Zwolennicy złotego kruszcu chwalić mogą jego wielowiekową tradycję jako skutecznego środka do utrzymywania wartości nabywczej w czasie. Trudno znaleźć podobne aktywo o tak ugruntowanej historii. Przeciwnicy wskazują jednak na wysoką zmienność ceny złota, a więc w praktyce jego ryzykowną naturę, która kłóci się z popularną tezą o roli złota jako „bezpiecznej przystani”. Wskazują także na brak bieżących dochodów z utrzymywania kruszcu wobec dywidend czy odsetek, jakie otrzymują posiadacze odpowiednio akcji i obligacji. Zaskakujące jest to, że obie grupy często nie dostrzegają największej zalety złota dla współczesnego inwestora. Otóż jest to jeden z lepszych dywersyfikatorów wobec tradycyjnych aktywów, a w szczególności akcji.

Ostatnie kwartały były bardzo trudne dla posiadaczy królewskiego kruszcu. Okres podwyższonej inflacji nie zbiegł się bowiem ze wzrostami jego cen. Ostatnie historyczne maksima złoto osiągnęło w połowie 2020 roku, czyli ponad trzy lata temu. Nieco lepiej ten obraz wygląda z punktu widzenia polskiego inwestora. Słabość krajowej waluty spowodowała, że w złotych historyczne maksima złoto wyznaczyło później – dwa lata temu, czyli po rozpoczęciu wojny w Ukrainie. Można powiedzieć, że marna z tego pociecha, skoro inflacja wówczas dopiero zaczęła się naprawdę rozpędzać. Długotrwały i męczący trend boczny w teoretycznie sprzyjających dla złota warunkach może dziwić i zniechęcać do jego posiadania. Zresztą patrząc po aktywach funduszy ETF, można dostrzec to zniechęcenie. Od początku tego miesiąca złoto zaczęło jednak zaskakiwać pozytywnie i na początku tego tygodnia bez wyraźnego katalizatora udało się nawet wyznaczyć nowe historyczne maksima w cenach zamknięcia. Czyżby złoto ponownie odzyskiwało blask?

Oczywiście tego nikt nie wie. Może złoty kruszec osiągnie cenę 2500 dolarów za uncję, a może wybicie okaże się fałszywe. Historia podpowiada jednak, że docelowo cena złota prędzej czy później wzrośnie i to wyraźnie. Ponadto uczyni to najprawdopodobniej w okresie, w którym tradycyjne aktywa, a szczególnie akcje, niekoniecznie będą radziły sobie najlepiej. W tym względzie ujawnia się prawdziwa zaleta złota. Trzymane jako część składowa portfela wypełnionego akcjami zmniejsza jego wahania i stanowi pewnego rodzaju „ubezpieczenie”. Za ubezpieczenie się z kolei płaci i w ostatnich kwartałach inwestorzy ponoszą jego koszt. Ten koszt jednak zaprocentuje i być może właśnie dostrzegamy tego początki.