Prezes STS: Miejsce liderów rynku jest na giełdzie

Rynek bukmacherski w Polsce ma przed sobą lata wzrostu - mówi Mateusz Juroszek, prezes STS.

Publikacja: 08.11.2021 05:30

Prezes STS: Miejsce liderów rynku jest na giełdzie

Foto: materiały prasowe

Biorąc pod uwagę wartość obrotów branży bukmacherskiej w Polsce w ub.r., STS – z wynikiem 3,32 mld zł – miał 46 proc. udziału w rynku. Na kolejnych miejscach na podium są Fortuna z 28-proc. udziałem i forBET z 6,6-proc. Jakie są perspektywy, jeśli chodzi o rynek bukmacherski w Polsce i pozycję STS–u?

Skupiamy się na rozwoju, budowie firmy technologicznej oferującej bezpieczną rozrywkę i odpowiedzialnej społecznie, inwestującej w polski sport. Udział w rynku to tylko wypadkowa tych działań. Nie zastanawiam się, czy za trzy lata będziemy mieć 46 czy 48 proc. udziału w rynku, ten poziom się będzie zmieniał wraz z aktywnością pojawiającej się i znikającej konkurencji. Kluczowa jest efektywność i osiąganie zysku. W skali Europy Polska jest ewenementem, jeśli chodzi o tak duży udział w rynku jednego gracza.

Istotne dla pełnego obrazu rynku jest to, że w Polsce mamy ponad 20 firm z licencją bukmacherską, z czego tylko dwie wykazują zysk w sprawozdaniach finansowych składanych w Krajowym Rejestrze Sądowym. Ten rynek już w bardzo dużym stopniu funkcjonuje w internecie, co powoduje, że pojawia się coraz więcej firm przekonanych, że mogą odnieść sukces. Ale do tego potrzebna jest technologia, know-how i odpowiedni budżet marketingowy. Obstawiałbym – nomen omen – że najbliższe dwa–trzy lata mogą przynieść duże zmiany na rynku i większość tych małych i średnich firm będzie się wycofywać lub próbować sprzedać. Już zresztą pojawiają się nieoficjalne informacje, że kilka większych z grona tych mniejszych spółek szuka nabywcy po tym, jak po dwóch–trzech latach prób nie udało się im osiągnąć zysku.

Charakterystyczne jest też to, że w Polsce nie mamy tych wielkich firm globalnych, często notowanych na giełdach – z kilku powodów. Po pierwsze, w Polsce mamy 12-proc. podatek od obrotu, jeden z najwyższych w Europie – to efektywnie 48 proc. podatku od wygranych zakładów (GGR, gross gaming revenue). Po drugie, biorąc pod uwagę, że tylko dwie firmy zarabiają, bardzo łatwo sobie wyobrazić i policzyć, jaki obrót trzeba w Polsce osiągnąć, ile zakładów przyjąć, żeby być „nad kreską". Moim zdaniem jeszcze dużo czasu upłynie, zanim pojawi się u nas trzecia firma zdolna na bukmacherce zarabiać. Wejście do Polski z myślą o dużej skali oznaczałoby przeznaczanie znaczących środków na marketing i dokładanie do interesu w pierwszych kilku latach. Największe firmy giełdowe raczej nie mogą sobie na takie rzeczy pozwolić. Taka ekspansja musiałaby się zatem dokonać przez przejęcia, a nie rozwój organiczny.

Oddzielny wątek to oczywiście duża szara strefa.

Firma może rosnąć albo zwiększając udziały w rynku, albo korzystając ze wzrostu całego rynku. Jakie są zatem możliwości wzrostu rynku bukmacherskiego w Polsce, bazując na tych ponad 7 mld zł wartości zawartych zakładów w 2020 r.?

Eksperci prognozują, że rynek będzie rósł w tempie kilkunastu procent rocznie. Ja uważam, że to konserwatywne założenie. Moim celem jest, żeby firma STS rosła przynajmniej w takim tempie jak rynek. Z optymizmem patrzymy w przyszłość, w Polsce jest 21 mln użytkowników internetu powyżej 18. roku życia, nasycenie urządzeniami mobilnymi jest ogromne – już teraz najwięcej przychodów mamy z aplikacji mobilnych. Przeciętne wydatki Polaka na zakłady bukmacherskie są ponad dwa razy mniejsze niż w przypadku obywatela dojrzałego europejskiego rynku. Z jednej strony będzie rosła świadomość rynku, a z drugiej społeczeństwo będzie się bogacić i więcej przeznaczać na szeroko rozumianą rozrywkę. Bo bukmacherka w Polsce traktowana jest bardziej jako rozrywka niż sposób na zarabianie – ludzie przeciętnie obstawiają po kilkanaście złotych.

