Draghi rozkołysał rynki, zamiast uspokoić

Tak duża zmienność jak w czwartek na głównych giełdach europejskich poprzednio wystąpiła w sierpniu ubiegłego roku. Nie sposób przewidzieć, czego można się spodziewać, gdy rynki ochłoną.

Publikacja: 13.03.2016 10:20

Decyzje podjęte przez Europejski Bank Centralny zadowoliły obóz byków, ale późniejsze deklaracje sze

Decyzje podjęte przez Europejski Bank Centralny zadowoliły obóz byków, ale późniejsze deklaracje szefa tej instytucji Mario Draghiego zadziałały na korzyść niedźwiedzi.

Foto: Archiwum

Decyzje podjęte w miniony czwartek przez Europejski Bank Centralny zadowoliły obóz byków, jednak deklaracje, jakie padły po ich ogłoszeniu, zadziałały na korzyść niedźwiedzi. Efektem było rozchwianie nastrojów na rynkach i niepewność w kwestii dalszego rozwoju sytuacji.

Europejski rollercoaster

Odpowiedzią na ogłoszenie decyzji EBC był skok indeksu giełdy we Frankfurcie o prawie 3 proc. DAX na moment zbliżył się do niewidzianego od stycznia poziomu 10 tys. pkt. Zbliżenie było krótkotrwałe i na koniec czwartkowej sesji indeks wylądował niemal równo 500 pkt niżej, tracąc 2,3 proc. w porównaniu ze środowym zamknięciem. Licząc od wspomnianego maksimum, zaliczył 5-proc. tąpnięcie. Tak duża zmienność na głównych giełdach europejskich poprzednio wystąpiła w sierpniu ubiegłego roku, miesiąc przed zakończeniem kilkumiesięcznej fali spadków, której skala sięgnęła 31 proc.

Nie sposób przewidzieć, czego można się spodziewać, gdy rynki ochłoną. Podobnie jak nie sposób dociec, co prezes EBC Mario Draghi chciał osiągnąć, najpierw komunikując podjęcie nadspodziewanie radykalnych decyzji, a w chwilę później sugerując, że dalej już iść w tym kierunku nie można. Prawdopodobnie chodziło o zademonstrowanie przekonania, że to, co zrobiono, jest wystarczające do pobudzenia wzrostu PKB i inflacji. Choć w ciągu ostatnich dwóch lat dynamika gospodarki strefy euro zwiększyła się z zera do 1,6 proc., wiara w to, że ogłoszone w czwartek działania EBC mogą wspomóc ją jeszcze bardziej, jest raczej mizerna. Ekwilibrystyka, polegająca na serwowaniu bankom pożyczek w ramach TLTRO udzielanych po ujemnej stopie procentowej, prawdopodobnie nie skłoni firm do korzystania z kredytów, nawet gdyby banki miały się tym ujemnym prezentem podzielić z przedsiębiorcami, czyli dopłacać im za wzięcie kredytu, zamiast pobierać od nich odsetki, jak czyniły do tej pory.

Symptomatyczne dla czwartkowej reakcji na decyzje EBC i późniejsze deklaracje Mario Draghiego było to, że najbardziej korzystały na tym wskaźniki na parkietach krajów naszego regionu oraz Grecji i Hiszpanii. Tam też indeksy kończyły sesję na plusie. Wyjątkiem były Włochy i Portugalia, gdzie euforia nie dotrwała do końca dnia.

Walutowy efekt grudnia

Zanotowany w czwartek spadek kursu euro w okolice 1,08 dolara i późniejszy skok do 1,12 dolara właściwie nie powinien nadmiernie dziwić. Podobne, sięgające 4 centów wahania, inwestorzy dobrze pamiętają z 3 grudnia ubiegłego roku. Jedyna różnica sprowadza się do tego, że wówczas Mario Draghi rozczarował niedostateczną stanowczością, a teraz skonfundował nadmiernym radykalizmem. Niemniej umocnienie się wspólnej waluty w reakcji na decyzje EBC znacznie trudniej zinterpretować niż spadki na giełdach. Można by się spodziewać korekty i powrotu jej kursu w najbliższych dniach przynajmniej w okolice 1,08 dolara. Trzeba jednak pamiętać, że w najbliższą środę swój werdykt w sprawie stóp ogłosi amerykańska Rezerwa Federalna. Dopiero wówczas będzie być może można liczyć na wykrystalizowanie się jakiejś tendencji na rynku walutowym. Z naciskiem na „być może", bo Fed także jest w niełatwej sytuacji, zarówno z punktu widzenia samej decyzji, jak i komunikacji z rynkiem. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem może być kontynuacja trwającej od 12 miesięcy huśtawki kursu euro między 1,05 a 1,15 dolara, choć od początku roku amplituda jej wahań uległa wyraźnemu zawężeniu wokół poziomu 1,1 dolara.

Czwartkowa burza nie ominęła także rynku papierów dłużnych. Rentowność dziesięcioletnich obligacji niemieckich najpierw zgodnie z teorią spadła do 0,16 proc., po czym wbrew niej zwiększyła się do 0,33 proc., a więc ponaddwukrotnie. Tak dużej dziennej rozpiętości wahań trudno się doszukać w niedawnej, dość bogatej pod tym względem, przeszłości.

