Rafał Gawin, prezes URE: Uwolnienie cen prądu? Są inne możliwości

- Z rynkowych ofert korzysta już około 40 proc. odbiorców energii. Moim zdaniem potencjał jest jeszcze większy - mówi w rozmowie z "Parkietem" Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.

Aktualizacja: 17.12.2020 07:20 Publikacja: 17.12.2020 05:25

Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki

Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki

Foto: materiały prasowe

Od Nowego Roku rachunki gospodarstw domowych za prąd wzrosną o około 12–13 proc. To wynik kilku czynników, w tym wzrostu ceny samej energii elektrycznej. W sierpniu sugerował pan, że nie należy spodziewać się podwyżek. Skąd ta zmiana podejścia?

Rzeczywiście, jeszcze w połowie tego roku, gdy ceny energii na giełdzie spadały w wyniku pandemii, wydawało się, że ta sytuacja utrzyma się do końca roku. Później jednak nastąpiło odbicie i ostatecznie ceny energii kupowanej przez sprzedawców okazały się nieco wyższe, niż zatwierdzone przed rokiem. Do tego doszedł wzrost kosztów zakupu świadectw pochodzenia zielonej energii oraz efektywności energetycznej. Stąd też nieznaczna podwyżka taryfy na sprzedaż energii dla trzech sprzedawców – o ok. 3,5 proc. – co dla przeciętnego gospodarstwa domowego oznacza wzrost na rachunku o ok. 1,5 zł miesięcznie. Kolejna zmiana na rachunku to wzrost wysokości opłaty OZE, choć też nie jest to duże obciążenie. Niewątpliwie najbardziej znaczącym i zauważalnym nowym składnikiem całego rachunku będzie opłata mocowa, która dla przeciętnego gospodarstwa wyniesie ok. 7,5 zł miesięcznie. Sumarycznie więc rachunki od stycznia wzrosną średnio o ok. 9 zł netto miesięcznie, czyli o około 12 proc.

A przecież nie znamy jeszcze nowych stawek opłat za dystrybucję energii. Czy ta część naszych rachunków też wzrośnie?

Postępowania w tej sprawie dopiero się rozpoczynają. Operatorzy sieci dystrybucyjnych, aby oszacować stawki na przyszły rok, muszą najpierw znać wysokość taryfy przesyłowej. A ten proces jeszcze trwa, ponieważ musi uwzględnić zmianę przepisów związaną z nowymi regulacjami unijnymi i uruchomieniem pomocy publicznej, jaką jest rynek mocy. Na tym etapie nie mogę więc odpowiedzieć, czy taryfa dystrybucyjna będzie niższa czy wyższa niż przed rokiem. Chociaż z bardzo wstępnych analiz wynika, że nie będzie zasadniczych zmian. Na konkrety musimy jednak poczekać.

Koncerny energetyczne planują spore inwestycje w sieci. Czy to może być powód do podniesienia opłaty dystrybucyjnej?

W taryfie znajdują odzwierciedlenie uzasadnione koszty prowadzenia działalności, w tym inwestycje. Przed koncernami na pewno stoi obecnie wiele wyzwań związanych z rozwojem i modernizacją sieci energetycznych. Z drugiej zaś strony słyszymy o tym, że spółki te z powodu trudniejszej sytuacji ograniczają część inwestycji. Zadaniem prezesa URE jest wspieranie inwestycji w sieci, ponieważ zaniechania w tym obszarze miałyby odczuwalnie negatywne konsekwencje dla całego rynku energii. Jednocześnie muszę dbać o to, by nie doszło do drastycznych zmian taryf. Należy przy tym mieć na uwadze, że wiele projektów może być finansowanych ze źródeł zewnętrznych, bez obciążania bilansów grup energetycznych. Zachęcamy firmy do korzystania z takich środków, np. z bezzwrotnych dotacji. Informacje z ostatnich dni o przyjęciu unijnego budżetu i o wielkości środków finansowych, które mogą popłynąć na transformację energetyczną, pozwalają z optymizmem patrzeć na decyzje inwestycyjne w tym obszarze.

Opłata mocowa, która ma wesprzeć głównie elektrownie węglowe, zostanie doliczona do rachunków za prąd od stycznia 2021 r. Czy pana zdaniem, biorąc pod uwagę pandemię, warto byłoby przesunąć ten termin na później?

Tutaj mam ograniczone możliwości. Mówiąc o postępowaniach w sprawie cen energii, niezmiennie powtarzam, że roli regulatora nie można ograniczać do zadań notariusza. Naszym zadaniem nie jest bowiem potwierdzenie faktur przedstawionych przez sprzedawców, ale szczegółowa analiza wykazanych przez firmę kosztów. Inaczej jest w przypadku opłaty mocowej, gdzie URE faktycznie jest tylko notariuszem. Mamy wzór wyliczania tej opłaty i na tej podstawie obliczamy jej wysokość. Na tym moja rola się kończy. Kwestia daty wejścia w życie poboru opłaty wynika z przepisów prawa, więc w pewnym sensie jest to decyzja polityczna. Już raz przesunięto ten termin – pierwotnie opłata mocowa miała być pobierana od października tego roku. Od stycznia zarządca rozliczeń będzie musiał wypłacać dostawcom mocy, czyli przede wszystkim elektrowniom, pieniądze za gotowość do dostarczania mocy do systemu. Jeśli ponownie odroczylibyśmy pobór opłaty, która finansuje ten mechanizm, to pojawiłby się problem – skąd wziąć pieniądze na wypłaty dla elektrowni. Taki ruch wymagałby więc systemowych zmian.

