W tym roku popyt na szeroko rozumiane materiały budowlane jest stosunkowo duży. Eksperci i giełdowe spółki zwracają jednak uwagę, że mógłby być większy, gdyby nie problemy z ograniczoną dostępnością firm budowlanych i remontowych, co często skutecznie wstrzymuje potencjalnych odbiorców z decyzjami o zakupach. Nie jest to zresztą problem jednie naszego kraju.
– Z deficytem rąk do pracy mamy do czynienia nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech, Francji, Włoszech czy nawet w Rosji – mówił niedawno w wywiadzie dla „Parkietu" Krzysztof Domarecki, prezes Seleny FM, grupy specjalizującej się w produkcji chemii budowlanej. Zauważa również, że zmiany klimatyczne spowodowały wydłużenie okresu, w którym są realizowane prace budowlane, a tym samym dłużej na stosunkowo wysokim poziomie firmy mogą prowadzić sprzedaż. Z tym jest jednak związany wzrost liczby urlopów latem, co z kolei przyczynia się do ograniczenia popytu i produkcji w tym okresie.
Wzrost kosztów osobowych
W naszym regionie brak odpowiedniej liczby ekip budowlanych i remontowych obserwuje też Ferro, jeden z największych sprzedawców armatury sanitarnej i instalacyjnej w Europie Środkowo-Wschodniej. Spółka zauważa, że część decyzji o rozpoczęciu prac budowlanych czy remontowych jest wstrzymywana, gdyż nie ma kto ich wykonywać. Spośród rynków, na których działa grupa, problem ten jest zauważalny w Polsce, Czechach i Rumunii. Na razie nie przyczynia się to jednak do spadku sprzedaży.
– Popyt na nasze produkty rośnie na wszystkich kluczowych dla nas rynkach – zarówno tych dojrzałych, jak i nowych. To przede wszystkim efekt wzrostu dochodu rozporządzalnego potencjalnych klientów, ale także rosnącej pozycji rynkowej Ferro, bogatej i dostosowanej do potrzeb klientów oferty sprzedaży, działań marketingowych i dobrych relacji z lokalnymi dystrybutorami – przekonuje Aneta Raczek, prezes spółki. Informuje, że firma, tak jak cała branża, najmocniej odczuwa w tym roku wzrost kosztów osobowych oraz transportu, czyli związanych z pracą ludzkich rąk. W jej opinii gros związanych z tym podwyżek jest już jednak za nami.
Zarząd Ferro z optymizmem patrzy w najbliższą przyszłość. – W dalszym ciągu oczekujemy pozytywnego wpływu wzrostu dochodu rozporządzalnego w krajach, w których działamy. Ponadto spodziewamy się pozytywnej kontrybucji naszych nowych rynków, np. krajów bałtyckich i Bałkanów – twierdzi Raczek. Dodaje, że spółka stara się optymalnie wykorzystywać okazje do umacniania pozycji grupy na wszystkich kluczowych dla niej rynkach. Ze względu na stosunkowo niską bazę wyników najwyższa dynamika wzrostu oczekiwana jest zwłaszcza w Rumunii, na Słowacji i Węgrzech oraz w krajach bałtyckich. Jednocześnie zarząd spodziewa się, że dotychczasowe tendencje w zakresie kosztów będą występowały również w kolejnych kwartałach.