Od dawna pracujemy nad tym, by na wahania WIG, szczególnie na długą metę, nie patrzeć jak na przysłowiowe losy na loterii, lecz by wpleść je w ramy spójnej metodologii fundamentalnej. Dziś pokusimy się o kolejną próbę poradzenia sobie z tematem.
Punktem wyjścia uczyńmy wskaźnik cena/wartość księgowa (P/B), o którym już nie raz wspominaliśmy ze względu na jego długoterminowe walory.
Fundamenty plus spekulacja
Z matematycznego punktu widzenia oczywistym faktem jest to, że stopa zwrotu z WIG jest zależna od (a) zmiany wartości księgowej (B); (b) zmiany wskaźnika cena/wartość księgowa (P/B). Ponieważ WIG jest indeksem dochodowym, więc nie musimy zawracać sobie głowy trzecim elementem, jakim są dywidendy. Pierwszy element ma charakter czysto fundamentalny, drugi – czysto spekulacyjny (podyktowany żądzą zysku lub strachem).
Zacznijmy od pierwszego składnika. Na jednym z wykresów pokazujemy wzrost wartości księgowej spółek z WIG na przestrzeni lat (dane sięgają 2001 r.). Początkowo rosła szybko – w tempie kilkunastu procent rocznie, co miało związek z wysoką inflacją, a także silnym wzrostem gospodarczym. Bardziej miarodajne jest spojrzenie na ostatnie lata. Począwszy od 2012 r., nominalny wzrost wyraźnie wyhamował i od tej pory wartość księgowa rośnie w tempie mniej więcej 4 proc. rocznie. I właśnie to wydaje się dobry prognostyk także na przyszłość.
Jak widać, z tym elementem przyszłych stóp zwrotu można poradzić sobie w miarę prosto. Ale co ze składnikiem czysto spekulacyjnym, czyli wahaniami wskaźnika P/B? Tutaj niestety sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. W okresie bańki spekulacyjnej z lat 2005–2007 wskaźnik wystrzelił w górę do bezprecedensowych poziomów. A potem po jej pęknięciu w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy zjechał dla odmiany do pułapów rekordowo niskich. Element emocjonalny jest bez wątpienia silny i trudny do przewidzenia.