Ostatni tydzień przed świętami mógł być rozczarowujący dla większości inwestorów, potwierdzając, że nawet gdyby końcówka miesiąca okazała się pozytywna, początek 2023 r. zapowiada ponowne turbulencje. W czwarty kwartał wchodziliśmy pełni optymizmu, ale słaby sezon wynikowy w USA oraz bardziej jastrzębia, niż można się było spodziewać w końcówce września postawa głównych banków centralnych (w szczególności gdy weźmie się pod uwagę pozytywne niespodzianki inflacyjne w ostatnim czasie) skłania nas obecnie do ostrożności, szczególnie że nasze pozytywne prognozy stóp zwrotu zrealizowały się z nawiązką.

Tematem, który zdecydowanie zasługuje naszym zdaniem na uwagę, a któremu poświęca się zbyt mało, jest to, w jak olbrzymim stopniu ostatnie tygodnie należały do rynków europejskich. W momencie pisania komentarza trzymiesięczna stopa zwrotu z S&P 500 ledwo przekracza 4 proc. W tym samym czasie DAX zyskał 15 proc., a WIG 19 proc. Jeszcze zanim przyjdzie czas na oficjalne całoroczne liczby i podsumowania, wypada zasygnalizować, że polska giełda, do niedawna jedna z najgorszych na świecie, ma szansę zamknąć rok 2022 lepiej niż Nowy Jork.

Relatywna siła „reszty świata” ma nawet szerszy charakter, w końcu w ostatnim czasie najsilniej odbijał Hongkong, ale tam przyczyny były nietrudne do wytłumaczenia – nieoczekiwany i nagły koniec polityki „zero covid” w Chinach z pewnością zasługiwał na reakcję. W przypadku Europy uzasadnienie skali ostatnich wzrostów jest znacznie trudniejsze.

Dwie przyczyny nie podlegają żadnej dyskusji – łagodna zima, która spowodowała przecenę gazu TTF o dwie trzecie w ciągu ostatnich trzech miesięcy i całkowicie zmieniła szacunki strat związanych z kryzysem energetycznym, jest z pewnością darem od losu. Dodatkowo zupełnie inna struktura sektorowa niż w USA sprawia, że wyniki za trzeci kwartał 2022 r. wyraźnie odbiegały na plus względem rynku amerykańskiego, osiągając dynamikę bliską 30 proc. r./r.

Jednocześnie jednak, mimo że z kontrariańskiej perspektywy postawienie zakładu na Europę w przyszłym roku może się wydawać kuszące, bardzo trudno jest nam znaleźć argumenty za kontynuacją trendów, które widzieliśmy ostatnio. EBC w grudniu brzmiało zaskakująco jastrzębio, a przyszłoroczna recesja będzie na kontynencie zapewne poważniejsza niż gdziekolwiek na świecie. W dobie gry na gwałtowny spadek inflacji w przyszłym roku Europa może otwierać stawkę, ale bardzo trudno jest zakładać, że dynamika cen skoryguje się jeszcze silniej, niż wskazują obecne, hiperoptymistyczne prognozy. Wychodząc poza USA, będziemy w przyszłym roku szukać szczęścia w Polsce i na rynkach wschodzących.