Makler, bankier, prezes i brydżysta

Dyrektor jednego z pierwszych domów maklerskich, wiceszef banku, wiceminister, prezes Orlenu... Igor Chalupec ma taki bagaż doświadczeń z rynku, że można by obdzielić nim kilka osób.

Publikacja: 08.05.2016 15:39

Igor Chalupec

Igor Chalupec

Foto: Archiwum

Gdyby nie transformacja ustrojowa, reformy Balcerowicza i budowa rynku kapitałowego, najprawdopodobniej kierowałby dziś bankiem, a nie firmą Ruch. – To rzeczywiście było kiedyś moim marzeniem – potwierdza Igor Chalupec, absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (dzisiejsza Szkoła Główna Handlowa) na kierunku handel zagraniczny oraz Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Prawa i Administracji. Biznes ma we krwi. Mama, Henryka Chalupec, to wieloletnia szefowa Budimeksu, centrali handlu zagranicznego budownictwa, która w czasach PRL działała na kilku kontynentach.

Igor Chalupec po studiach pracował w dwóch firmach konsultingowych (Polexpert i Proexim), ale niedługo. Bank się o niego upomniał. Trzeba było od podstaw zbudować pierwsze biuro maklerskie dla Banku Pekao. – W czasie prywatnego spotkania dowiedziałem się, że kandydat na to miejsce zrezygnował, a bank pilnie szuka innej osoby. Nie mogłem czekać bezczynnie – opowiadał w mediach Igor Chalupiec. Prezes Marian Kanton, który chce w Polsce rozwinąć bankowość inwestycyjną, zatrudnia Chalupca. Pierwszą decyzją młodego dyrektora jest zwolnienie wszystkich pracowników banku oddelegowanych do stworzenia Centralnego Biura Maklerskiego. – Miałem zaledwie 24 lata i zaproponowałem decyzje, które w tamtym czasie mocno szokowały – opowiadał w magazynie „Manager". Ale jego zdaniem pracownicy banku po prostu nie mieli odpowiednich kompetencji do pracy w domu maklerskim.

Prawie jak w amerykańskim filmie

Decyzja okazuje się trafna, a biuro maklerskie zaczyna działać razem z giełdą. – Podczas pierwszej sesji na warszawskim parkiecie zanotowano 112 zleceń kupna i sprzedaży, a obrót wyniósł 1990 zł, ale było bardzo dużo emocji. Na sali notowań było chyba z 500 osób: dziennikarze, pracownicy giełdy, przedstawiciele rządu – istne szaleństwo. Panował wielki entuzjazm, krzyki, zamieszanie. Aby wyglądać profesjonalnie, nasza firma doradcza wyposażyła nas w czerwone szelki, czyli znany z filmów atrybut maklerów – wspominał Chalupec.

Konkretnie z amerykańskich filmów. Maklerzy CBM wyróżniają się czerwonymi szelkami, ale poza tym od amerykańskich kolegów różni ich wszystko. Powodem jest zupełnie inny system zawierania transakcji. Żeby złożyć zlecenie, inwestorzy w całej Polsce musieli przyjść do punktów obsługi klienta CBM. Zlecenia, które faksem przesyłano do centrali biura maklerskiego, ręcznie wprowadzano do komputera i przekazywano na giełdę. Tam powstawała księga podaży i popytu, na podstawie której ustalano kurs dnia. – To nie było widowiskowe przedsięwzięcie – przyzna po latach Igor Chalupec.

Chcąc poprawić wizerunek, na użytek mediów maklerzy CBM odbierali na sali notowań telefony, które nie były podłączone.

Pięć lat później Chalupec wchodzi do zarządu Banku Pekao i zajmuje się bankowością inwestycyjną, funduszami inwestycyjnymi, programem NFI i Powszechnym Towarzystwem Emerytalnym. W 2000 r. zostaje wiceprezesem banku, ale mimo kolejnych osiągnięć – fuzji i konsolidacji trzech banków regionalnych, wejścia Pekao na giełdę i sprzedaży pakietu kontrolnego strategicznemu partnerowi UniCredit – nie ma szans na prezesurę. W połowie 2003 r. odchodzi. Ponieważ obowiązuje go roczny zakaz pracy w bankowości, decyduje się na posadę w administracji publicznej. Zostaje podsekretarzem stanu w randze wiceministra w Ministerstwie Finansów i odpowiada za negocjacje z Unią Europejską i rozwój polskiego rynku finansowego, w tym kapitałowego. Do ministerstwa wnosi doświadczenie z biznesu – każda sprawa ma być załatwiona natychmiast, najlepiej tego samego dnia. – Zawsze byłem o nim dobrego zdania – mówił o Chalupcu były prezes giełdy Wiesław Rozłucki. – Będąc wiceministrem czy prezesem, zawsze był i nadal jest profesjonalistą. Myślę, że to jest słowo, które najkrócej opisuje Igora Chalupca – dodawał.

Doświadczenie z rynku kapitałowego przydaje się przy tworzeniu kluczowego dokumentu: „Agendy Warsaw City 2010", wyznaczającego cele i kierunki rozwoju rynku kapitałowego w Polsce. W pracach nad agendą uczestniczyli przedstawiciele GPW, NBP i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Na czele tej ostatniej stał Jacek Socha. Kiedy został ministerm skarbu w rządzie Marka Belki, powołał Igora Chalupca na prezesa PKN Orlen. – W tej sprawie zwróciła się do mnie firma Korn/Ferry. Po raz pierwszy powiedziałem: nie. Za drugim razem zdecydowałem się ubiegać o to stanowisko – tłumaczył Igor Chalupiec w wywiadzie dla magazynu „Manager". Jednogłośnie pokonał 12 innych kandydatów. Rynek kapitałowy przyjął nominację Chalupca przychylnie.

Najpierw Orlen, potem na swoje

Nowy prezes miał za zadanie nie tylko wyciszyć zamieszanie wokół spółki spowodowane oskarżeniami byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka pod adresem rządu Leszka Millera o wykorzystanie Urzędu Ochrony Państwa do odwołania ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego i o chęć przejęcia prowizji od umów paliwowych, ale także przeprowadzić głęboką reformę organizacyjną koncernu.

„Igor to człowiek, na którym nigdy się nie zawiodłem, który nie złamał zasad rynku" – napisze w uzasadnieniu przyznania Chalupcowi nagrody im. Lesława Pagi były minister skarbu Jacek Socha. Opinia publiczna najbardziej zapamięta jednak nie wejście Orlenu na rynek czeski, ale zakup litewskiej rafinerii Możejki – jako jedną z najbardziej nieudanych transakcji biznesowych, co tylko sprowokowało Chalupca do napisania wraz z Cezarym Filipowiczem książki „Rosja, ropa, polityka", w której przedstawia swój punkt widzenia na tę sprawę. Odwołany z funkcji prezesa Orlenu idzie na swoje – zakłada firmę doradczą Icentis, a w 2010 r. wraz z amerykańskim funduszem Eton Park kupuje Ruch, angażuje się w rozwój Ewangelickiego Towarzystwa Edukacyjnego i wraca do ulubionego sportu – gry w sportowego brydża. W ciągu trzech lat wraz z drużyną awansował z najniższej ligi do ekstraklasy. – Igor to bardzo ambitny gracz – charakteryzuje swojego brydżowego partnera Bartosz Chmurski. We wrześniu obaj wezmą udział w mistrzostwach świata w brydżu sportowym we Wrocławiu organizowanych przez Światową Federację Brydżową.

[email protected]

Pytania do Igora Chalupca

założyciela i byłego dyrektora Centralnego Domu Maklerskiego Pekao, byłego wiceministra finansów i autora strategii rozwoju rynku kapitałowego „Agenda Warsaw City 2010", byłego prezesa PKN Orlen, obecnie partnera i prezesa firmy doradczej Icentis oraz prezesa zarządu Ruchu.

Z jakiego powodu młody absolwent SGH zainteresował się akurat rynkiem kapitałowym?

Właściwie to przyszły rynek kapitałowy bardziej zainteresował się mną niż ja rynkiem. Przyszły, bo w 1990 r. jeszcze go nie było, a już wtedy Bank Pekao przygotowywał się do obsługi powstającej giełdy i mnie zaproponowano zorganizowanie biura maklerskiego, które później nazwaliśmy Centralnym Domem Maklerskim, a które miało przyjąć pierwsze zlecenia giełdowe, a także obsłużyć rozpoczynający się proces prywatyzacji. Takie wyzwanie zawodowe trafia się zapewne raz w życiu, więc się zdecydowałem, mimo że wtedy bank jako państwowa firma wcale nie był atrakcyjnym pracodawcą.

Ma pan licencję maklera o numerze 45. Przydała się?

Egzamin zdałem dopiero za drugim podejściem i właściwie nie przeprowadziłem żadnej transakcji jako makler, ale wiedza zdobyta w trakcie przygotowań bardzo się przydała.

Ale już jako wiceminister finansów doprowadził pan do powstania strategii rozwoju rynku kapitałowego „Agenda Warsaw City 2010". Do dziś jest to dokument jedyny w swoim rodzaju: prosto sformułowany, zrozumiały, bardzo konkretny...

Jako wiceminister odpowiadałem za negocjacje z Unią oraz za rynek finansowy, w tym kapitałowy, stąd naturalne zainteresowanie tym tematem. Chcę podkreślić, że nie jestem jedynym autorem tej strategii. Zebrała się duża grupa ludzi związanych z rynkiem, która wtedy uważała, że warto się tym tematem zająć, i wspólnie wypracowaliśmy ten dokument. Ministerstwo pełniło rolę koordynującą i wniosło gotowy projekt pod obrady Rady Ministrów. W kwietniu 2004 r. dokument został przyjęty, a 1 maja weszliśmy do Unii Europejskiej i polski rynek finansowy otworzył się na Unię. Przez długi czas wiązano z tym tyle samo nadziei co obaw. Wejście do Unii Europejskiej całkowicie zmieniało strukturę regulacyjną dla giełdy, domów maklerskich, ofert publicznych czy funduszy inwestycyjnych. Fundusze emerytalne, które już wtedy działały, bardzo szybko kumulowały kapitał i trzeba było się zastanowić, jak wykorzystać w pełni ich potencjał. Pojawiło się też pytanie, co zrobić, żeby warszawska giełda nie zniknęła, nie przegrała ze znacznie starszą i bogatszą europejską konkurencją. Pamiętać również trzeba, że był to moment zmiany rządu, znacznego zahamowania procesu prywatyzacji w drodze ofert publicznych oraz wprowadzenia podatku Belki. Opracowanie strategii było odpowiedzią na te wszystkie wyzwania.

