W historii założonej w 1922 roku marki jest wiele wyjątkowych pojazdów. Powołana do życia przez sir Williama Lyonsa do II wojny światowej działała pod nazwą Swallow Sidecar Company i produkowała wózki boczne do motocykli, a potem samochody pod marką SS. Skrót, choć pochodzący od Swallow Sidecar, budził jednak bardzo złe skojarzenia i od 1945 roku zamieniono nazwę na Jaguar. O tym już kilkakrotnie pisałem.
Wśród kamieni milowych Jaguara niewątpliwie miejsce szczególne zajmuje model Jaguar E-type, który szybko stał się symbolem swojej epoki. Zadebiutował w Genewie w 1961 roku i z miejsca zrobiło się o nim głośno. Zachwycał urodą, nowoczesnością i osiągami. O tym, jak znakomite były zastosowane w nim rozwiązania, może świadczyć fakt, że sześciocylindrowy silnik typu XK, skonstruowany już w 1948 roku (oferowany był w pojemności 3,4 litra, potem pojawiały się jeszcze jego wersje 3,8 oraz 4,2 litra), produkowany był przez 44 lata! Jeszcze na początku lat 90. montowano go w limuzynach Jaguara.
To niewątpliwe cacko jest dziś w gronie najbardziej poszukiwanych przez kolekcjonerów zabytkowych samochodów. Ponieważ zawsze było to auto elitarne, dla ludzi zamożnych, jego produkcja wyniosła tylko około 72 tys. sztuk. Dlatego wiekowe jaguary E-type osiągają dziś niebotyczne sumy. Tak jak ten opisywany dziś, z 1963 roku, wyceniony na około 1 064 000 zł i czekający na właściciela w Wielkiej Brytanii.
Przez 45 lat należał do jednego właściciela, mieszkającego ponoć „rzut kamieniem od Hollywood", który traktował go chyba jako wspaniały, rzadko używany gadżet, ponieważ przebieg tego coupe wynosi niespełna 57 000 mil, czyli około 91 000 km. W 2008 roku E-type trafił znów do ojczyzny, gdzie po pewnym czasie znalazł się w rękach specjalistów z firmy Eagle. Słynie ona „z własnych nowoczesnych wariacji na temat klasycznych E-typów, które pozwalają wskrzeszać w antykach młodego ducha, lecz u miłośników oryginałów jeżą włosy na głowie" – jak czytamy na portalu Gieldaklasykow.pl.
W tym przypadku jednak postawiono na solidną renowację (choć stan wozu był jak na ten wiek kapitalny, bez śladu korozji) i zachowano pełen szacunek dla oryginału. Nadwozie pokryte jest nowym lakierem, wewnątrz pojawiła się tapicerka z wściekle czerwonej skóry – czapki z głów! Cena lekko zatyka, ale przecież wśród giełdowych rekinów finansjery znajdą się tacy, którzy stracą dla tego samochodu głowę, nie tracąc wiele ze swych oszczędności. Polecamy.