa sprzedał pierwsze swoje akcje Bogdanki (dziś ma tam ok. 2 proc. udziałów) – wówczas cena przekraczała 70 zł. A w marcu 2010 r. sprzedał OFE pakiet kontrolny. Rok po debiucie akcje lubelskiej kopalni kosztowały ponad 80 zł. 6 października 2010 r. ich cena osiągnęła 107 zł. To efekt wezwania NWR (Zdenek Bakala proponował 100,75 zł za walor). Choć rynek spodziewał się, że po nieudanym wezwaniu akcje stanieją, w marcu 2012 r. ich cena przekroczyła 130 zł. Od końca kwietnia kurs zamknięcia nie spadł poniżej 120 zł.

Parkiet PLUS
Jaką strategię przyjąć na rynku długu?
Materiał Promocyjny
Monika Kania: Wzmacniamy obecność na rynkach
Parkiet PLUS
Wzrost kosztów odsetkowych wywoływał recesję w USA
Parkiet PLUS
Nieruchomości: Sprzedający godzą się z rzeczywistością
Parkiet PLUS
W Polsce rośnie znaczenie piłki nożnej
Materiał Promocyjny
ESG w Logistyce - budowanie zrównoważonych praktyk biznesowych
Parkiet PLUS
Ruch Chorzów ponosi straty
Parkiet PLUS
Euro 2024 – nie tylko sportowe emocje