Trwa już czwarty tydzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Rosja przegrywa tę wojnę militarnie, ale konflikt brutalizuje się i coraz mocniej uderza w cywili. Jest istotne ryzyko, że będzie trwał jeszcze długo – na razie rozmowy pokojowe nie przynoszą rezultatów. Nie oznacza to jednak, że rynek kapitałowy będzie ciągle w strachu. Póki konflikt dotyczy tylko Ukrainy, a rynek zdyskontował już ewentualne odpisy aktywów spółek i spowolnienie rozwoju, z nadzieją może podchodzić do kolejnych prób zakończenia wojny. Problemem byłaby dopiero eskalacja wojny na inne kraje albo faktyczne militarne zaangażowanie się NATO.

Inaczej nieco ma się sytuacja na rynku surowców, począwszy od rolnych, po przemysłowe. Rosja i Ukraina to jedni z największych eksporterów pszenicy i kukurydzy na świecie, a zdecydowanie najwięksi w Europie. Handel z Rosją odbywa się, ale w dużo zmniejszonym zakresie – liczba statków handlowych zmniejszyła się o 60 proc. Dodatkowo rząd rosyjski straszy zakazem eksportu pszenicy. Najnowsze prognozy SovEcon mówią o ubytkach kilku milionów ton potencjału eksportu ukraińskiej pszenicy i aż kilkunastu milionach ton kukurydzy. Europejskie Strategie Grains są jeszcze bardziej surowe w ocenie strat, przy czym obie agencje podkreślają, że istnieją ryzyka dla dalszych obniżek tych szacunków. Ceny pszenicy i kukurydzy od wybuchu konfliktu silnie urosły, ostatnio się skorygowały, ale przy takich stratach podaży raczej nie ma szans na powrót cen do poziomów sprzed wojny w najbliższym czasie. Stąd chociażby napłynie potężna inflacja cen żywności.

Korekta spadkowa miała miejsce też na rynku ropy naftowej, cena wróciła nawet blisko poziomów sprzed wojny, jednak szybko odbiła w reakcji na brak porozumienia pokojowego. Na rynku ropy nie ma jednak takich problemów podażowych jak na rynku towarów rolnych. Na razie mówimy tylko o sankcjach na import ropy nałożonych przez USA, a to akurat waży niewiele w rosyjskim imporcie. Rosja w 2021 r. eksportowała 225 mln ton ropy, a prawie połowa z tego trafiała do UE. Można założyć, że mimo braku sankcji na zakup ropy import ten będzie się zmniejszał ze względu na programy uniezależniania się od rosyjskiej ropy i problemy z finansowaniem bankowym. Drugim największym odbiorcą są Chiny z 35-proc. udziałem. Rosja może zwiększać import w kierunku azjatyckim, ale wiąże się to z problemami logistycznymi, a także niedostatecznym popytem, aby zastąpić kierunek europejski. Wygląda na to, że mamy do czynienia z długofalowym procesem, a nie raptownym ograniczeniem zakupów. I jeśli kraje europejskie wytrwają w uniezależnianiu się od rosyjskiej ropy, to kosztem będzie premia w cenie widoczna przez kolejne lata. Może to jednak być cena „świętego spokoju".