Wiesław Rozłucki, prezes w latach 1991–2006.
W poniedziałek odbędzie się nadzwyczajne walne zgromadzenie. Początkowo jego głównym punktem była decyzja w sprawie sprzedaży przez GPW udziałów w Aquis Exchange. Wydawało się więc, że będzie to wydarzenie, które po prostu trzeba będzie odhaczyć. Skarb Państwa zadbał jednak o odpowiedni poziom emocji. Tuż przed świętami Wielkiejnocy Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (sprawująca nadzór nad GPW) działająca w imieniu Skarbu Państwa zgłosiła wniosek, aby podczas walnego zgromadzenia wybrać również prezesa GPW nowej kadencji. Do czwartku rynek żył domysłami, czy na stanowisku szefa giełdy dojdzie do kolejnej zmiany czy też pozostanie na nim Marek Dietl, sprawujący od września tę funkcję. Wydaje się jednak, że karty zostały już rozdane. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów na wniosek Skarbu Państwa przedstawiała bowiem swojego kandydata na stanowisko prezesa GPW. Jest nim właśnie Marek Dietl.
Wyjątkowo mało spekulacji
Ludwik Sobolewski, prezes w latach 2006–2013.
Marek Dietl, już obejmując stanowisko prezesa we wrześniu (akcjonariusze formalnie na szefa giełdy wybrali go w czerwcu, ale ponad trzy miesiące trwały procedury w KNF), zdawał sobie sprawę, że jego przygoda jako szefa GPW może być wyjątkowo krótka. Kadencja zarządu i prezesa giełdy, która trwa cztery lata, jest wspólna i zaczęła się w lipcu 2014 r., kiedy na szefa warszawskiego rynku wybrany został Paweł Tamborski. Było więc pewne, że w 2018 r. karuzela kadrowa na GPW ruszy od nowa. Kiedy się okazało, że nowego prezesa poznamy nie w czerwcu przy okazji walnego zgromadzania podsumowującego rok, ale już kwietniu, naturalnie rozpoczęły się spekulacje, kto będzie kierował giełdą. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w tym roku było ich wyjątkowo mało. W rozmowach kuluarowych co prawda padały różne nazwiska osób, które mogłyby objąć tę funkcję, ale jednocześnie nikt nie przekreślał szans samego Dietla. Sam zresztą zainteresowany podsycał spekulacje.