Jednak na drugim końcu skali są banki, które zanotowały duży spadek zysku lub wręcz są pod kreską. Stratę w II kwartale miał według prognoz Millennium i wyniosła ona prawie 210 mln zł. To trzecia z rzędu strata tego banku, powód jest ten sam: rezerwa na franki była na tyle duża, że przeważyła dobre rezultaty biznesowe. Pod kreską był według analityków także Getin Noble (notuje ujemne wyniki netto nieprzerwanie od końca 2015 r.). Tym razem strata mogła wynieść 50 mln zł, ale rezultaty biznesowe nadal są kiepskie (chodzi głównie o słabość przychodów) i w dużej mierze wysokość straty netto uzależniona jest od kosztów ryzyka, głównie frankowych, więc równie dobrze może być istotnie większa niż teraz prognozowana. Santander wprawdzie zanotował zysk (w przeciwieństwie do mBanku i Millennium nie miał do tej pory kwartalnej straty z powodu franków), ale spadł rok do roku aż o 67 proc., do 100 mln zł. Główny powód pogorszenia to oczywiście rezerwa na franki, ale nie zachwyca też wynik odsetkowy. W BNP Paribas zysk netto spadł o 44 proc., do prognozowanych 120 mln zł, pomimo niezłych rezultatów biznesowych. Głównym powodem są rezerwy na franki. W mBanku zysk netto wprawdzie urósł rok do roku o 66 proc., ale akcjonariusze nie mają powodów do zadowolenia, bo zarobek jest wciąż niski jak na skalę tego kredytodawcy i wyniósł 145 mln zł (rok temu bank był obciążony przez dużą rezerwę nie tylko na franki, ale też na pandemię). Przypomnijmy, że rezerwa frankowa Santandera w II kwartale wyniosła 518 mln zł, Millennium 514 mln zł, mBanku 248 mln zł, a BNP Paribas 187 mln zł. Wynikiem netto prawdopodobnie nie zachwyci Handlowy, który według prognoz miał 85 mln zł zysku netto (o 6 proc. mniej niż rok temu), i to pomimo dużego spadku odpisów kredytowych. Bank ten wprawdzie nie ma problemu z frankami, ale ma inną słabość: duży, sięgający 33 proc. spadek wyniku odsetkowego. To skutek sprzedaży w I kwartale wysoko rentownego portfela papierów wartościowych (to podbiło wprawdzie wynik w pierwszych trzech miesiącach, gdy bank zanotował prawie 400 mln zł zysku, ale uszczupla przychody odsetkowe w porównaniu z poprzednimi kwartałami).
Dwojakie przychody i spadek kosztów
Łączny wynik odsetkowy analizowanej dziesiątki wyniósł w II kwartale według prognoz 9,71 mld zł, o 4 proc. mniej niż rok temu i o 2 proc. więcej niż w I kwartale (pomaga większa między kwietniem a czerwcem liczba dni kalendarzowych). Spadek wobec ubiegłego roku tego najważniejszego dla branży źródła przychodów to efekt cięcia wiosną 2020 r. stóp procentowych z 1,5 proc. do nadal obowiązującego poziomu 0,1 proc. Dane Komisji Nadzoru Finansowego wskazują, że średnia marża odsetkowa netto w sektorze osunęła się do 2,05 proc. w maju z blisko 2,65 proc. przed pandemią. O odbiciu wyniku odsetkowego decyduje zatem wzrost aktywów. Najlepiej pod względem zmiany wyniku odsetkowego wypadli ING Bank Śląski i Millennium (wzrost odpowiednio o 7 proc. i 2 proc. rok do roku), najgorzej zaś (oprócz Handlowego) mBank, Getin Noble i Alior (spadki odpowiednio o 10 proc., 9 proc. i 7 proc. rok do roku).
Nadal bardzo silny jest wynik z opłat i prowizji. Analizowana dziesiątka wypracowała w II kwartale łącznie 3,99 mld zł z tego tytułu, o 19 proc. więcej niż rok temu i tyle samo co w poprzednim kwartale. Branży sprzyja aktywność klientów przekładająca się pozytywnie na przychody ze sprzedaży kredytów, obsługi kart i rachunków, operacji wymiany walut. Swój wkład w niektórych bankach miały też podwyżki w tabeli opłat i prowizji oraz sprzedaż produktów inwestycyjnych czy działalność brokerska. Najwyższy wzrost wyniku prowizyjnego zanotowali ING BSK (o 26 proc. rok do roku), Handlowy i BNP Paribas (po 24 proc.), Santander i mBank (po około 22 proc.).
Łączne koszty działania wyniosły 6,35 mld zł, co oznacza wzrost rok do roku o 2 proc. (mimo niższych składek na BFG, co może wynikać z presji na wzrost kosztów pracowniczych, niektóre banki ponoszą też wydatki na restrukturyzację). To o 14 proc. mniej niż w I kwartale, bo wtedy rozliczono całą roczną składkę na fundusz przymusowej restrukturyzacji BFG. Odpisy spadły rok do roku o 26 proc., do 3,1 mld zł (efekt rozwiązywania wysokich rezerw na pandemię sprzed roku), ale urosły kwartalnie o 34 proc. (wspomniany skok rezerw frankowych).
To już koniec korekty trendu wzrostowego czy zbliża się relatywna słabość notowań banków?
Ostatnie sesje przyniosły spore ruchy notowań banków z GPW. O ile jeszcze w czerwcu WIG-banki szturmem piął się w górę i od początku roku zyskał blisko 50 proc., o tyle od końcówki czerwca osunął się maksymalnie o prawie 12 proc., do najniższego poziomu od połowy maja. Parę ostatnich sesji przyniosło jednak silne wzrosty, co zdaniem analityków technicznych może oznaczać koniec korekty trendu wzrostowego z poprzednich kilku miesięcy. Wcześniej o wzroście notowań banków z GPW decydowało duże odbicie po fatalnym 2020 r. (najsłabsza branża na GPW pod względem stopy zwrotu), poprawiające się perspektywy gospodarcze oraz ogólnie lepsze nastroje wobec banków dzięki oczekiwaniom dotyczącym wzrostu inflacji i podwyżek stóp procentowych (pomogła też liberalizacja polityki polskiego nadzoru w zakresie dywidend banków). Oczekiwania inwestorów co do poprawy rentowności przez polskie banki muszą być spore, bo teraz indeks WIG-banki notowany jest w okolicach 0,97 C/WK, czyli poziomu tylko nieznacznie niższego niż przed pandemią. Takie poziomy ceny do wartości księgowej implikują osiągnięcie przez branżę wskaźnika ROE, czyli zwrotu z kapitałów własnych, w okolicach 10 proc. W przypadku całego indeksu będzie o to w tym roku bardzo trudno, bo prognozy wskazują, że tylko najwięksi i najbardziej rentowni będą mogli zbliżyć się w okolice 8–10 proc., a przecież banki mniejsze, a szczególnie te obciążone hipotekami frankowymi, mogą mieć w tym roku niskie zyski. Średnia prognoz Bloomberga wskazuje, że dopiero w 2022 r. WIG-banki osiągnie niemal 10-proc. ROE. Notowania polskich banków są w tym roku silniejsze niż tych ze strefy euro: WIG-banki zyskał w tym czasie 35,5 proc., a Euro Stoxx Banks (zrzeszający kredytodawców ze strefy euro) urósł „tylko" o 21 proc. MR