"Nie można jednak powiedzieć, że dolar był dzisiaj szczególnie słaby, ponieważ po południu nieznacznie zaczęli przeważać zwolennicy amerykańskiej waluty, wyhamowane zostały także ranne zwyżki na rynku surowców. Przyczyną mogły być słabsze dane z USA dotyczące indeksu ISM dla przemysłu, który w listopadzie nieoczekiwanie spadł do 53,6 pkt" - powiedział analityk BM BOŚ Marek Rogalski.
W jego ocenie, amerykańskiej walucie nie pomógł fakt, iż o 3,7% m/m wzrósł w październiku indeks podpisanych umów na sprzedaż domów. W efekcie euro/dolar utkwił wokół wczorajszego szczytu na 1,5080, chociaż wcześniej na chwilę znalazł się powyżej 1,5100.
"Analiza techniczna podpowiada, iż nie widać szczególnego powodu do zakupów amerykańskiej waluty i może ona dalej tracić, ale na pewno w wolniejszym tempie. Jutro kluczowe będą szacunki przyszłych zwolnień Challengera i liczby etatów poza rolnictwem ADP, czyli ogólnie zaczynamy budować grunt pod piątkowe dane z rynku pracy. Nie wydaje się jednak, abyśmy zdołali wyraźnie pokonać ostatni szczyt tej pary na 1,5144" - uważa analityk.
Natomiast w kraju zgodnie z oczekiwaniami PMI stało się wsparciem dla naszej waluty, chociaż złoty nie zdołał przetestować okolic 4,10 za euro.
"Być może jest to wynik jednak niewielkiego osłabienia dolara i nieco gorszych nastrojów po publikacji indeksu ISM w USA. Są jednak szanse, aby kolejna próba podjęta jutro, była udana" - podsumował Rogalski.