Za oceanem też powiało

Czwartkowe nastroje europejskie nie mogły rzecz jasna przejść niezauważone na rynkach w Stanach Zjednoczonych. Prawdopodobnie bez pomocy Mario Draghiego spokojniej od kilku dni zachowujący się S&P 500 nie doznałby 30-punktowych wahań. Ale nie wiadomo też, czy byłby w stanie zajrzeć powyżej opuszczonego niedawno poziomu 2000 pkt. Ostatecznie indeks nie zmienił wartości, kontynuując łagodną korektę trwającego od 11 lutego rajdu, który przyniósł ponad 9-proc. zwyżkę. Jej losy rozstrzygną się prawdopodobnie po środowej decyzji Fedu. Amerykańscy inwestorzy zdają się być w dość komfortowej sytuacji. Nawet spadek S&P 500 w okolice 1900 pkt nie pogorszyłby znacząco obrazu rynku. Zresztą nie widać obecnie powodów do takiej zniżki. Choć sygnały płynące z amerykańskiej gospodarki nie są jednoznacznie optymistyczne, obawy przed recesją wydają się zdecydowanie przedwczesne. Spowolnienie tempa zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed i ograniczenie liczby podwyżek stóp procentowych w tym roku z zapowiadanych wcześniej czterech do dwóch nie powinno negatywnie wpłynąć na koniunkturę ani w gospodarce, ani na rynkach finansowych. Choć raczej trudno sobie wyobrazić, by do jednej z nich doszło w najbliższą środę, rentowność amerykańskich obligacji idzie w górę. Jednak zarówno w przypadku papierów dziesięcio- jak i 30-letnich daleko jej do poziomów notowanych jeszcze w ostatnich miesiącach ubiegłego roku.

Surowcowa minihossa trwa

Mimo fatalnych danych z Chin i wciąż obecnych obaw przed twardym lądowaniem oraz wbrew ostrzeżeniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Rozrachunków Międzynarodowych poprawa sytuacji na rynkach surowcowych się utrzymuje. MFW przestrzega przed możliwością „wykolejenia się" globalnej gospodarki, a BIS przed „nadchodzącą burzą".

Takie zaostrzenie oficjalnej retoryki przez te instytucje nie zrobiło jednak wrażenia na rynkach finansowych, a na rynku surowców w szczególności. Notowania większości towarów, w tym przemysłowych, zdają się wręcz przeczyć pesymistycznym zapowiedziom. Ceny ropy naftowej, choć są po 40-proc. rajdzie, ani myślą o jego skorygowaniu. Sięgające prawie 3 proc. tąpnięcie kontraktów na miedź, zanotowane w miniony wtorek, nie przyniosło trwałego pogorszenia nastrojów i nie zagroziło trwającej od połowy stycznia wzrostowej tendencji.

W ostatnich dniach lekkiej korekty doznały notowania palladu i platyny, ale po 20-proc. wzroście można się było jej spodziewać. Od miesiąca wyraźnie drożeją metale przemysłowe. Trudno przypuszczać, by za tak powszechną poprawą nastrojów na rynkach towarowych stał jedynie kapitał spekulacyjny, który jeszcze niedawno jak ognia unikał ryzykownych aktywów. Jednocześnie zdecydowanie za wcześnie na formułowanie przypuszczeń, że surowce dyskontują przyszłą poprawę w globalnej gospodarce oraz że to już koniec złej passy na giełdach towarowych.

W Warszawie byki nie oddają pola

Mimo chwilowych kaprysów nasz rynek wciąż trzyma się nieźle. Choć tempo trwającej od 21 stycznia zwyżki nieco wyhamowało, WIG20 utrzymuje 12-proc. dystans od dołka z początku roku. Ostatnie dni przyniosły przymiarki do forsowania poziomu 1900 pkt.

W czwartek, dzięki pierwszemu impulsowi po ogłoszeniu decyzji EBC, indeks na moment znalazł się na poziomie szczytu z 29 grudnia ubiegłego roku. Późniejsze cofnięcie nie wyglądało może najlepiej, ale nasz wskaźnik nie poddał się spadkowym nastrojom z końcówki handlu na głównych parkietach i zakończył czwartkową sesję na niewielkim plusie. Nie poddał się też korekcie widocznej na emerging markets w postaci ponad 1-proc. zniżki MSCI EM z ostatnich dni. Fakt, że nie widać nerwowych reakcji inwestorów na publikacje słabszych wyników dużych spółek, skromniejsze deklaracje dotyczące dywidend i tworzenie pokaźnych rezerw, może świadczyć o tym, że wiele negatywnych czynników zostało już zdyskontowanych.

Choć dorobek byków w przypadku wskaźnika średnich firm (mWIG40) jest gorszy niż dla WIG20 i na razie mogą one tylko pomarzyć o zbliżeniu się do szczytu z końca grudnia ubiegłego roku, to przedostanie się powyżej 3500 pkt i utrzymanie tej zdobyczy można uznać za sukces.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie