Na początku września niemiecki Bundestag zatwierdził mocno skorygowaną wersję przepisów dotyczących ogrzewania. Pierwotny wariant zakładał praktycznie całkowity zakaz instalacji nowych kotłów gazowych oraz wymóg zasilania nowych systemów minimum 65 proc. energii odnawialnej już od 1 stycznia 2024 r. Zatwierdzone ostatecznie zapisy zapewniają więcej czasu na dostosowanie, dodatkowe subsydia oraz gwarantują szereg wyjątków od ich stosowania, m.in. dla osób starszych i o niższych dochodach. Do tego 4 października br. Federalne Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu ogłosiło, że do marca 2024 r. zgodę na działalność otrzymują elektrownie zasilane węglem brunatnym, jedne z najbardziej emisyjnych. Ministerstwo uzasadnia to koniecznością oszczędzania gazu ziemnego, by uniknąć niedoborów. Decyzja jest jednak trudna do obronienia w kontekście wyłączenia ostatnich niemieckich elektrowni atomowych w trakcie kryzysu energetycznego.

Również we wrześniu premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak ogłosił pakiet zmian w polityce klimatycznej Zjednoczonego Królestwa. Wśród najważniejszych znalazło się przesunięcie momentu wejścia w życie zakazu sprzedaży nowych samochodów z napędem spalinowym z 2030 na 2035 r. Dodatkowo rozluźnione zostały przepisy dotyczące wymiany kotłów gazowych oraz wymuszające poprawę efektywności cieplnej budynków. Brytyjska minister spraw wewnętrznych Suella Braverman potwierdziła, że rząd „nie będzie ratował planety poprzez bankructwo brytyjskiego konsumenta”.

Wydaje się, że w obu krajach zmieniła się kalkulacja wyborcza. Politycy zorientowali się, że konsument i przedsiębiorstwa, które w ostatnich latach mierzyły się ze skutkami pandemii, wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego, nie będą w stanie udźwignąć kosztu nowych regulacji. Gdy cele były ogłaszane, mówiono o korzyściach dla gospodarki i istotności redukcji emisyjności gospodarki. Aktualnie następuje jednak zderzenie z rzeczywistością i debata w coraz większym stopniu dotyczy kosztów. Głosy w wyborach zdobywa się, pokazując, że dba się nie o realizację wyśrubowanych celów klimatycznych, ale o budżety domowe wyborców.

W tle jest motyw konkurencyjności gospodarek poszczególnych krajów. Utrzymujący się brak porozumienia między Francją i Niemcami w sprawie energetyki atomowej wydaje się być podsycany obawą, że niemieckie przedsiębiorstwa mogą utracić konkurencyjność wobec firm francuskich korzystających z dużej floty reaktorów jądrowych zapewniających im stałe dostawy energii.