Trzeba zrozumieć, że bukmacherka w Polsce jest relatywnie młoda, dla mnie cezurą jest 2017 r., kiedy weszły przepisy, które ją dodatkowo uregulowały. Oczywiście, wciąż bardzo duża część rynku to szara strefa i wydaje się, że bez reformy opodatkowania branży bukmacherskiej już niewiele więcej da się zrobić, by zmniejszyć jej zasięg. Będziemy spokojnie, jako STS i jako środowisko, starali się uświadamiać Ministerstwo Finansów, że warto podjąć odpowiednie działania.

Kolejna kwestia, jeśli chodzi o perspektywy rozwoju, regulacje i szarą strefę, to internetowe kasyna. Zagraniczni bukmacherzy najczęściej zajmują się i tą działalnością – sami prowadzimy kasyno na licencji w Wielkiej Brytanii. U nas monopol ma na to Totalizator Sportowy, który nie do końca zagospodarował rynek, biorąc pod uwagę ogromną szarą strefę. Mówimy o ogromnych utraconych podatkach, a my bylibyśmy w stanie postawić takie bezpieczne kasyno „z marszu".

W przypadku bukmacherki 12 proc. podatku płaci się za zawarcie zakładu, do tego dochodzi 10 proc. podatku od wygranej. Jak to wygląda za granicą?

Podatek od stawki funkcjonuje w Polsce i we Francji. To dla fiskusa komfortowa sytuacja – strumień pieniędzy płynie niezależnie od tego, czy są wygrane, czy nie. Generalnie europejskie rozwiązania to podatek rzędu 20–25 proc. od GGR, czyli przychodów brutto z gier hazardowych. Czyli jeśli klient zagra za 100 zł i wygra 80 zł, to podatek pobierany jest z tych 20 zł, które zostają u bukmachera. Przy takim mechanizmie szara strefa praktycznie przestaje istnieć. Dla nas kluczowe było stworzenie firmy, która jest w stanie zarabiać i rozwijać się nawet w tak nieprzyjaznym otoczeniu podatkowym – i z tego jestem dumny.

Wiemy już, że od obrotów trzeba odjąć 12 proc. podatku od zakładów. A jakie są realne przychody firmy bukmacherskiej, biorąc pod uwagę wygrane – zakłady to w końcu gra losowa.

Statystycznie wygrywalność to kilkanaście procent w skali roku, w zależności od zarządzania ryzykiem, promocji. Nie mamy wpływu na wyniki rozgrywek sportowych, ale w dłuższym terminie statystyka robi swoje i wbrew pozorom jest to biznes w miarę przewidywalny.

Jakie zakłady dominują?

Polacy obstawiają głównie mecze piłkarskie, przy czym nie w ramach Ekstraklasy, która w ostatnich latach była dość nieobliczalna. Kochają topowe drużyny: Barcelonę, Real, Manchester City, i topowe ligi. Obstawiają też siatkówkę, skoki narciarskie, lekkoatletykę – bo mamy tu sukcesy, tenis – szczególnie po sukcesach Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Polacy mają też swoje nisze, bardzo dla nich ważne dyscypliny, które za granicą raczej nie są tak popularne: biatlon czy żużel, czy też imprezy, jak Memoriał Kamili Skolimowskiej.

Inwestujemy też w e-sport, by dotrzeć do młodszych ludzi – przyjmujemy zakłady na większość wydarzeń na świecie, sponsorujemy drużyny.

Czy interesowałoby was przejmowanie konkurentów w Polsce?

Jesteśmy otwarci na różnego rodzaju ruchy. Mamy ku temu wszelkie możliwości, nie mamy zadłużenia, zarabiamy. Z prawie 50-proc. udziałem w rynku przejęcia mogłyby być problemem z punktu widzenia przepisów o koncentracji. Pytanie też o cel. Przeciętny gracz w Polsce ma konta u kilku bukmacherów, mogłoby się więc okazać, że spółka numer cztery czy pięć na rynku ma bazę klientów pokrywającą się mocno z naszą. Więc to raczej kwestia odleglejszej przyszłości, może w tym czasie pojawi się jakaś bardzo innowacyjna firma, z bardzo dobrą technologią. Dziś spółka bukmacherska to dwie rzeczy: technologia i marketing. Najlepsze firmy na świecie mają własne technologie – podobnie jest w przypadku banków czy telekomów – kto ma własne platformy, rozwija się szybciej.

