Można dyskutować, czy dobrze on oddaje puls rynku przy Książęcej, ale z pewnością nie można dyskutować z jego słabym zachowaniem ciągnącym się de facto od szczytu hossy z 2007 r. Były podejmowane próby jego zastąpienia indeksem WIG30, czyli zawierającym szersze grono spółek, ale spaliły na panewce. Co interesujące, dodanie 10 spółek do indeksu nieco poprawia jego długoterminową kondycję, ale nie zmienia ogólnego negatywnego obrazu. Nieco lepiej wygląda sytuacja po dodaniu dywidend. Niemniej jednak nie poprawia to w sposób istotny atrakcyjności rynku. De facto niezależnie jak patrzeć czy dzielić krajowy parkiet, to od 2007 r. nie wygląda on atrakcyjnie i nie generował on zbyt wiele wartości dla akcjonariuszy.

W ostatnich latach dodatkowo zaobserwować można było postępującą polaryzację między różnymi sektorami rynku. O ile mniejsze i średnie spółki w ostatniej dekadzie, a szczególnie od czasu pandemii, potrafiły wykreować wartości dla akcjonariuszy, o tyle w przypadku większych podmiotów w ogóle takiego trendu nie można było zaobserwować. W praktyce oznaczało to, że inwestor nie był w ogóle wynagradzany za posiadanie ekspozycji na spółki o największej kapitalizacji. Oczywiście można się ratować tym, że z portfela je w ogóle eliminujemy, ale nie rozwiązuje to problemu. Zresztą nie zrobi tego przeciętny Kowalski, który uczestniczy w życiu rynku przykładowo poprzez fundusz PPK. Na dłuższą metę nie da się bowiem uciec od głównego sedna problemu.

Można wymieniać wiele przyczyn tego stanu rzeczy, ale z pewnością jednym z istotnych czynników było coraz większe dyskonto nadawane spółkom Skarbu Państwa. W ostatnich latach de facto jedną z lepszych strategii inwestycyjnych było unikanie spółek, w których główny udziałowiec nie jest prywatny. Zachowanie rynku tuż przed wyborami oraz po nich zresztą dobrze obrazuje sedno problemu. Wynik wyborów wskazujący na zmianę władzy odczytany został jednoznacznie pozytywnie, między innymi dlatego, że inwestorzy zaczęli liczyć na możliwość odpolitycznienia spółek Skarbu Państwa. Rynek z pewnością dał spory kredyt zaufania dla nowych rządzących. Pytanie, jak ta szansa zostanie wykorzystana? Prawda jest bowiem taka, że dyskonto w wycenie budowane było latami i nie zniknie w ciągu zaledwie kilku sesji. Daje to perspektywę długoterminowej poprawy sytuacji na GPW, która obiektywnie pozostaje rynkiem tanio wycenianym. Niestety, nie ma gwarancji, że okazja do poprawy sytuacji zostanie wykorzystana. Wydaje się bowiem, że politycy wciąż mają problem z dostrzeżeniem wartości, jaką samą w sobie jest rozwijający się rynek kapitałowy. W tym kontekście potrzebna byłaby ponadpolityczna zmiana podejścia, tak żeby za cztery bądź osiem lat ewentualne pozytywne zmiany nie zostały zaprzepaszczone.