Najdroższy polski malarz Roman Opałka udzielił mi kilku wywiadów. Ilekroć gdzieś w świecie rekordowo sprzedano obraz Opałki pytałem, ile na tej samej aukcji by zapłacono za ten sam obraz, gdyby autor był Rosjaninem? Malarz uzasadniał, że cena byłaby co najmniej pięć razy wyższa.
Potęgę kultury i sztuki tworzy potęga ekonomiczna i polityczna państwa. Jeśli obywatele są zamożni i czują, że w przyszłości ich interesy będą szły tak doskonale jak dziś, to ostro licytują dzieła sztuki. Jeśli państwo edukuje obywateli, rozbudza w nich miłość do sztuki, wtedy gotowi są kupować obrazy.
Przez długie lata dzieła Opałki na światowych aukcjach kupowali obcokrajowcy. Gdyby Polacy ich przelicytowali, to pozycja Opałki na międzynarodowym rynku i w światowych mediach byłaby zdecydowanie lepsza.
Uchwycić upływ czasu
Teraz w Desie Unicum (www.desa.pl) wystawiano obraz artysty z ceną 1,6 mln zł (estymacja 2,3–3 mln zł). Dzieło wylicytowano do 2 mln zł. Nie jest to jeszcze kwota wyróżniająca się w skali światowego rynku. Dla marszandów na świecie to sygnał, że Opałka kosztować ma tyle a nie więcej, skoro we własnym kraju ceniony jest przez swoich rodaków na tym poziomie.
Święta to okazja do wspomnień. Roman Opałka był sympatycznym, bezpośrednim, serdecznym człowiekiem. Zero pozy, nie na koturnach. Jak trzeba było, potrafił celnie użyć słów uchodzących powszechnie za obraźliwe.