Zbigniew Juroszek: Jestem zwolennikiem obecności na GPW

Po ubiegłorocznym odbiciu w tym roku polskie akcje mogą ponownie dać zarobić, ale będzie potrzebna już znacznie mocniejsza selekcja spółek – mówi Zbigniew Juroszek, prezes Atalu, przedsiębiorca i inwestor.

Publikacja: 11.01.2024 21:00

Zbigniew Juroszek, przedsiębiorca i inwestor

Zbigniew Juroszek, przedsiębiorca i inwestor

Foto: Fot. Radoslaw Kazmierczak/mpr

Ujawniliście się w kolejnej spółce z GPW – Unimocie. Już wcześniej była ona na radarze Tomasza Juroszka, który na platformie X opisuje jeden z portfeli inwestycyjnych. Co zachęciło do dużego zaangażowania?

Jak wiadomo, w 2023 r. spieniężyliśmy akcje w STS Holdingu, część reinwestowaliśmy w podmiot przejmujący, część w inne zagraniczne spółki z branży bukmacherskiej, a część staramy się ulokować m.in. na GPW, na której jesteśmy aktywni od dawna, mamy pakiety w Skarbcu, Quercusie, Decorze i Instalu Kraków. Może najpierw powiem, jakie w ogóle mamy kryteria wyboru spółek z warszawskiej giełdy.

Po pierwsze, odpadają firmy z udziałem Skarbu Państwa, bo one są zarządzane politycznie i nieefektywnie. Wybieramy spółki, które mają zdecydowanego właściciela, który przez wiele lat prowadzi biznes – sam lub we współpracy z zarządem – to w polskich warunkach się sprawdza, sami tak prowadzimy Atal. Branża nie ma szczególnego znaczenia – musimy być przekonani do biznesu i rozumieć go. Nie zamierzamy w aktywny sposób uczestniczyć w operacyjnym zarządzaniu, to dla nas inwestycja kapitałowa, interesuje nas udział 5–15 proc.

A sam Unimot?

Unimot też ma właściciela, który rozwija i rozumie biznes, wierzy w niego. Nie jest już spółką handlującą paliwami – zajmuje się m.in. produkcją asfaltu, dystrybucją, transportem, ma centra logistyczne. Dziś to wielofunkcyjna firma handlowa. Ponadto bardzo dobrze oceniamy prowadzenie relacji inwestorskich, przekazywane informacje są zawsze szczegółowe. Wszystko to przekonało nas, że ta spółka ma jeszcze bardzo duży potencjał wzrostu. Na polskim rynku jest pole dla prywatnych, dobrze zarządzanych firm, jest też jeszcze wiele możliwości rozwoju, np. paliwa lotnicze, gdzie musi być dywersyfikacja zgodnie z wytycznymi KE.

Mówił pan o kryteriach – a horyzont inwestycyjny?

Raczej bardzo długi. Naszym głównym aktywem jest Atal, który znakomicie funkcjonuje na rynku deweloperskim i co roku wypłaca bardzo duże dywidendy, dlatego jesteśmy finansowo niezależni. Jeśli wierzymy w spółkę, to raczej inwestujemy w horyzoncie wieloletnim. Oczywiście będziemy elastycznie reagować na to, co się będzie działo na rynku.

2023 r. był dla polskiej giełdy bardzo dobry, czego spodziewa się pan w 2024 r.?

Mieliśmy rok o tyle wyjątkowy, że polskie akcje były niezwykle zdołowane. To był też rok wyborczy, niejasnej sytuacji politycznej, cały czas trwa wojna w Ukrainie. Widzieliśmy więc odbicie notowań praktycznie wszystkich spółek, niezależnie od efektywności. Dalej jest przestrzeń do wzrostów, bo na tle Europy papiery są wciąż tanie, ale wydaje nam się, że po tym szerokim odbiciu teraz będzie mocniejsza selekcja, będzie się zwracać uwagę na jakość zarządzania, na wyniki powyżej średniej rynkowej. Część spółek zdrożała mocno – i pytanie, czy ma jeszcze potencjał. Dlatego w tym roku kluczem będzie selekcja. Oczywiście, przed nami wiele niewiadomych o wymiarze globalnym, jak wybory w USA czy stopy procentowe w USA i Europie – czy będą obniżane?

Fundusze pozyskane ze sprzedaży STS-u są ogromne. Czy w najbliższym czasie do waszego portfela dołączy kolejna spółka z GPW?

Nie skończyliśmy jeszcze zakupów, niestety problemem są nasze kryteria – po prostu spółek, które je spełniają, nie ma za dużo. Ale przyglądamy się i jesteśmy zainteresowani kolejnymi aktywami.