Pan był za czy przeciw podatkowi Belki?

Uważam, że podatkami nie powinno się regulować przepływów kapitałowych, i gdyby to był podatek dyskryminujący, to byłbym przeciw, ale ponieważ dotyczył wszystkich form inwestowania, nie tylko giełdy, to uważam, że nie było powodu, dla którego nie powinien być wprowadzony.

W myśl strategii do 2010 r. GPW miała się stać regionalnym centrum finansowym. Jest?

Nie jest. Strategia miała być w założeniu drogowskazem, dokąd idziemy i co możemy w przyszłości osiągnąć. W sprawie budowy regionalnego centrum finansowego mam wrażenie, że dziś jesteśmy dalej od osiągnięcia tego celu, niż byliśmy wówczas.

„Misją państwa jest stworzenie taniego, efektywnego i bezpiecznego mechanizmu konwersji oszczędności społeczeństwa w krajowe inwestycje i finansowanie krajowych przedsiębiorstw, który to mechanizm, przez wzrost roli rynku kapitałowego w gospodarce, zapewniłby rozwój silnego regionalnego centrum finansowego". Niepokojąco aktualny cel...

Pamiętam, że sam to zdanie napisałem. A napisałem, ponieważ przez wiele lat ludziom z rynku kapitałowego co prawda towarzyszyła sympatia, ale pomieszana z lekkim politowaniem. Giełdy przez długi czas nie traktowano w Polsce jako poważnego miejsca lokaty kapitału i poważnego czynnika wzrostu gospodarczego. Mówiło się o grze na giełdzie zamiast o inwestowaniu i o kasynie zamiast o ważnym instrumencie rozwoju gospodarczego. Ja chciałem, żeby giełda została lepiej wykorzystana, żeby małe i średnie przedsiębiorstwa, które miały i wciąż mają ograniczony dostęp do kredytów, na giełdzie znalazły alternatywny sposób na finansowanie dalszego rozwoju. Przypomnę, że wtedy o kredyt bankowy było bardzo trudno, a rynek obligacji korporacyjnych nie istniał. Nie godziłem się z rolą giełdy jako rodzaju hobby dla wąskiego grona osób i nie byłem w tym myśleniu odosobniony. Myślę, że to się zmieniło między innymi dzięki strategii. Percepcja giełdy w roku 2002 a w 2010 to są dwa różne światy, na korzyść roku 2010 oczywiście.

Nowi emitenci na GPW mieli pochodzić z krajów bałkańskich, bałtyckich, z Ukrainy, Czech, Węgier, z Izraela. Wielu ich się nie pojawiło.

Mieliśmy stanąć w szranki z Wiedniem, Budapesztem, Pragą, wreszcie z Frankfurtem. Mieliśmy pokazać, że w Warszawie jest poważna alternatywa, że jesteśmy nowocześni, że mamy grupę nowych inwestorów w postaci funduszy, że mamy także drobnych inwestorów i nowe oferty prywatyzacyjne. Wtedy wydawało się, że jesteśmy na dobrej ścieżce do konsolidacji rynku giełdowego w regionie: był ruch w interesie i była mowa o przejęciu innych giełd. Ostatecznie tak się nie stało. Uważam, że potencjał giełdy nie został wykorzystany, a wręcz zaczęliśmy się cofać w rozwoju.

Czy 25 lat temu przewidywał pan, że dojdzie do takiej sytuacji?

Nie, ale to dlatego, że w 1991 r. zastanawiałem się tylko, co będzie za 25 godzin, bo presja, tempo i dramaturgia tamtych dni była ogromna. Później, pracując w ministerstwie, wierzyłem, że zaproponowana w strategii ścieżka rozwoju polskiego rynku kapitałowego jest w zasięgu naszych możliwości, nieważne czy w 2010 r. czy w 2015. Z każdej daty byłbym bardzo zadowolony.

Czy dziś, jako biznesmen, uważa pan, że giełda jest dobrym miejscem do inwestowania i do zebrania pieniędzy na rozwój firmy?

Uważam, że dziś jest znacznie bardziej obciążona ryzykiem politycznym, regulacyjnym i makroekonomicznym niż wcześniej i że jest za dużo niepewności na rynku, dlatego sam nie inwestuję na giełdzie. Swoje pieniądze lokuję tylko we własne przedsięwzięcia.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza