Z jego ust nie padło ani jedno wyczekiwane słowo o alternatywnych sposobach prowadzenia polityki pieniężnej. Trichet, podobnie jak Bini Smaghi, uważa, że Eurolandowi nie grozi wystąpienie trwałej deflacji, dlatego też obniżenie stóp procentowych do zera i monetyzacja długu są dla Europy zbędne. W wypowiedziach Tricheta padają również ostrzeżenia przed interpretowaniem pojedynczych lepszych odczytów danych jako sygnałów, że gospodarki Stanów i Eurolandu wychodzą z recesji. Jego zdaniem sytuacja gospodarcza na świecie poprawi się dopiero w 2010 roku.

Z Trichetem zgadza się dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominique Strauss-Kahn. Media cytują jego wypowiedź z niedzieli, w której stwierdza on, że MFW ponownie zrewidował swoje prognozy dla gospodarki światowej (przewidywane jest pogorszenie sytuacji), oraz że obecnie ryzyko związane z deflacją jest większe, niż ryzyko związane ze zbyt wysoką inflacją. Strauss-Kahn również uważa, że gospodarka światowa rozpocznie wychodzenie z recesji w pierwszej połowie 2010 roku.

W Stanach trwa podobna dyskusja: jedni twierdzą, że ożywienie gospodarcze nadejdzie już w drugiej połowie 2009 roku, inni, że poczekamy na nie nawet do końca 2010 roku. Ważniejsze dla nas są jednak inne wydarzenia. Po pierwsze szef Fed w Atlancie, Denis Lockhart, zauważa kolejne zagrożenie dla stabilizacji amerykańskiej gospodarki. Tamtejszy sektor nieruchomości komercyjnych może znaleźć się w głębokich kłopotach (według szacunków Fed dłużnicy mogą mieć problemy z refinansowaniem ok. 400 mld USD kredytów zaciągniętych pod budowę nieruchomości), ponieważ spowolnienie gospodarcze redukuje popyt na powierzchnię biurową oraz noclegi hotelowe. Kierownictwo Fedu rozważa podciągnięcie pożyczek na nieruchomości komercyjne pod możliwość finansowania z okienka pożyczkowego TALF, które pomaga instytucjom finansowym w inwestowaniu w papiery wartościowe zabezpieczone aktywami, aby doprowadzić do usprawnienia działania rynków kredytowych. W Stanach jednocześnie trwa gorąca dyskusja na temat tego, czy Fed powinien wyznaczyć cel inflacyjny, podobnie jak robi to wiele światowych banków centralnych, czy powinien obecnie porzucić retorykę stabilności cen, aby wygenerować wzrost oczekiwań inflacyjnych? Wiceprezes Fed, Donald Kohn, proponuje, aby Fed pilnował celu inflacyjnego w wysokości 2% rocznie. Paul Volcker, szef Fed w latach 1979-1987, gwałtownie oponuje, twierdząc, że takie założenie jest sprzeczne z retoryką stabilności cen i że Fed nie powinien ani przyjmować celu inflacyjnego, ani walczyć z deflacją, której ryzyko jest według niego znikome. Na to wskazują najnowsze dane o oczekiwaniach inflacyjnych: w ciągu miesiąca oczekiwana inflacja na najbliższe 12 miesięcy wzrosła z 2% do 3%, jednak oczekiwania inflacyjne na najbliższe 5 lat wzrosły jedynie nieznacznie: z 2,6% do 2,7%. Sygnałem deflacyjnym mogą być jednak dane o oczekiwaniach amerykańskich gospodarstw domowych wobec ich dochodu w najbliższym roku: 30% uważa, że ich dochód w 2010 roku spadnie.

W dniu dzisiejszym będzie mieć miejsce niewiele publikacji makroekonomicznych, jednak będą szczególnie interesujące dla nas: o 14:00 GUS poda dane dotyczące inflacji cen producentów (spodziewany jest wzrost o 5,8% r/r, nasza prognoza wskazuje raczej na 5,6% r/r) oraz dotyczące produkcji przemysłowej (rynkowa prognoza spodziewa się spadku o 5,9% r/r, naszym zdaniem może on sięgnąć nawet 10,2%). Oprócz tego, również o 14:00, Narodowy Bank Węgier ogłosi decyzję o wysokości stóp procentowych (obecnie stopa referencyjna wynosi na Węgrzech 9,5%). O 16:00 opublikowane zostaną jedyne w dniu dzisiejszym dane z USA: indeks wskaźników wyprzedzających. Spodziewamy się, że jego poziom w stosunku do ubiegłego miesiąca nie zmieni się (rynkowa prognoza przewiduje spadek o 0,2%). Publikacje danych mogą dość istotnie wpłynąć na rynek złotego. Zaskakujący wzrost PPI w ubiegłym miesiącu sygnalizuje, że presja inflacyjna w polskiej gospodarce wciąż będzie występować i że RPP może niekoniecznie mieć miejsce do dalszych obniżek stóp procentowych (choć to CPI jest dla NBP głównym miernikiem inflacji). Złoty może dziś słabnąć wskutek niekorzystnych publikacji danych makro oraz pogorszenia sentymentu na rynkach finansowych w stosunku do ubiegłego tygodnia.