Skoro nie ma wyboru, to może warto byłoby przyciągnąć na GPW nowe spółki? Mamy z tym problem. Debiutów jest mało, firmy schodzą z parkietu, narzekają na biurokrację, na koszty przewyższające zalety…

Ostatnie lata nie były pod tym względem dobre, nie było debiutów albo były takie, po których wartość akcji spadała. Generalnie nastawienie do polskiej giełdy nie jest za dobre. Mamy nadzieję, że będzie się poprawiać – na rynku rzeczywiście jest mnóstwo firm, które mogłyby być publicznymi. Tu jest też rola regulatora, nowego rządu, żeby wprowadzić jakieś zachęty i wzmocnić naszą giełdę. Problem podobny do naszego, w jeszcze większej skali, mają inwestorzy zagraniczni: bardzo trudno jest na GPW wybrać dobre rozwojowe spółki.

Co do kosztów, jeśli spółka ma wartość 500 mln – 1 mld zł, to naprawdę udział kosztów finansowych wynikających z bycia firmą notowaną jest bardzo niewielki, a na tle zagranicy naprawdę bardzo niski. Po prostu trzeba się nauczyć. Mamy wiele regulacji prawnych, podatkowych, które na co dzień przedsiębiorstwa muszą spełniać – wymogi KNF czy giełdy niczym specjalnie się nie różnią. Moim zdaniem jest jakaś bariera psychologiczna, która powoduje, że nie ma tak dużego zainteresowania obecnością na giełdzie, a to daje możliwości – można np. o wiele atrakcyjniej pozyskiwać kapitał z obligacji. Ja widzę same korzyści i jestem wielkim zwolennikiem obecności na GPW.

Jak ocenia pan dotychczasowe inwestycje portfelowe?

Bardzo dobrze, utrzymujemy relacje, takie jak każdy większy inwestor, uczestniczymy w konferencjach, walnych zgromadzeniach, w niektórych przypadkach mamy przedstawiciela w radzie nadzorczej. Współpraca jest bardzo dobra i spółki mają ponadprzeciętne wyniki, więc na razie jesteśmy zadowoleni. Kłopot mamy, jak mówiłem, ze znalezieniem kolejnych.

Część inwestycji prowadzicie przez fundację rodzinną, to wprowadzony niedawno do systemu prawnego wehikuł przypominający IKE: sprzedaż akcji nie jest opodatkowana, o ile środki reinwestuje się w ramach fundacji.

Prowadzimy inwestycje przez różne podmioty, m.in. Juroszek Holding, bo jest on beneficjentem dywidend m.in. z Atalu. Fundacja dopiero od niedawna posiada środki. W naszym przypadku ten wehikuł się sprawdza, ponieważ my prywatnie nie konsumujemy wszystkich pieniędzy, fundacja – zgodnie z tym, co stanowi ustawa – gromadzi i pomnaża kapitał.

W resorcie rozwoju ruszyły konsultacje w sprawie następcy „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”. Jak pan ocenia wstępne założenia?

Na tym etapie chciałbym się powstrzymać od komentarza. Kierunkowo – wspieranie młodych ludzi przy zakupie pierwszego mieszkania, wspieranie rodzin z dziećmi, żeby można było zamienić mieszkanie na większe, wydają się dobre. Diabeł tkwi w szczegółach. Atal funkcjonuje normalnie, mieliśmy świetny IV kwartał, na koniec roku mieliśmy dużo rezerwacji, więc cały czas podpisywane są umowy deweloperskie. Nowy program ma ruszyć od lipca, więc zobaczymy. Nasza spółka nie jest nastawiona na programy wspierania, mamy sporo produktu z wyższej półki cenowej, klientów gotówkowych i korzystających z normalnych kredytów, które powinny w tym roku trochę tanieć. Rynek oceniamy pozytywnie.

Family office

Rodzina Juroszków jest w pierwszej dziesiątce listy 100 najbogatszych Polaków. Trzonem portfela jest Atal (kapitalizacja 2,6 mld zł). W ub.r. fundacja rodzinna sprzedała 70 proc. akcji w STS za 2,7 mld zł, kupując 10 proc. akcji przejmującego, Entain CEE, za 0,8 mld zł. Juroszkowie są akcjonariuszami spółek z branży iGaming, m.in. Gaming Innovation Group. Na GPW mają pakiety w Skarbcu (11,5 proc.), Quercusie (8,4 proc.), Decorze (7,5 proc.) i Instalu Kraków (28 proc.).

Firmy
Prezes Czerwonej Torebki napisał rekordowo krótki list
Firmy
Ślad węglowy nadal jest dużym problemem
Firmy
Śnieżka wypłaci sowitą dywidendę
Firmy
KNF zatwierdziła prospekt PTWP
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Firmy
Wreszcie przełom na rynku IPO. Ale nie na GPW
Firmy
Cognor wypatruje ożywienia na rynku