Pozornie drobne zdarzenie podczas wtorkowej sesji, kiedy informacja o wzroście kosztów zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych spowodowała istotne pogorszenie nastrojów na rynkach, jednoznacznie przypomina, że nieco zapomniany od kilku dni temat obniżek stóp przez Fed potrafi bardzo szybko wrócić na pierwszy plan.
Nawiązując do samych danych, istotne w interpretacji mogą być niedawne słowa Jerome’a Powella, który stwierdził, że sam poziom płac nie jest najistotniejszym czynnikiem dla perspektyw dynamiki inflacji, ale to, że koszty zatrudnienia pozostają „lepkie” i z pewnością nie pomogą w wojnie z inflacją.
Faktem pozostaje, że rynek w ostatnim czasie przyzwyczaił się do dość gołębiego nastawienia Fed i każdy inny sygnał z tego gremium był przez inwestorów dość szybko ignorowany. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie odczyty inflacyjne, pokazują, że mogą one zmusić prezesa Fed do przynajmniej czasowej zmiany nastawienia na bardziej jastrzębie, co może zostać negatywnie przyjęte przez rynki. Obecnie najwcześniejszy prawdopodobny moment startu obniżek to wrzesień, a kontrakty wskazują na tylko jedną obniżkę w tym roku. Jednak bardziej realna wydaje się tutaj dziś końcówka roku.
Jest to bardzo duża zmiana rynkowej optyki, pamiętając, że jeszcze 1,5 miesiąca temu to czerwiec był najbardziej prawdopodobnym momentem startu obniżek, a trzy obniżki w tym roku to było absolutne minimum. Dziś jednak takie oczekiwania należą do przeszłości. Obecną politykę Fedu najlepiej obrazują słowa chińskiego przysłowia: nic nie rób, a wszystko zostanie zrobione. Sam fakt, że na rynku pierwszy raz od wielu miesięcy pojawiają się rozważania, czy przed spodziewanym pivotem Fed nie czeka nas jeszcze jednak podwyżka stóp, dość jasno pokazuje skuteczność tej „polityki”. Jest to scenariusz raczej mało prawdopodobny, ale sam fakt pojawienia się takiej dyskusji wraz z ostatnim wzrostem rentowności amerykańskich obligacji mityguje część „negatywnych” z punktu widzenia potencjalnych obniżek zjawisk jak silniejsza gospodarka, silny rynek pracy czy powracający ostatnio temat wzrostu wynagrodzeń. Najbardziej prawdopodobny scenariusz na dzisiaj to znane już od kilku miesięcy stwierdzenie „wyżej przez dłużej”, a decydenci w Fed przyjmą podejście mocno ostrożnościowe. Prawdopodobnie więc zmienność, którą co jakiś czas wywołują dane makroekonomiczne bądź kolejne wypowiedzi przedstawicieli Fed, pozostanie z nami do końca 2024 roku.
Po weekendzie majowym krajowi inwestorzy najpewniej powrócą do analizowania kolejnych publikowanych wyników przez spółki. Kwiecień, pomimo że zakończony zejściem poniżej poziomu 2500 punktów, nie był dla inwestorów na GPW złym miesiącem. Zupełnie inaczej wygląda ta optyka z perspektywy inwestorów na rynku amerykańskim, gdzie kwiecień był miesiącem nieznacznej, kilkuprocentowej korekty. Jednakże perspektywy dla maja, pomimo powrotu obaw o politykę Fed, w dalszym ciągu wyglądają optymistycznie.