Tydzień temu po publikacji informacji o finansowych kłopotach SVB Financial Group będącej czołowym bankiem operującym w rejonie Doliny Krzemowej w Kalifornii kurs akcji spółki spadł o 60 proc. Media doniosły, że próby pozyskania przez bank kapitału poprzez emisję nowych akcji zakończyły się niepowodzeniem. W miniony piątek jeszcze przed rozpoczęciem notowań kurs akcji spółki tracił ponownie 62 proc., po czym notowania jej akcji zostały zawieszone. Nasuwały się oczywiście natychmiast skojarzenia z upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku. Tym razem problem jest chyba jednak nieco mniejszy, jako że w momencie bankructwa w 2008 roku bank inwestycyjny Lehman Brothers miał 639 mld dolarów aktywów, a SVB Financial Group miał aktywa trzy razy mniejsze (212 mld USD; 18. największy pod tym względem bank w Stanach Zjednoczonych). Decyzja władz USA o objęciu depozytariuszy SVB i znajdującego się w podobnej sytuacji Signature Bank pełną gwarancją depozytów nieco uspokoiły sytuację na rynkach.
Uspokojenie sytuacji trwało tylko chwilę, bo zaraz później paniczna wyprzedaż dotknęła szwajcarski bank Credit Suisse, któremu jego saudyjscy akcjonariusze odmówili dalszego finansowania. Tu też bank centralny szybko wkroczył do akcji, oferując bankowi wartą ponad 50 mld dolarów pożyczkę. Oczywiście trudno ocenić, na ile ta interwencja będzie ostatecznie skuteczna. Credit Suisse jest 17. największym bankiem w Europie z aktywami wynoszącymi 729 mld EUR i gdyby się przewrócił, mielibyśmy do czynienia z wydarzeniem tej klasy co upadek banku Lehman Brothers.
Pomimo tego, że kryzys wydaje się (określenie „wydaje się” jest tu kluczowe) zażegnany przez interwencje banków centralnych, WIG20 pozostawał słaby, spadając w czwartek do najniższego poziomu od listopada. Ten spadek tego indeksu jest o tyle znaczący, że doprowadził do przełamania w dół wyglądającego solidnie poziomu wsparcia wyznaczanego przez poziom dołka z maja 2022, lokalne szczyty z okresu czerwiec–sierpień 2022 oraz maksima z okresu listopad–grudzień 2022. Raczej nie wygląda to zbyt zachęcająco.
Między innymi wspomniane powyżej turbulencje przyczyniły się do spadku ceny kontraktów na ropę naftową do najniższych poziomów od grudnia 2021. Ofiarą tej zniżki padła między innymi norweska korona. Kurs EUR/NOK wzrósł w czwartek do najwyższego poziomu od prawie trzech lat. Norwegia jest co prawda dopiero 11. największym na świecie producentem ropy naftowej, ale w przeliczeniu na liczbę mieszkańców zajmuje już pod tym względem czwarte miejsce na świecie (za Kuwejtem, Katarem oraz Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi). Można spekulować, że celem trwającego ruchu wzrostowego jest górne ograniczenie kanału trwającego od roku trendu wzrostowego.