W indeksach WIG20, mWIG40 i sWIG80 naliczyliśmy około 40 spółek, których większość biznesu skierowana jest do klientów indywidualnych. To przede wszystkim banki (PKO BP, Pekao, BZ WBK i kilka innych z pierwszej dziesiątki największych w Polsce plus ubezpieczeniowy gigant PZU), firmy odzieżowe (LPP, CCC, Vistula, Bytom), telekomy i spółki mediowe (Cyfrowy Polsat, Orange Polska, Netia), firmy handlowe (Dino, Emperia, Komputronik, Alma), producenci gier (CD Projekt, 11 bit studios, CI Games) i deweloperzy (Echo, Robyg, Dom Development, LC Corp, Polnord i inni). Mają ogromną bazę klientów i sporo inwestorów indywidualnych posiada ich akcje, ale żadna z tych firm nie prowadzi programu lojalnościowego dla swoich akcjonariuszy.
Akcjonariusz to też klient (i odwrotnie)
Tego typu programy oferują dodatkowe korzyści dla akcjonariuszy spółek za to, że np. trzymają akcje firmy dłużej niż przez kilka miesięcy (zwykle co najmniej rok). Korzyściami mogą być zniżki na produkty, ale najczęściej takie programy pojawiają się podczas debiutu giełdowego i dają możliwość zakupu akcji w ofercie z dyskontem. Przykłady, bardzo nieliczne na GPW, przedstawiliśmy w ramce poniżej.
W tym roku szansę na wprowadzenie takiego programu miał Play, druga co do wielkości największa sieć komórkowa w Polsce, oraz Dino, jedna z większych sieci supermarketów (ma ich ponad 640). Ale firmy z niej nie skorzystały. – Chcemy traktować wszystkich naszych klientów tak samo, bez względu na to, czy są naszymi akcjonariuszami czy nie. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na wprowadzenie specjalnego programu lojalnościowego. Z wszystkimi naszymi akcjonariuszami będziemy dzielić się wypracowanym zyskiem w postaci dywidendy – wyjaśniają przedstawiciele Playa.
Na rynkach rozwiniętych takich programów jest więcej (choć również nie można powiedzieć, że są powszechne). Na przykład kosmetyczny L'Oreal i energetyczna Albioma dają długoterminowym inwestorom indywidualnym 10 proc. większą dywidendę na akcję, natomiast podczas prywatyzacji australijskich kolei Queensland Rail każdy drobny gracz, który kupił co najmniej 15 akcji, dostawał kolejną za darmo. Firmy starają się w ten sposób skłonić akcjonariuszy do długoterminowej inwestycji, ale nie wszystkim inwestorom instytucjonalnym to się podoba – w 2007 r. fundusze Franklin Templeton oskarżyły o dyskryminację holenderską firmę chemiczną Royal DSM, planującą wprowadzenie programu lojalnościowego.
Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, przekonuje, że firmy funkcjonujące w modelu B2C (nastawione na klientów indywidualnych) mają wielkie możliwości cross-sellingu, bo przecież każdy klient może zostać inwestorem, a każdy inwestor – klientem. – Jeśli ktoś nabywa moje usługi czy produkty, to ma do mnie zaufanie, wie, że moja oferta jest atrakcyjna biznesowo i będę generował zyski. A jeśli tak, to chętnie zainwestuje w moje akcje, tym bardziej że wówczas w przyszłości, kontynuując swoje zachowania konsumpcyjne, będzie wpływał na lepsze wyniki spółki, a zatem na lepszy zwrot ze swojej inwestycji. I odwrotnie – inwestor znający emitenta jest bardziej zainteresowany kupnem jego produktu czy usługi niż innej firmy, zwłaszcza że w pewnym sensie kupuje „od siebie" jako współwłaściciela spółki – zaznacza Kachniewski.