Firmy energochłonne alarmują, że opłata mocowa może pogrążyć ich biznesy.

Patrząc obiektywnie, jest to duże obciążenie, zwłaszcza dla przedsiębiorstw, które będą płacić ponad 76 zł za każdą megawatogodzinę pobranej energii. To będzie istotna część w ich rachunkach za prąd. Docierają do mnie głosy, że w grupie taryfowej A, a więc wśród tych największych firm, nowa opłata może stanowić nawet blisko 80 proc. dotychczasowej taryfy dystrybucyjnej. Powtórzę jednak – akurat w tym obszarze prezes URE ma ograniczone możliwości.

A czy do tego wszystkiego możemy spodziewać się też wzrostu cen ciepła?

Podwyżki taryf na sprzedaż ciepła już obserwujemy. Jest to efekt przede wszystkim rosnących kosztów emisji CO2. Model regulacji cen ciepła jest dwojaki. Jeśli chodzi o małe ciepłownie, to postępowania są prowadzone na bieżąco i wzrost taryf obserwowaliśmy już w 2019 r. Tych małych firm ciepłowniczych w Polsce ilościowo jest najwięcej, ale biorąc pod uwagę wolumen ciepła dostarczanego mieszkańcom, w skali kraju jest to niewielki odsetek. Natomiast w przypadku ciepła wytwarzanego z dużych źródeł kogeneracyjnych, a więc łącznie z energią elektryczną, mamy do czynienia z innym modelem taryfowania i niektóre koszty znajdują swoje odzwierciedlenie w taryfach dopiero z rocznym opóźnieniem. Dlatego podwyżki obserwujemy właśnie teraz. Dotyczy to przede wszystkim większych przedsiębiorstw dostarczających ciepło w dużych aglomeracjach miejskich. W kolejnych miesiącach nie widzimy przesłanek do gwałtownej zmiany kosztów funkcjonowania firm ciepłowniczych, tak więc i taryfy nie powinny już ulegać dużym zmianom.

Polska Grupa Energetyczna rozpoczęła dyskusję o możliwości uwolnienia cen energii dla gospodarstw domowych, co wiązałoby się ze zniesieniem obowiązku przedstawiania taryf do zatwierdzenia prezesowi URE. Pana zdaniem jesteśmy jako kraj na to gotowi?

Już teraz firmy energetyczne mają dużą swobodę funkcjonowania na rynku – poza taryfami zatwierdzanymi przez prezesa URE mogą przecież wchodzić na rynek z własną ofertą. I tak się dzieje. Przedsiębiorstwa przedstawiają różne oferty swoim klientom. Propozycje alternatywne do tych podstawowych, tj. taryfowanych, często nie dotyczą wyłącznie sprzedaży samej energii elektrycznej. Obecnie z takich rynkowych ofert korzysta już około 40 proc. odbiorców energii w Polsce. Moim zdaniem potencjał jest jeszcze większy, ale wymagałby on większej aktywności sprzedawców i być może większej świadomości odbiorców końcowych. Zatem zamiast uwalniać ceny energii, skupiłbym się na rozwijaniu możliwości, które nie są jeszcze w pełni wykorzystane. Dlatego zachęcam sprzedawców do aktywności. Oczywiście możliwe jest całkowite uwolnienie cen w sposób ustawowy, jak miało to miejsce na rynku gazu. Obecnie regulator zatwierdza taryfy tylko dla gospodarstw domowych, a to jedynie 20 proc. rynku, jeśli chodzi o wolumen sprzedaży energii. Reszta rynku jest już uwolniona. Jeśli pojawi się pomysł, by wprowadzić takie przepisy, jestem gotowy do dyskusji o tym, co zrobić, by przygotować na to odbiorców energii i wytłumaczyć im konsekwencje takiej zmiany. Warto przy tym spojrzeć na inne rynki i ich doświadczenia z uwalnianiem cen.

Nie obawia się pan, że takie uwolnienie cen skończyłoby się kosmicznymi podwyżkami?

Jest to jedno z zagrożeń. Jeśli firma proponuje uwolnienie cen tylko dlatego, że chce mieć swobodę w ustalaniu podwyżek, to ja jestem temu przeciwny. Uwolnienie cen powinno skutkować wieloma innymi pozytywnymi efektami, takimi jak rozwój konkurencji, pojawienie się nowych sprzedawców, zróżnicowanie ofert. I oczywiście kluczowa jest wówczas edukacja i ochrona odbiorcy wrażliwego.

CV

Rafał Gawin pełni funkcję prezesa Urzędu Regulacji Energetyki od lipca 2019 r. Urzędnik służby cywilnej. Swoją karierę od początku związał z energetyką. Z URE związany jest od 2004 r., ostatnio jako zastępca dyrektora Departamentu Rozwoju Rynków i Spraw Konsumenckich. Jest doktorem nauk technicznych ze specjalnością elektroenergetyka i gospodarka energetyczna, autorem wielu publikacji dotyczących funkcjonowania rynków energii elektrycznej.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?