O ekspansji zagranicznej STS słyszymy w kontekście nabywania spółek odpowiedzialnych za technologię, a czy udział w rynkach chcecie budować, kupując lokalnych graczy?

Stawiamy na rozwój organiczny, ale niczego nie wykluczamy. Na razie działalność zagraniczna ma oczywiście niewielką proporcję wobec skali polskiego biznesu. Mamy licencje w Wielkiej Brytanii i Estonii, traktowaliśmy to trochę jak test – czy organizacyjnie jesteśmy gotowi do ekspansji. To daje nam też możliwość implementowania pewnych rozwiązań zagranicznych w Polsce, korzystania z wiedzy i doświadczenia osób funkcjonujących w branży od lat. Mam tu na myśli również procedury, bo Wielka Brytania to mocno uregulowany rynek.

Bukmacherzy są notowani na giełdach, na GPW obecna była Fortuna, z drugiej strony mamy negatywne kojarzenie bukmacherki z hazardem. Rekordy popularności bije serial „Squid Game", w którym długi zmuszają ludzi do udziału w ryzykownej rozgrywce. Główny bohater popadł w kłopoty przez obstawianie wyników wyścigów konnych. A w strategiach inwestorów coraz większe znaczenie ma ESG...

Organizujemy zakłady bukmacherskie, to najlżejszy rodzaj hazardu – obstawianie wyników sportowych, o których nie decyduje w 100 proc. ślepy los – trzeba mieć wiedzę o dyscyplinach, klubach, zawodnikach. Ludzie od zawsze się zakładali – trzeba to robić w sposób dla nich bezpieczny.

W Wielkiej Brytanii to temat bardzo pilnowany, dzięki rozwojowi technologii możemy – w Wielkiej Brytanii wręcz mamy taki obowiązek – wyłapywać niepokojące zachowania. Gracz może sobie ustawić limity kwotowe, czasowe – sami mamy możliwość czasowego zawieszenia możliwości korzystania z konta. W Polsce wychodzimy tym przed szereg, bo np. Ministerstwo Finansów, wydając licencje, nie bierze tego aspektu pod uwagę. Pewnie dlatego, że – jak wspomniałem – stawki zawieranych zakładów są bardzo niskie i to bardziej rozrywka.

Co do samego ESG i społecznej odpowiedzialności biznesu, oprócz wspomnianych działań związanych z bezpieczeństwem klientów, sponsorujemy kluby sportowe, czy powołaliśmy fundację.

Mimo pandemii macie dobre wyniki i sytuację finansową, niespecjalnie potrzebujecie kapitału. Po co więc giełda?

Mój ojciec, który wprowadzał na GPW Atal, powtarza, że miejsce największych firm jest na giełdzie i nie należy się z tym kłócić. Dwa lata temu, przed pandemią, zastanawiałem się, jaki powinien być kolejny krok w rozwoju STS. Widziałem, że w Europie trwa konsolidacja branży, sami dostaliśmy mnóstwo znakomitych ofert od graczy branżowych i funduszy inwestycyjnych. Wtedy nie bardzo chciałem wpuszczać nowych wspólników i zdobywać świat, a potem przyszedł covid i skupiliśmy się na rozwijaniu spółki. Potem był debiut Allegro i powrócił dobry sentyment do warszawskiej giełdy. Giełda to kolejny kierunek profesjonalizacji firmy i wiele nowych możliwości. Czy dojdzie do IPO i debiutu giełdowego – zobaczymy, jakie będą warunki rynkowe.

Mateusz Juroszek prezesem STS jest od 2012 r. W latach 2011–2019 był wiceprezesem deweloperskiego Atalu, obecnie przewodniczy radzie nadzorczej. Ukończył zarządzanie i marketing w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. STS złożył prospekt w KNF pod koniec sierpnia br. Juroszkowie zajęli ósme miejsce w rankingu „Forbesa" 100 najbogatszych Polaków z majątkiem szacowanym na 4,8 mld zł. W tym roku rodzina kupiła na GPW pakiety mniejszościowe dwóch towarzystw funduszy inwestycyjnych: Skarbca i Quercusa. AR

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza