Bank Japonii podniósł stopę krótkoterminową do przedziału 0,0–0,1 proc., po raz pierwszy od 2007 r. Choć podwyżka o tej skali ma marginalny wpływ na gospodarkę, wydawało się, że ze względu na jej znaczenie symboliczne można było się spodziewać turbulencji (teraz lub przed decyzją). Tak jednak się nie stało, po części z uwagi na bardzo łagodną retorykę szefa Banku Japonii Kazuo Uedy. Obserwujemy dalsze zwyżki na bardzo rozgrzanym rynku, który w marcu coraz bardziej wyróżnia się na tle świata. Jen z kolei zbliża się do tegorocznych minimów.

Na teraz narracja wokół Japonii jest entuzjastyczna – kraj wyrwał się z deflacyjnej spirali, powrócił na ścieżkę długoterminowego wzrostu, powoli rosnących cen i eksportu. O ile częściowo jest to prawdą, warto pamiętać, że wciąż mówimy o gospodarce dwukrotnie bardziej zadłużonej w relacji do PKB niż USA i Chiny, w której największym posiadaczem obligacji i ETF-ów na akcje jest bank centralny.

Układ sił na japońskim rynku akcji zapewne się teraz zmieni, podobnie jak to było w Europie – do największych beneficjentów ruchu BoJ będą zapewne należały banki. Otwartym pytaniem pozostaje, czy nie zbliżamy się jednak do punktu przegięcia, jeśli chodzi o zachowanie eksporterów. Brak jasności, co do tego, czy zobaczymy jakiekolwiek jeszcze podwyżki stóp (rynek widzi na to szanse jesienią), powodował we wtorek deprecjację jena, ale trudno zakładać, by jej obecne tempo było akceptowalne – w ciągu 2,5 miesiąca stracił on 6 proc. względem dolara. Jego zachowanie może się gwałtownie zmienić, gdyby zaczęły silnie rosnąć rentowności japońskiego długu, a ten rynek może zacząć dostarczać niespodzianek w związku z porzuceniem YCC (mechanizmu kontroli krzywej) lub po prostu, gdyby w górę zaczęła zaskakiwać inflacja, co nie byłoby wielkim szokiem w sytuacji, gdy płace w tym roku wzrosną najsilniej od początku lat 90. (efekt negocjacji ze związkami zawodowymi).

Ostatnio w Japonii drożało właściwie wszystko, co wyróżniało ją na tle Europy i USA. Dane o napływach do ETF wskazywały, że świadomość o istnieniu takiego rynku przedarła się do klienta masowego (w końcu, można powiedzieć, gdy weźmie się pod uwagę, że benchmarkowo od lat był trzecim największym na świecie, a dobrze radzi sobie od niemal dekady). Obecna sytuacja zaczyna wyglądać jednak niezdrowo, stwarzając możliwość przynajmniej krótkiej i gwałtownej korekty w trendzie spadkowym jena i wzrostowym Nikkei/TOPIX. W ostatnim czasie mody wśród inwestorów indywidualnych potrafią zmieniać się gwałtownie, o czym przypomina zachowanie kryptowalut po osiągnięciu nowych szczytów i w momencie, gdy nawet sceptycy zaczęli mówić o rychłych 100 tys. USD za bitcoina.