Szeroki indeks MSCI Emerging Markets notuje kilkunastomiesięczne maksima, a tegoroczne stopy zwrotu w wybranych krajach sięgają 20, a nawet ponad 30 proc. na plusie. Rynki wschodzące wracają do łask. Ale po tak silnych zwyżkach, warto się zastanowić nad tym, czy wskakiwanie do „pędzącego pociągu" ma sens. Zdaniem analityków i zarządzających, odpowiedź brzmi „tak".
Niewyczerpany potencjał
– Z optymizmem spoglądam na perspektywy akcji na rynkach rozwijających się. Dotychczasowe zachowanie „commodity currencies", czyli walut surowcowych potwierdza zmianę trendu na rynku surowców, co w średnioterminowym horyzoncie stanowi dobrą wróżbę dla całego uniwersum rynków wschodzących. Ewentualna kontynuacja hossy na rynku commodities będzie wspierać akcje – mówi „Parkietowi" Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao.
Ekspert zwraca uwagę na korzystną sytuację techniczną na wykresie MSCI EM. – Indeks zbudował formację odwróconej głowy z ramionami. Celem byków są szczyty z wiosny 2015 r., co implikowałoby ruch rzędu plus 15 proc. Nie uda się tego zrobić z marszu. Prawdopodobnie czeka nas korekta/ruch powrotny, który może zbiec się z listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA – tłumaczy analityk.
Zarządzający, którzy specjalizują się w rynkach zagranicznych, podzielają optymizm Białka. Jednym z nich jest Marek Buczak z Quercus TFI. – Po bardzo silnym wzroście notowań MSCI EM wskazane byłoby odreagowanie i schłodzenie rozgrzanych głów. Oczekiwałbym, że w najbliższych tygodniach może dojść do w pełni uzasadnionej korekty, która jednak nie zmieni średnio- i długoterminowych pozytywnych perspektyw emerging markets. Bilans drugiego półrocza, podobnie jak pierwszego, powinien być więc dodatni. Przemawia za tym kilka argumentów. Za sprawą ultrałagodnej polityki banków centralnych, na rynku finansowym utrzymuje się ogromna nadpłynność. Akcje na rynkach rozwiniętych są drogie, dużo tańsze zaś rynki wschodzące podnoszą się z wieloletnich minimów. Na podstawie wycen mnożnikowych, dyskonto sięga 20–25 proc. Kapitał inwestycyjny szuka okazji i prędzej czy później to dostrzeże – tłumaczy Buczak.
Na ogromne dyskonto wycen uwagę zwraca również Grzegorz Zatryb, zarządzający i główny strateg Skarbiec TFI. – Uzasadniona rozbieżność nie powinna przekraczać 10 proc. – podkreśla.