Jeszcze do niedawna scenariusz wydawał się prosty: Rezerwa Federalna tnie stopy, a giełdy ruszają w kolejny rajd. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej złożona, a rynkowa euforia napotyka obecnie twarde bariery – zarówno te cenowe, jak i makroekonomiczne.
Środowa decyzja FOMC o obniżce stóp o 25 pb, choć zgodna z rynkowymi oczekiwaniami, obnażyła pęknięcia wewnątrz samej instytucji. Brak jednomyślności w Komitecie – z głosami zarówno za głębszym cięciem, jak i za jastrzębim „wait-and-see” – wysyła niepokojący sygnał w obliczu niejednoznacznych danych z gospodarki. Co więcej, Fed działa pod ogromną presją polityczną. W tle majaczy koniec kadencji Jerome’a Powella w maju przyszłego roku oraz spekulacje o przejęciu sterów przez Kevina Hassetta, bliskiego współpracownika Donalda Trumpa. To rodzi uzasadnione pytania o przyszłą niezależność banku centralnego i główne wytyczne dla polityki pieniężnej.
Ten monetarny „szum” nałożył się na brutalną weryfikację w sektorze technologicznym. Rozczarowujące wyniki Oracle’a i tąpnięcie kursu spółki stały się katalizatorem obaw o monetyzację sztucznej inteligencji. Inwestorzy zaczynają kalkulować: czy gigantyczne nakłady inwestycyjne rzeczywiście przełożą się na zyski, czy też mamy do czynienia z pompowaniem bańki? To technologiczne „sprawdzam” skutecznie chłodzi nastroje, równoważąc optymizm płynący z tańszego dolara.
Właśnie w tym skomplikowanym otoczeniu makroekonomicznym, główne indeksy giełdowe dotarły do kluczowych zapór technicznych. Analiza wykresów S&P 500 oraz warszawskiego WIG20 prowadzi do zaskakująco spójnych wniosków – oba benchmarki testują ważne i historycznie potwierdzone zapory podażowe.
Dla amerykańskiego S&P 500 (w ujęciu tygodniowym) takim momentem prawdy jest klaster cenowy: 6930–6965 pkt. Strefa ta, naszpikowana wzmocnieniami wynikającymi z klasycznej analizy technicznej, już w październiku skutecznie zatrzymała impet byków. Obecne podejście jest drugą próbą ataku na ten kluczowy opór. Analogiczna sytuacja ma miejsce na naszym rodzimym parkiecie. WIG20 od sierpnia pozostaje w klinczu z barierą podaży 3031–3049 pkt. Mimo udanej sesji wtorkowej i prób powrotu do wzrostów, polski benchmark wciąż nie zdołał wygenerować wiarygodnego sygnału kontynuacji hossy, jakim byłoby trwałe zanegowanie tej strefy.