Rynek sztuki potrzebuje lidera

Przejrzysty rynek przyciągnie nowych klientów.

Publikacja: 01.04.2016 18:37

Rynek oferuje sztukę we wszystkich przedziałach cenowych. Tu grafiki Zofii Stryjeńskiej. Fot. Rempex

Rynek oferuje sztukę we wszystkich przedziałach cenowych. Tu grafiki Zofii Stryjeńskiej. Fot. Rempex (2)

Foto: Archiwum

10 marca napisałem w „Rzeczpospolitej" o projekcie ustawy o narodowych dobrach kultury. Zrewolucjonizuje ona krajowy rynek sztuki i antyków. Proponowane zmiany wywołały sensację i przerażenie. Dotyczą one tak samo nabywców, jak i sprzedawców. Sytuacja pokazała, że zarówno konsumenci sztuki, jak i jej sprzedawcy w praktyce nie są partnerami dla państwa. Rynek sztuki potrzebuje lidera, który będzie rzetelnie i skutecznie reprezentował interesy sprzedawców i nabywców. Proponowane ustawowe zmiany to pierwszy krok do kolejnych koniecznych zmian prawnych. Lider tym bardziej jest potrzebny.

Co przeraziło antykwariuszy? Ustawa nałoży na nich nowy obowiązek. Będą musieli prowadzić księgę ewidencyjną, odnotowywać w niej wszystkie przedmioty w cenie powyżej 4 tys. zł. Wpisy do księgi muszą zawierać treści pozwalające na identyfikację przedmiotu. Musi on mieć fotografię. Muszą być załączone kopie ekspertyz oraz dane osób, na rzecz których wystawiono ekspertyzę. Przede wszystkim w księdze odnotowywane będą dane zbywcy, ewentualnie pośrednika oraz nabywcy. Ten ostatni wymóg wywołał strach.

Sprzedawcy oceniają, że wielu nabywców zniknie z oficjalnego rynku. Do ksiąg ewidencyjnych będzie miała dostęp np. policja i urzędy skarbowe. Jest wielu klientów, którzy nie chcą afiszować się z tego rodzaju zakupami, uchodzącymi w Polsce za megaluksusowe. Niektórzy nabywcy chcą ukryć stan posiadania.

Dotychczas nabywcy byli spisywani (jeśli byli!) na podstawie ustawy zapobiegającej praniu brudnych pieniędzy. Tam granica cenowa wynosi równowartość 15 tys. euro. Przy kwocie 4 tys. zł trzeba będzie ustawowo spisywać większość nabywców.

Odrodzi się czarny rynek

Nabywcy, nauczeni doświadczeniem, nie wierzą w szczelność informacyjną. Boją się, że jeśli wgląd do księgi będą mieli szeregowi urzędnicy, to całe miasto znać będzie stan ich posiadania. Zasygnalizowane tu niepokoje będą rosły przy kolejnych zmianach prawa.

Rozmawiałem w ostatnich dniach z ponad 30 sprzedawcami i wieloma nabywcami. Sprzedawcy boją się załamania na oficjalnym rynku. Odrodzi się czarny rynek, gdzie trafi część towaru i wielu nabywców.

Ważne wyjaśnienie. Proponowane dziś zmiany to nie jest pomysł obecnego rządu! Wymóg stworzenia takiej ustawy nakłada na nas przynależność do Unii Europejskiej. W krajach Europy od dziesięcioleci stosowane są tego typu księgi, potocznie nazywane „księgami policyjnymi". Zawarte w księgach ewidencyjnych dane pozwalają np. na odnalezienie i zwrot dobra kultury wywiezionego z innego kraju niezgodnie z prawem. Obowiązek wprowadzenia tych zmian ciążył już na poprzednim rządzie.

Co w takich sprawach może zmienić lider rynku? Może informować zainteresowanych z odpowiednim wyprzedzeniem o proponowanych zmianach. Dzięki temu będą mogli przygotować się do ustawowych konsultacji. Ewentualnie zdążą zaalarmować prasę i społeczeństwo, jeśli okaże się to konieczne.

Reprezentantem sprzedawców i kupujących powinien zostać ktoś, z kim państwo będzie się liczyć. Mógłby to być branżowy autorytet z niekwestionowanym dorobkiem, osoba znana i komunikatywna, najlepiej prawnik. Chodzi o to, żeby polskie rozwiązania, o ile to możliwe, nie były kalką obcych rozwiązań, bo nasz pączkujący rynek sztuki szokująco różni się od dojrzałego światowego rynku.

