Średnie oprocentowanie nowych lokat na 1–3 miesiące dla klientów indywidualnych spadło w kwietniu do 1,95 proc. Wciąż jest nieco wyższe niż w październiku (1,80 proc.), czyli przed listopadowym kryzysem płynnościowym Getin Noble i Idea Banku (sięgnęło wtedy 2,30 proc.). W maju i czerwcu prawdopodobnie jeszcze spadło.
Główny czynnik to napływ depozytów
Spółki Leszka Czarneckiego mimo swojego niewielkiego udziału w rynku depozytów sektora niefinansowego zgromadzonych w bankach (Getin ma 46 mld zł depozytów, Idea 18 mld zł, co daje im razem 5,5-proc. udział w sektorze) miały na niego pewien wpływ ze względu na oferowane przez siebie wysokie stawki lokat. Szczególnie dotyczy to Idei, która nie prowadząc detalicznej działalności kredytowej nie ma tak potrzebnego do optymalizacji kosztów finansowania „osadu" depozytów i musi przyciągać je wysokooprocentowanymi lokatami.
Oba banki musiały w kwietniu i maju utrzymywać podwyższoną płynność ze względu na publikację fatalnych wyników. W maju i czerwcu prawdopodobnie nie potrzebowały już tylu depozytów, co widać w oferowanych przez nie stawkach – spadły z około 4 proc. do 2–2,5 proc. Jednak także największe banki cięły oprocentowania. Czy jest jakakolwiek szansa na odbicie?
– Rynkiem depozytów rządziły dwie siły: konieczność pozyskania depozytów na akcję kredytową i chęć przyciągnięcia depozytów do banków o nieco obniżonej reputacji. Ten drugi czynnik na razie przestał się liczyć, a i ten pierwszy nie jest tak silny, bo słaba akcja kredytowa wskazuje, że banki nie potrzebują dodatkowego finansowania. W tej sytuacji spodziewałbym się spadku oprocentowania depozytów. Analiza popytu i podaży wskazuje, że przewagę mają obecnie banki na tym polu – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.