Owszem, jest Stowarzyszenie Antykwariuszy i Marszandów Polskich. Praktyka pokazuje jednak, że organizacja ta nie jest skuteczna w relacjach z państwem. Nie jest w stanie zapobiegać konfliktom na rynku, o czym dalej.

Kolejne zmiany być może również zaskoczą antykwariuszy. Od lat autorzy monografii prawnych opisują patologie na krajowym rynku. To np. fikcyjne ceny podawane po reżyserowanych licytacjach dzieł sztuki. Lipne ceny mylą nie tylko debiutantów, ale także doświadczonych inwestorów. Nie ma dziś mechanizmu logistyczno-prawnego pozwalającego na sprawdzenie, czy licytacja doszła do skutku, czy podana cena jest prawdziwa.

Pisał o tym wielokrotnie m.in. prof. Jerzy Stelmach, prawnik i wybitny kolekcjoner. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" (12 stycznia 2012 r.) powiedział: – Jedną z patologii rynku sztuki jest brak dostępu do sprawdzonych, pewnych informacji. Informacja jest reglamentowana lub jej nie ma. Uczony proponuje powołanie agencji ratingowej dla rynku sztuki. Powinna to być instytucja niezależna od rynku.

Na świecie, mówiąc w skrócie, na aukcję przychodzi urzędnik państwowy (np. notariusz) i opieczętowuje protokół aukcji. Protokół jest rzeczą świętą. Od cen podanych w protokole sprzedawca płaci podatek. Protokół jest niekwestionowanym źródłem informacji o cenach. Prawnicy postulują od lat wprowadzenie tego rozwiązania nad Wisłą.

Na razie w Polsce jest tak, że to sprzedawca sam o sobie mówi, że sprzedał dzieło rekordowo. Natomiast chodzi o to, żeby nabywca czuł się podmiotem transakcji, żeby rynek sztuki był przejrzysty i wiarygodny. Rekordy cenowe na krajowym rynku sztuki stały się fetyszem. Czy zastąpią one rozwój? Rozwój to m.in. wprowadzanie porządku prawnego, który jest najlepszą inwestycją w gospodarce.

Stowarzyszenie Antykwariuszy wiele lat temu stanęło wobec problemu naliczania kosztów wynikających z prawa autorskiego. Tak jak autor tekstu literackiego dostaje tantiemy, tak artysta plastyk lub jego zstępni mają prawo do tantiem po sprzedaży dzieła sztuki.

Lata temu antykwariusze wiedzieli o tym obowiązku. W ocenie prawników zamietli jednak problem pod dywan. Dziś wobec niektórych domów aukcyjnych zgłoszono milionowe roszczenia z tytułu praw autorskich. Jeśli dojdzie do spektakularnego procesu, to zmaleje zaufanie do rynku.

Eksperci z przypadku

Kolejny fundamentalny problem, który będzie rozwiązywany przez prawników, to konieczność regulacji zawodu eksperta, który bada autentyczność dzieł. Decyduje tym samym o milionowym majątku nabywców dzieł sztuki. Dziś to dżungla. Mówi o tym np. najnowsza monografia dr. Dariusza Wilka „Fałszerstwa dzieła sztuki. Aspekty prawne i kryminalistyczne" (Wydawnictwo C.H. Beck). Tzw. ekspertami nierzadko są przypadkowe osoby, często (z reguły?) nie mają ubezpieczenia OC. Za nic nie odpowiadają, działają w poczuciu bezkarności.

Na dobrą sprawę nabywcy dzieł sztuki być może powinni mieć własnego rzecznika w często trudnych relacjach z władzą (z policją, sądami, prokuraturą). Przede wszystkim w trudnych relacjach z antykwariuszami. Nawet tak wpływowy i bogaty kolekcjoner jak Witold Zaraska latami chodził po sądach w sprawie sprzedanego mu obrazu, zanim wygrał w sądach Apelacyjnym i Najwyższym.

Zdesperowany Zaraska, członek władz Klubu Kapitału Polskiego i Business Center Club, w swoim środowisku opowiadał o problemach na rynku sztuki. Czy przysporzyło to rynkowi klientów? Gdyby rynek ten miał lidera, nie doszłoby, mam nadzieję, do tak spektakularnego konfliktu jak z Zaraską. Takich konfliktów było sporo.

To ciekawe, że Federacja Konsumentów chyba nigdy dotąd nie broniła klientów rynku sztuki. Dlaczego? Faktem jest, że rynek ten zmieni się na lepsze przede wszystkim pod wpływem żądań świadomych konsumentów sztuki. Tak czy inaczej, rynek sztuki potrzebuje skutecznego reprezentanta środowiskowych interesów.

[email protected]

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza